Co słychać na West Endzie – teatralny Londyn w drugiej odsłonie

Powroty do Londynu są zawsze miłe, a szczególnie wtedy, gdy czekają cię dwa wieczory pełne teatralnych wrażeń …

Zawsze to powtarzam, w dobie tanich przewoźników i hosteli wyjazd na spektakl nie jest ekstrawagancją. Oczywiście, funt wciąż ma się dobrze i nie rusza go nawet zbliżający się wielkimi krokami Brexit. Dlatego lepiej nie przeliczać wydanych kwot na złotówki, bo mina zrzędnie. Jednak wydanie 30-50 funtów za przyzwoite miejsce na widowni na West Endzie to wcale nie tak dużo, porównując do tego ile kosztuje bilet na przedstawienie w dużych miastach, zwłaszcza w Warszawie. A w pakiecie otrzymujemy najczęściej znakomitych twórców i gwiazdy, czasem o miedzynarodowej sławie. Moje wyjazdy nad Tamizę planuję ze sporym wyprzedzeniem, więc koszty rozkładają się zwykle na kilka miesięcy. Zawsze czekam na promocje linii lotniczych (zaskakujące jak często się pojawiają) i nocuję w tej samej sieci hoteli, bo stali klienci często korzystają z promocji (np. 3 noce w cenie 2). Bilety teatralne na spektakl będący głównym punktem wycieczki kupuję zwykle z wyprzedzeniem. Na spektakle dodatkowe decyduję się tuż przed wylotem (i wtedy korzystam ze zniżek online) lub już na miejscu w Londynie. Zresztą, kupowanie biletów na West End to niezła gimnastyka, ale można je nabyć taniej, czasem przed oficjalną ofertą. Trzeba wiedzieć gdzie szukać (po majowej wizycie w Londynie zbiorę to w jedną publikację, może się przydadzą tym, którzy jeżdżą lub planują teatralne wypady nad Tamizę).

kulturalnie-po-godzinach-1

O miłości do teatru i pierwszej wycieczce na West End, gdy obejrzałam Romeo i Julię w reżyserii Kenneth Branagh z Richardem Maddenem i Lily James oraz przeniesiony z Broadwayu The Spoils z Jesse Eisenbergiem w roli głównej pisałam tutaj. Pierwszy wyjazd udał się tak doskonale, że – jak to się mówi – połknęłam bakcyla. Pewnie za chwilę ponownie pakowałabym walizki, ale sprawy osobiste wzięły górę. Odbijam sobie jednak w roku 2017. Na styczniony wyjazd wybrałam dwie duże sztuki w National Theatre – The Red Barn i Heddę Gabler (o nich poniżej). W maju wybieram się na Obsession z Judem Law w reżyserii Ivo van Hove. Pozostałe sztuki na 3-dniowy wyjazd jeszcze nie są zaklepane, na szczęście jest w czym wybierać (od Davida Tennanta w Don Juanie, poprzez Damiena Lewisa w The Goat, or Who Is Sylvia? z muzyką PJ Harvey, aż po Imeldę Staunton i Imogen Poots w Who’s Afraid of Virginia Woolf?). Czekam tylko na fajne oferty cenowe. W lipcu nie mogłam sobie odmówić zobaczenia najgłośniejszego spektaklu tego roku, czyli Hamleta z Andrew Scottem, który ku mojej uciesze powraca na kilka tygodni na deski londyńskiego teatru. Zaś we wrześniu obejrzę piękną Siennę Miller i Jacka O’Connella w sztuce Tennessee Williamsa Cat on a Hot Tin Roof. 

kulturalnie-po-godzinach-5

The Red Barn, Lyttelton Theatre London

Na ten spektakl wybrałam się z powodu obsady i uczciwie się do tego przyznaję. Nie miałam okazji poznać prozy Georgesa Simenona, choć w Polsce wyszło kilka jego kryminałów (La Main, na bazie ktorego powstał spektakl The Red Barn nie pojawił się w naszym kraju, a w Wielkiej Brytanii poprzestano na jednym wydaniu). Nie znałam wcześniej żadnej sztuki wyreżyserowanej przez Roberta Icke, wszak ten młody reżyser debiutuje w National Theatre. Jednak zetknęłam się w mediach z nazwiskiem Brytyjczyka po głośnej adpatacji 1984 George’a Orwella w londyńskim Almeida Theatre oraz w kontekście jego najnowszej sztuki – wysprzedanego do ostatniego fotela Hamleta z Andrew Scottem.

Akcja The Red Barn toczy się w amerykańskim Connecticut podczas bardzo mroźnej zimy 1969 roku. Donald Dodd (Mark Strong) i jego żona (Hope Davis) z parą przyjaciół wracają z przyjęcia. Na zewnątrz szaleje zamieć, która nie pozwoli wszystkim bezpiecznie wrócić do domu. Ray znika bez śladu. Donald otacza opieką zrozpaczoną narzeczoną przyjaciela – Monę (Elizabeth Debicki).

ciąg dalszy tutaj

kulturalnie-po-godzinach-9

Hedda Gabler, Lyttelton Theatre London

Nigdy nie byłam wielką fanką tej sztuki Henrika Ibsena. Hedda Gabler nie wydawała mi się intrygującą postacią centralną. Ot, świeżo upieczona, a już znudzona życiem małżeńskim kobieta, która rozrywkę odnajduje w manipulowaniu ludźmi z najbliższego otoczenia. Pewnie nie wybrałabym tej sztuki jako cel wycieczki do Londynu, ale tak się złożyło, że w National Theatre pod tytułem Hedda Gabler podpisywały się trzy osoby, które bardzo cenię. Po pierwsze: reżyserskiej próby przeniesienia dramatu na deski londyńskiego teatru podjął się Ivo van Hove. Ten najmodniejszy w środowisku teatralnym Belg, który obecnie pracuje głównie w Londynie i Nowym Jorku, był reżyserem głośnej sztuki Widok z mostu pokazywanej również na ekranach polskich kin (i również czekającego mnie w maju Obsession z Judem Law). Po drugie: Patrick Marber – jeden z najciekawszych brytyjskich dramaturgów, autor scenariuszy filmowych (między innymi: Bliżej) –  przerobił tekst Ibsena, by zabrzmiał on na scenie bardziej współcześnie. Po trzecie: tytułowa rola przypadła w udziale Ruth Wilson – zdolnej brytyjskiej aktorce, do której – powiem szczerze – przekonywałam się dość długo, aż w końcu polubiłam ogromnie za sprawą znakomitej roli w serialu The Affair.

ciąg dalszy tutaj

 

Reklama

4 Komentarze Dodaj własny

  1. porta celeste pisze:

    „The Red Barn” było nieco rozczarowujące dla mnie – owszem, rozwiązania scenograficzne znakomite, ale w porównaniu z innymi spektaklami tego reżysera (genialną „Oresteją”, podczas której byłam tak przejęta, że nawet nie zauważyłam, że mnie ochlapali sztuczną krwią, czy obecnym WYBITNYM „Hamletem”) to było takie troszkę na pół gwizdka.
    Co do Londynu natomiast… W maju minie 10 lat od mojej pierwszej wizyty w teatrze tam. Przez ostatnie 4 wracam średnio co 2-3 miesiące, żeby oglądać potężne przedstawienia w National Theatre czy na West Endzie, skromne czytania sztuk na przedmieściach i by oczywiście być groundlingiem w Globe za 5 funtów, z obowiązkowym zimnym Globe Ale w dłoni. Przygody niezliczone, doświadczenia niezwykłe, przyjaźnie zawiązane w ten sposób absolutnie wyjątkowe (nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek w życiu będę stalkować ludzi pod stage door, ani że zaczną mnie rozpoznawać)… Z czasem człowiek się uczy, jak zdobyć najlepsze miejsce za najniższą cenę, który teatralny bar serwuje najbardziej frymuśne drinki, jak najszybciej dostać się z teatru w Southwark do teatru w Islington (two-show days!)… To potwornie wciąga. Sławy na scenie to tylko mała cząstka wszystkich rozkoszy i niespodzianek Theatrelandu. I cieszę się, że staje się to popularną rozrywką – 3 lata temu znajomi patrzyli na mnie jak na głupka, gdy mówiłam, że letni urlop spędzam w Anglii i będę codziennie chodzić do teatru.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Kulturalnie Po Godzinach pisze:

      Nie odbieraj mi frajdy z The Red Barn 🙂 Ale możliwe, że po Hamlecie będę myśleć podobnie do Ciebie…Już się nie mogę doczekać lipca. Żałuję bardzo, że tak późno zaczęłam jedźcić na spektakle do Londynu. Więc czuję, że opiero się rozkręcam. A skoro pasję dzielę z siostrą, to tak naprawdę ciąglę się nawzajem nakręcamy. No i jeszcze ślędzę Ciebie na blogu i Fb 🙂 Póki nie mogę jeżdżić do Londynu częściej niż raz na kwartał, to wybieram głośnie sztuki z gwiazdorską obsadą. Co do kupowania biletów, to prawda ciągle się człowiek uczy. Prosty przykład, kilka dni temu przed oficjalną sprzedażą kupiłam bilety przez LoveTheatre, chociaż wiedziałam, że dzień później będzie exclusive offer na TimeOut. Oczywiście przepłaciłam i to sporo, ale wolałam mieć tą pewność, że obejrzę Hamleta. Jeszcze nie zdarzyło mi się nikogo stalkować, na razie cieszę się przypadkowymi spotkaniami z aktorami. Ale nigdy nic nie wiadomo…
      Kto wie, może kiedyś skrzyżują się nam drogi w Londynie na West Endzie…Pozdrawiam 🙂

      Polubione przez 2 ludzi

  2. jasia pisze:

    Super, ale koniecznie trzeba bardzo dobrze znać angielski, żeby móc pójść na takie przedstawienie i jeszcze coś z niego wynieść:) Na razie jeszcze sobie na to nie mogę pozwolić, ale być może za kilka lat 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Kulturalnie Po Godzinach pisze:

      Prawda jest taka, że można się też troszkę przygotować i na przykład przeczytać sztukę w oryginale przed spektaklem. Oczywiście, zwykle dramaty są „przepisywane” specjalnie na potrzeby danego przedstawienia, więc na pewno nie będzie kropka w kropkę. Przy pierwszych spektaklach miałam obawy, że czegoś nie zrozumiem (nie jestem filologiem, ani nie mam angielskiego w małym paluszku). Było łatwiej niż się spodziewałam, choć uczciwie muszę przyznać, że Szekspir na pierwszy raz był jednak wyzwaniem :-). Ostatnio częściej wybieram sztuki współczesne. Pozdrawiam!

      Polubione przez 2 ludzi

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s