Ten film podzielił Wielką Brytanię, podobnie zresztą, jak sprawa wyjścia z Unii Europejskiej . The Guardian ocenił produkcję Channel 4 zaledwie na dwie gwiazdki, podczas, gdy inne dzienniki przyznały jej aż cztery. Cóż, krytykom z Wysp najwyraźniej trudno obiektywnie ocenić film, zapominając o swoich politycznych preferencjach. Na szczęście, my widzowie znad Wisły mamy ten luskus, że Brexit możemy oglądać z chłodnym dystansem.
Scenariusz filmu wyszedł spod pióra najpopuralniejszego dramaturga teatralnego w Londynie, który specjalizuje się w komediach politycznych – Jamesa Grahama. W angielskiej stolicy miałam okazję oglądać jedną jego sztukę, nagrodzoną Olivierem, Labour of Love z Martinem Freemanem w roli polityka Partii Pracy. Urzekł mnie błyskotliwy, dowcipny tekst i przede wszystkim to, jak sztuce, tak mocno osadzonej w brytyjskich realiach politycznych, można nadać uniwersalny wydźwięk, który trafia do każdego odbiorcy. To samo można poczuć oglądając Brexit (dostępny na HBOGo) – produkcję, która ujawnia kulisy angielskiej kampanii na rzecz wyjścia z Unii.
Nie spodziewacie się jednak ostrej krytyki, albo nagonki na twórców kampanii Leave. Graham nie ma najmniejszej ochoty wskazywać palcem winnych zaistniałego chaosu politycznego w Wielkiej Brytanii. Nie skupia się na wyniku. Chce natomiast poznać i zrozumieć proces, który spowodował polityczne turbulencje. Dlatego głównymi bohaterami filmu czyni nie polityków (choć i oni pojawiają się wielokrotnie na ekranie), ale osoby, które zbudowały strategię obu kampanii – Craiga Olivera (Remain) i Dominica Cummingsa (Leave).
Oliver, grany przez znakomitego Rory’ego Kinneara, błędnie próbuje odwoływać się do zdrowego rozsądku angielskich obywateli. Cummings celuje za to bezbłędnie – w emocje Brytyjczyków. Tworzy proste przekazy, czarno-białe wizje i mocne hasło: vote leave, take back control (głosuj za odejście, odzyskaj kontrolę). Wynajmuje nawet autobus, na którym umieszcza kwotę, którą państwo wydaje tygodniowo na składki unijne (350 milionów funtów!) i zapowiada przekazanie jej na ukochany Narodowy Fundusz Zdrowia. Co, z tego, że kwota wzięta z sufitu? Najważniejsze, że przemawia do wyobraźni głosujących. Wahającym się politycznie internautom Cummings „zaserwuje” miliardy postów promujących Brexit. Bo, dzięki współpracy ze specjalistami z Cambridge Analytica i stworzonym przez nich algorytmowi, doskonale wie, kto jeszcze waha się w podjęciu ostatecznej decyzji.
Z przyjemnością ogląda się Benedicta Cumberbatcha w roli stratega, który poprowadził eurosceptyków do zwycięstwa. Śledzenie pokręconego, ale równocześnie piekielnie błyskotliwego toku myślowego Cummingsa, jest równie wciągające, co rozwiązywanie zagadek z serialowym Sherlockiem. Obaj bohaterowie mają ze sobą wiele wspólnego – są złośliwi, cyniczni i szalenie inteligentni. To jest ta kombinacja cech, z którymi Cumberbatch radzi sobie po mistrzowsku.
Brexit, wyreżyserowany przez Toby’ego Haynesa (znany z Black Mirror – USS Callister), to wciągający, dający do myślenia film, zwłaszcza w kontekście tego, jak rozwój nowoczesnych technologii i stosowanie technik manipulacyjnych, może wpływać na przebieg demokratycznych wyborów. To również doskonała rozrywka, dzięki sporej dawce dowcipu i ironii oraz dynamicznemu montażowi. Śmiem twierdzi, że gdyby scenariusz Jamesa Grahama zamiast to brytyjskiej telewizji trafił do hollywoodzkiego studia, powstałby hit na miarę The Big Short.
(M.)
Muszę obejrzeć! Nawet nie wiedziałam o istnieniu takiego filmu 🙂 Temat ciekawy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Koniecznie! Polecam 😉
PolubieniePolubienie