Wszystko zaczyna się od nieszczęśliwego wypadku samochodowego. Ginie w nim niejaka Alys Kyte. Ostatnią osobą, z którą kobieta rozmawia tuż przed śmiercią jest Frances Thorpe, przypadkowo znajdująca się w pobliżu miejsca zdarzenia. Na ratunek jest już jednak za poźno… Tak oto losy młodej dziennikarki przeplatają się z losami wpływowej rodziny Kyte’ów.
Frances Thorpe powołała do życia brytyjska pisarka Harriet Lane w powieści Alys, Always. Sceniczną wersję (z lepszymi żartami i ciekawszym zakończeniem) stworzyła Lucinda Coxon, autorka scenariusza do filmu Dziewczyna z portretu, zaś spektakl wyreżyserował dyrektor Bridge Theatre – Nicholas Hytner. Misją nowego teatru na kulturalnej mapie Londynu jest produkowanie dobrej jakości przedstawień, przystępnych dla każdego. I w tym kontekście przeniesienie literackiego bestsellera na teatralne deski wydaje się idealnym wyborem.

Krótki run (niecałe pięć tygodni) wpłynął pewnie na formę przedstawienia. Mamy tu zatem bardzo proste rozwiązania scenograficzne, co jednak nie przeszkadza twórcom zwinnie przenosić akcję opowieści z bogatej posiadłości Kyte’ów, do skromnego mieszkania Frances, zaglądając czasami do redakcji gazety i domu rodzinnego bohaterki. Muzyka na żywo (wiolonczela) nadaje produkcji ciekawą atmosferę.
Aktorzy tworzą interesującą galerię postaci. Na drugim planie wybija się zwłaszcza Robert Glenister jako sławny pisarz, Leah Gayer w roli jego córki Polly oraz Sylvestra Le Touzel jako szefowa działu literackiego gazety. Ale to przedstawienie należy niewątpliwie do Joanne Froggatt. Początkowo jej bohaterka – Frances jest tą miłą i pomocną dziewczyną z biura, która chętnie przyniesie kolegom kubek świeżej kawy i sprawnie załatwi biurowe sprawy. Szef nie pamięta jej imienia, a bezpośrednia przełożona obarczy ją słabym zleceniem. Ale przypadkowa znajomość z wpływowymi Kyte’ami niespodziewanie podniesie jej stutus społeczny i towarzyski. Nagle wszyscy zaczną ją zauważać i zabiegać o jej względy. W końcu nudne, szare życie kobiety ma szansę zmienić się na dobre. Frances musi tylko przejąć kontrolę…





Froggatt tworzy intrygującą antybohaterkę, której chce się kibicować. Subtelna, delikatna uroda sugeruje raczej miłe usposobienie, łagodność i uległość. Ale w rzeczywistości Frances trudno rozgryźć. Jest trochę jak Laura z serialu Kłamstwa, potrafi wziąć sprawy w swoje ręce i zawalczyć o siebie. Bo nikt inny za nią tego nie zrobi. Kyte’ów trochę jest szkoda, bo nie są złymi ludźmi. Jednak pozwalając dojść do głosu emocjom, bywają nierozsądni i naiwni. Twardo stąpająca po ziemi Frances, baczna obserwatorka i dobra słuchaczka, zaskakująco łatwo owija ich sobie wokół palca.
Alys, Always nie jest sztuką, która nie daje spokoju po wyjściu z teatru, dręczy godzinami, zmusza do refleksji i dyskusji. Ale to przedstawienie, które gwarantuje bardzo przyjemną i wartościową rozrywkę, w sam raz na sobotnie popołudnie.
(M.)
Artwork: Hugo Glendinning
Zdjęcia: Helen Maybanks