Teatr w najlepszym wydaniu! Nic dziwnego, że ten tytuł nie schodzi z afisza na Broadwayu, a kolejni aktorzy chętnie podejmują rolę Atticusa. Aaron Sorkin nie wywraca do góry nogami kultowej opowieści Harper Lee o czarnoskórym mężczyźnie niesłusznie oskarżonym o zgwałcenie białej dziewczyny. Wprowadza jednak subtelne zmiany, które powodują, że historia wybrzmiewa właściwie w obecnych czasach, w których trzeba przypominać, że black live matter.
Sorkin to mistrz dialogów, błyskotliwych, okraszonych dowcipem, ale z wyczuciem. Postaci zostały należycie dopieszczone. Oskarżony Tom Robinson czy Calpurnia stali się w końcu wyraźnym głosem czarnoskórej społeczności. Ośmielę się stwierdzić, że sam Atticus jest tu postacią dużo bardziej złożoną niż w książce. Grający go Rafe Spall jest znakomity w zaskakująco stonowanej kreacji (aktor lubi sobie poszarżować o czym mogłyśmy się przekonać w Haddzie Gabler czy Death of England). Udanym zabiegiem było powierzenie ról dziecięcych dorosłym (choć niewinnie wyglądającym) aktorom. Show kradnie David Moorst jako Dill, przyjaciel dzieci Atticusa. To już chyba taki jego zwyczaj. W sumie podobnie jak w Allelujah!, gdzie grał leniwego praktykanta szpitala czy w A Midsummer Night’s Dream, gdzie wywijał podniebne fikołki jako psotliwy elf. I pomyśleć, że chłopak w czasie pandemii „marnował się” jako barista w londyńskiej kawiarni…

Zabić drozda z pewnością na dużej zagości na londyńskiej scenie. Będziecie w Londynie, wybierzcie się koniecznie.
M.
Zdjęcie główne: The Other Richard
Zdjęcie produkcji: Marc Brenner