Hedda Gabler | Lyttelton Theatre London

Nigdy nie byłam wielką fanką tej sztuki Henrika Ibsena. Hedda Gabler nie wydawała mi się intrygującą postacią centralną. Ot, świeżo upieczona, a już znudzona życiem małżeńskim kobieta, która rozrywkę odnajduje w manipulowaniu ludźmi z najbliższego otoczenia. Pewnie nie wybrałabym tej sztuki jako cel wycieczki do Londynu, ale tak się złożyło, że w National Theatre pod tytułem Hedda Gabler podpisywały się trzy osoby, które bardzo cenię. Po pierwsze: reżyserskiej próby przeniesienia dramatu na deski londyńskiego teatru podjął się Ivo van Hove. Ten najmodniejszy w środowisku teatralnym Belg, który obecnie pracuje głównie w Londynie i Nowym Jorku, był reżyserem głośnej sztuki Widok z mostu pokazywanej również na ekranach polskich kin (i również czekającego mnie w maju Obsession z Judem Law). Po drugie: Patrick Marber – jeden z najciekawszych brytyjskich dramaturgów, autor scenariuszy filmowych (między innymi: Bliżej) –  przerobił tekst Ibsena, by zabrzmiał on na scenie bardziej współcześnie. Po trzecie: tytułowa rola przypadła w udziale Ruth Wilson – zdolnej brytyjskiej aktorce, do której – powiem szczerze – przekonywałam się dość długo, aż w końcu polubiłam ogromnie za sprawą znakomitej roli w serialu The Affair.

kulturalnie-po-godzinach-14

Akcja sztuki zaczyna się w chwili, gdy Hedda (Ruth Wilson) i Tesman (Kyle Soller) wracają z podróży poślubnej. Ona jest dumną córką generała, on – ambitnym naukowcem całkowicie poświęconym swojej pracy, liczącym na profesorki awans. Podczas gdy Tesman cieszy się małą stabilizacją – wspaniałą żoną, interesującą pracą oraz eleganckim mieszkaniem, ona umiera z nudów. W głębi duszy pogardza słabym i nijakim – z jej punktu widzenia – mężem. Z Brackiem (Rafe Spall), przyjacielem rodziny i jej dawnym adoratorem wplątuje się w dwuznaczną grę, choć bardziej niż namiętność kierują ją chęć zabicia czasu. Sytuacja nabiera rumieńców, gdy niespodziewanie w jej życiu pojawia się przyjaciel z lat młodzieńczych – pisarz Lovborg (Chukwudi Iwuji). Gdy pijany do nieprzytomności mężczyzna gubi rękopis swojego arcydzieła, Hedda podsuwa mu jeden z dwóch pistoletów ojca i .. myśl o samobójstwie. Po kryjomu pali manuskrypt, który wcześniej trafił w jej ręce. Ale po śmierci pisarza Hedda czuje wyłącznie głębokie rozczarowanie. Lovborg miał bowiem zginąć śmiercią piękną i tragiczną – od strzału prosto w serce, a skonał w kompromitujących okolicznościach … Tymczasem Brack domyśla się skąd pochodziła broń, którą miał przy sobie Lovborg. Ta wiedza daje mu w końcu upragnioną przewagę nad przyjaciółką. Hedda nie może znieść myśli, że ktoś ma nad nią kontrolę, wkrótce robi użytek z drugiego pistoletu generała Gablera.

kulturalnie-po-godzinach-12

Ivo van Hove zdążył poznać Heddę Gabler całkiem dobrze, gdyż wcześniej dwukrotnie wystawiał sztukę Ibsena – w Amsterdamie i Nowym Jorku. Wciąż jednak widzi w niej doskonały materiał do obróbki teatralnej. O tytułowej bohaterce mówi, że jest enigmą, tajemnicą, której pewnie nigdy w pełni nie poznamy. W londyńskim spektaklu nie stara się forsować swojego wyobrażenia o tej postaci. Zamiast przypinać jej łatkę, van Hove próbuje ukazać złożoność jej charakteru i ról, które przybiera, pozostawia jednak odbiorcom pole do własnych interpretacji.

kulturalnie-po-godzinach-7

Ruth Wilson błyszczy na londyńskiej scenie w wymagającej roli. Aktorka doskonale ukazuje skomplikowaną osobowość tytułowej bohaterki, jakby udało się jej dotrzeć w najgłębsze zakamarki duszy Heddy. Jest sprzecznością – bywa krucha i twarda, ciepła i zimna jak lód, uległa i dominująca. Zakłada różne maski w zależności od nastroju i sytuacji – raz jest znudzoną małżonką, innym razem – zołzą i przebiegłą manipulatorką. Choć otaczają ją ludzie, którzy mogliby jej dać miłość i wiele radości, bywa przejmująco samotna. Odmawia sobie szczęścia, świadomie odcinając się od świata, który wyciąga do niej rękę. Codzienność Heddę męczy i nuży, bo żyje w mylnym przeświadczeniu, że życie to teatr gestów, poetycko efektownych sytuacji. Spragniona piękna wciąga bliskie sobie osoby w niebezpieczną grę. Ale zamiast poczuć smak władzy nad innymi, sama pada ofiarą własnych pragnień.

kulturalnie-po-godzinach-13

Ruth Wilson – zupełnie jak bohaterka – raz irytuje i wkurza, by za chwilę zachwycić i zawładnąć widownią. Skupia na sobie uwagę nawet w tych scenach, w których nic nie mówi. Kroku dzielnie dotrzymują jej aktorzy, ale podobnie jak w życiu Heddy, tak i na scenie, są oni tylko dodatkami. Z trójki scenicznych towarzyszy najbarwniej wypada Rafe Spall, nawet jeśli w niektórych scenach ryzykownie szarżuje. Jest głośny, pewny siebie, agresywny i … niezwykle męski. Typowy samiec alfa.  Kyle Soller – drobny aktor o chłopięcej urodzie idealnie pasuje do roli zagubionego małżonka, który nie potrafi dotrzeć do żony ani jej zrozumieć. Chukwudi Iwuji tworzy przejmującą postać Lovborga, który z pozornie silnego mężczyzny zmienia się we wrak człowieka, tłamszonego przez własne słabości i lęki. Zupełnie odmienną kreację buduje Sinéad Matthews jako partnerka pisarza – Pani Elvsted. Aktorka wnosi w większości ponurą atmosferę przedstawienia odrobinę ciepła i radości. Jej energia i zapał kontrastuje z biernością i wycofaniem Heddy. Choć Pani Elvsted nie miała w życiu lekko, to – w przeciwieństwie do głównej bohaterki –  potrafi wziąć w los w swoje ręce i zawalczyć o szczęście. I to na uczciwych zasadach.

kulturalnie po godzinach

Akcja londyńskiej sztuki dzieje się w ogromnym, choć skromnie urządzonym salonie, do którego światło pada przez duże okno. Na środku pokoju stoi stary fortepian, pod ścianą kanapa, w oddali dumnie wiszą generalskie pistolety. Jedyną ozdobą pomieszczenia są bukiety róż niedbale włożone do wiader z wodą. Olbrzymia, otwarta scena, którą wymyślili sobie twórcy zapewniała idealną widoczność w teatrze – właściwie z każdego miejsca. Aktorzy nigdy nie wchodzą na scenę od kulis, korzystają wyłącznie z wejść przeznaczonych dla widzów, co sprawia, że są publiczność jest naprawdę blisko, staje się nie tyle obserwatorem, co uczestnikiem wydarzeń.

Ivo van Hove lubi efektowne rozwiązania sceniczne (pamiętajcie krwawy deszcz w sztuce Widok z mostu?). Ciekawa jestem, jak pomysły zastosowane w Lyttelton Theatre zostaną zaaranżowane na potrzeby dystrybucji kinowej. Przekonam się już niebawem*, gdy skuszę się na powtórkę. Dobrego nigdy za wiele.

*program pokazów znajdziecie na stronie nazywowkinach.pl

zdjęcia: Jan Versweyveld

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s