Strategia mistrza

Dla milionów ludzi na całym świecie śledzących jego sportowe dokonania był niekwestionowanym bohaterem. Wzbudzał podziw nie tylko jako sportowiec, ale również jako człowiek, który oszukał śmierć, gdy po latach walki z rakiem wrócił do wyczynowego kolarstwa. Dla sporowców był inspiracją, dla chorych – nadzieją. Gdy w prasie pojawiały się pierwsze oskarżenia o doping, większość machała na nie ręką. Świat potrzebował pozytywnych wzorców, właśnie takich jak Lance Armstrong. Olimpijczyk, mistrz świata w kolarstwie, filantrop, człowiek, który oszukał śmierć. Wygrywanie miał we krwi. Dosłownie.

Historię dożywotnio zdyskwalifikowanego za stosowanie niedozwolonych środków dopingujących, Lance Armstronga, opowiada angielski reżyser Stephen Frears (Tajemnica Filomeny) oraz scenarzysta John Hodge (Trainspotting, Niebiańska plaża). Podstawą scenariusza jest książka irlandzkiego dziennikarza Davida Walsha, Seven Deadly Sins: My Pursuit of Lance Armstrong, którego kolarz w filmie pieszczotliwe nazywa „małym trollem”. Zakochany w kolarstwie dziennikarz sportowy przez kilka lat niestrudzenie prowadził śledztwo w sprawie zażywania przez kolarza niedozwolonych substancji. Ta kwestia najbardziej interesuje również Frearsa. Dlatego w filmie nie zobaczymy początków kariery sportowca, ani morderczych treningów, nawet przezwyciężanie śmiertelnej choroby złoży się w filmie zaledwie na kilka scen, przyjrzymy się za to z bliska mechanizmowi działania największego dopingowego procederu w dziejach zawodowego kolarstwa.

Frears nie ma litości dla swojego bohatera. Pokazuje go w złym świetle. Przede wszystkim pokazuje go jako sportowego przeciętniaka, który w górskich długodystansowych wyścigach nie załapałby się nawet do pierwszej dziesiątki. Kolarza, który tak bardzo chce znaleźć się na podium, że sięgnie po wszystkie możliwe środki. To Armstrong jako pierwszy namówi swoich kolegów z drużyny do kupna środka dopingującego o nazwie EPO , a po wyjściu ze szpitala po ciężkiej chorobie od razu zapuka do drzwi doktora Ferrari, z którym przez lata będzie grał na nosie Amerykańskiej Agencji Antydopingowej. Nawet działalność charytatywna bohatera nie jest dla twórców filmu powodem, by pokazać go z bardziej ludzkiej strony. Armstrong wygłasza motywujące przemówienia o walce z chorobą, ale gdy gasną światła i zamykają się drzwi sal konferencyjnych, sportowiec przyzna, że mówi, tylko to, co inni chcą usłyszeć. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, aż tak surowego potraktowania Armstronga (filmowcy mają skłonność do pokazywania ludzkich stron nawet najgorszych bohaterów).

W konwencji zaproponowanej przez Frearsa idealnie sprawdza się Ben Foster. Aktor, który do tej pory zwykle musiał zadowolić się drugoplanowymi rolami (polecam uwadze Wydarzyło się w TeksasieNa śmierć i życie), w końcu trafił na rolę idealną dla siebie. Nie tylko dlatego, że Foster urodą przypomina Lance’a Armstronga, ale przede wszystkim dlatego, że znakomicie nadaje się do grania niejednoznacznych postaci. Jego wygląd nie budzi sympatii, ale gdy uśmiechnie się szeroko, miękną kolana. Jest jednak w tym jego uśmiechu coś niepokojącego, czasem sztucznego. Jego bohater to nie tylko cyniczny drań, który przeciwników zastrasza szantażem i pozwami sądowymi, to również znakomity biznesmen, który wie jak sprzedać swoje nazwisko, a jednocześnie zdobyć podziw i uznanie opinii publicznej.

Aktor skrupulatnie przygotował się do roli. Zrzucił kilka kilogramów i w zaledwie 6 tygodni zamienił się kolarza, choć nigdy wcześniej nie jeździł na profesjonalnym rowerze. Trenował pod okiem szkockiego kolarza Davida Millara, który na planie filmu pracował jako konsultant, współpracował z 10 kolarzami, weteranami europejskich szos, a z ekipą Garmin trenował w czasie 2-tygodniowego wyścigu w Kolorado. Opanował też charakterystyczny styl jazdy swojego bohatera – pięty wysunięte na zewnątrz, plecy wygięte w łuk, specyficzny ruch biodrami i gesty. Ale to jeszcze nic. Foster zdecydował się na dość kontrowersyjny krok. Wziął udział w programie dopingowym, w którym uczestniczył zhańbiony kolarz. W wywiadzie dla The Guardian żartował, że nie poleca tej metody innym aktorom. Bo to ciężka chemia, która kompleksowo wpływa na organizm. Ma wiele skutków ubocznych.

Na drugim planie też jest ciekawie: świetny jak zwykle Chris O’Dowd w roli dociekliwego dziennikarza, Jesse Plemons – jako członek zespołu kolarskiego, którego dręczą etyczne dylematy oraz Lee Pace jako pazerny agent.

Pamiętam, że opinie krytyków po tegorocznym festiwalu w Toronto, w czasie którego premierę miała Strategia mistrza, nie były zbyt entuzjastyczne. Może dlatego podchodziłam do filmu Frearsa ze sporym dystansem. Byłam przekonana, że po seansie przyjdzie mi napisać (jak zazwyczaj w przypadku filmów biograficznych), że ta świetna historia zasłużyła na lepszą filmową opowieść. Ku mojemu zaskoczeniu wyszłam z kina bardzo zadowolona. Nie interesowało mnie, jak to się stało, że Armstrong został kolarzem, jego dzieciństwo, inspiracje, nie interesowało mnie jego życie osobiste i rodzinne, jego działalność charytatywna (wszyscy chyba pamiętają żółte opaski). I tego nie dostałam. Ciekawiły mnie kulisy największej afery dopingowej w sporcie i to szczegółowo opisuje Strategia…. A że Armstrong został potraktowany przez twórców filmu jak kłamca i cyniczny drań? Cóż … człowiek, który zadrwił ze sportu, kibiców i całego świata, chyba sobie na to zasłużył.

 

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s