O Lungs miałam pisać w październiku zeszłego roku, po tym, jak obejrzałam to przedstawienie w londyńskim Old Vicu. Ale nie znalazłam czasu. Nie sądziłam, że kiedykolwiek uda mi się wrócić do tego tematu i przeżyć te same emocje i to dzięki tej samej parze aktorów. Niespodziewanie z pomocą przyszła … pandemia. Szukając sposobów na załatanie…
Wyróżnione
"Nothing is funnier than unhappiness"
Jeszcze trzy tygodnie temu świat był odrobinę lepszym miejscem. Dzisiaj czuję się jakbym była bohaterem filmu Soderbergha albo odcinka Black Mirror. Chciałabym już dojść do napisów końcówych, ale tylko pod warunkiem, że poprzedzałby go ckliwy happy end… Wracając do lepszych czasów… Na koniec lutego udało mi się zorganizować wyjazd do Londynu. Pogoda była okropna, słońce…