Nawet jeśli lata beztroskiej młodości masz już dawno za sobą, nie szkodzi! Gwarantujemy, że prezentowane poniższej filmy przypadną Ci do gustu.
Publikacja jest kontynuacją najpopularniejszego zestawienia, które pojawiło się na naszym blogu. Jeśli przegapiliście poprzednie wpisy, wystarczy klinąć na: FILMY O NASTOLATKACH.

Do tej pory Greta Gerwig grała w fajnych produkcjach i współtworzyła scenariusze filmowe ze swoim partnerem – Noah Baumbachem (Frances Ha, Mistress America). Tym razem samodzielnie napisała scenariusz i spróbowała sił za kamerą i od razu z wyśmienitym skutkiem. Podczas gdy w poprzednich obrazach, Amerykanka skupiała się na kwestii przyjaźni, w Lady Bird analizuje relacje między matką i dorastającą córką. Christine „Lady Bird” McPherson (w tej roli utalentowana Saoirse Ronan) to wychowanka katolickiej szkoły i artystyczna dusza. Dorastająca dziewczyna chce od życia więcej niż rodzice mogą jej w tej chwili zapewnić. Jej marzeniem jest to, by wyrwać się z zaściankowego miasteczka (akcja filmu toczy się w kalifornijskim Sacramento w 2002 r.) i uciec na wymarzone studia do Nowego Jorku albo przynajmniej do Connecticut, gdzie całkowicie mogłaby się oddać się sztuce i kulturze. Zanim tego to jej się uda, przejdziemy z bohaterką przez ponad godzinną wędrówkę przez jej świat, pełen niepewności, marzeń, pierwszych miłości, problemów i trudnych decyzji.
Lady Bird to cudownie uchwycona przez Gerwig historia dorastania. Dotyka dość klasycznych problemów młodych ludzi na skraju dorosłości. Jej przewagą jest jednak sposób w jaki została opowiedziana. Niezwykle szczery, ale i za razem subtelny przekaz filmu wynika z tego, że scenariusz do niego pisało samo życie. W filmowej Christine jest dużo niesamowice dużo z prawdziwej Grety Gerwig.

Timothée Chalamet gra nastolatka o imieniu Elio, który podczas wakacji spędzonych w rodzinnej posiadłości w słonecznej Italii odkrywa swoją seksualność. Armie Hammer wciela się w postać przystojnego doktoranta Olivera, który przez kilka tygodni gości u rodziców chłopaka . W tym uroczym zakątku świata czas płynie wolno i leniwie, na intelektualnych dyskusjach, oraz drobnych przyjemnościach – od kąpieli wodnych i przejażdżek rowerowych, po smakowanie owoców prosto z drzewa. Luca Guadagnino po raz kolejny pokazuje swoją ojczyznę (wcześniej w Jestem miłością i Nienasyceni) tak pięknie i zmysłowo, że ma się ochotę pakować walizki.
Niezwykła jest ekranowa chemia, która łączy odtwórców głównych ról. Wyraźnie czuć namiętność i napięcie między nimi, nawet jeśli reżyser unika rejestrowania miłosnych uniesień młodych kochanków. W zasadzie, można odnieść wrażenie, że dla Guadagnino nie ma znaczenia homoseksualny charakter związku bohaterów, bo opowiedziana tu historia ma bardziej uniwersalne przesłanie. Chodzi bowiem o pokrewieństwo dusz, które szukają bliskości i zrozumienia w drugim człowieku. Można zarzucić włoskiemu twórcy, że zbytnio wszystko wygładza i idealizuje. Ale czy nie właśnie tak wspominamy nasze pierwsze nastoletnie miłości?

Sutter Keely (Miles Teller) jest zawsze uśmiechnięty, wygadany, zwykle lekko wstawiony. Ma pracę i świetną dziewczynę. Jest duszą towarzystwa, żadna impreza nie ma prawa odbyć się bez niego. Sutter żyje chwilą, liczy się tylko to, co tu i teraz. Pewnego dnia, przybity zakończeniem związku z Cassidy, upija się do nieprzytomności i zasypia na trawniku. O szóstej rano budzi go Aimee Finicky (Shailene Woodley), która po okolicy rozwozi gazety. Dziewczyna jest koleżanką ze szkoły Suttera i jego całkowitym przeciwieństwem – poukładana, pracowita, nie chodzi na imprezy, nie ma byłych chłopaków i jest świetna z geometrii. Między nastolatkami rodzi się przyjaźń, która w przypadku Aimee szybko przeradza się w coś więcej.
Aimee i Sutler w filmie Jamesa Ponsoldta są sobie nawzajem potrzebni. On przekonuje dziewczynę, by nie rezygnowała z marzeń o college’u ze względu na swoją matkę, której musi pomagać, ona pomaga mu odnaleźć ojca. I choć spotkanie z odnalezionym po latach rodzicem bardzo rozczaruje chłopaka, to wydarzenia tego dnia spowodują, że Sutter w końcu przemyśli swoje postępowanie, a zwłaszcza problem z alkoholem, który o mało nie doprowadził do nieszczęścia.

Cameron Post (Chloë Grace Moretz) to nastolatka z Montany, którą ciotka (rodzice zginęli w wypadku) umieszcza w ośrodku zajmującym się nawracaniem młodzieży. Powodem zesłania jest romans z najlepszą przyjaciółką. Szefem ośrodka jest surowa doktor Lydia oraz nawrócony gej, a ich terapia polega w dużej mierze na wzbudzaniu w homoseksualnych dzieciach odrazy i niechęci do samych siebie. W God’s Promise Cameron zawiera nowe przyjaźnie, co pozawala jej przetrwać trudy terapii. Najlepiej dogaduje się z Adamem (Forrest Goodluck), synem aspirującego polityka (syn – gej zagrażał wizerunkowi, więc ojciec wysłał go do ośrodka) oraz Jane Fondą (Sasha Lane) – dziewczyną bez nogi, którą zamknął tu ojczym – gorliwy katolik.
Złe wychowanie Cameron Post to nie jest film lekki i przyjemny. Ale warto na niego zwrócić uwagę, zwłaszcza, że amerykańska filmografia w ostatnim roku sporo uwagi poświęciła kontrowersyjnemu tematowi jakim jest/ było leczenia nastolatków z homoseksualizmu (podobny temat został podjęty przez Joela Edgertona w Wymazać siebie). Złe wychowanie… zdobyło nagrodę dla najlepszego dramatu na prestiżowym festiwalu Sundace. Doceniam dojrzałość spojrzenia amerykańskiej reżyserki oraz to, że pozostawia widzowi furtkę do własnych ocen (w pewnym momencie można się zastanawiać, kto jest gorszy – ludzie prowadzący terapię czy rodzicie, którzy wysłali tam swoje potomstwo).

The Fundamentals of Caring miał swoją premierę na festiwalu Sundace w 2016 roku. Zresztą film Roba Burnetta, oparty na prozie Jonathana Evisona, idealnie wpisuje się w klimat dramedy – ukochany gatunek prestiżowego przeglądu filmów niezależnych, który powoli staje się jego znakiem rozpoznawczym. To historia Bena (Paul Rudd), który po tragicznej śmierci syna i rozpadzie małżeństwa, podejmuje pracę opiekuna. Jego pierwszym pacjentem zostaje Trevor (gwiazda Mojej łodzi podwodnej – Craig Roberts) – wyszczekany 18-latek przykuty do wózka. Właściwie nieźle się dobrali – jeden sparaliżowany emocjonalnie, drugi – fizycznie. Początkowa niechęć bohaterów przerodzi się w przyjaźń po tym, jak wyruszą w improwizowaną podróż do najdziwniejszych miejsc w Stanach… W filmie Burnetta wszystko toczy się według ogranych schematów, a jednak seans przynosi niespodziewanie dużo frajdy. Rudd i Roberts błyszczą w swoich rolach, a ich ekranowa chemia pozwala zapomnieć, że już to wszystko w kinie widzieliśmy.

Film Drake’a Doremusa jest nieskomplikowaną opowieścią o znaczne bardziej skomplikowanym uczuciu. Anna (Felicity Jones) jest Brytyjką i podczas studiów w USA poznaje Jacoba (Anton Yelchin), w którym natychmiast się zakochuje. Sielanka nie trwa długo, bo dziewczynie kończy się wiza, nie zważając jednak na konsekwencje prawne, decyduje się nielegalnie przedłużyć swój pobyt za oceanem. Lekkomyślna decyzja dziewczyny ostatecznie skutkuje zakazem ponownego wjazdu na teren Stanów. Jacob niechętnie myśli o przeprowadzce do Wielkiej Brytanii. Ich drogi rozchodzą się, oboje znajdują nowych parterów i wbrew łączącemu ich uczuciu, na nowo układają sobie życie. Miłość to nie tylko motyle w brzuchu, ale także kompromisy i poświęcenia i to właśnie twórcy Do szaleństwa wyraźnie akcentują.

Co prawda, miało być o filmach, ale możemy zrobić wyjątek od tej zasady. Brytyjski serial przyniósł nam taką frajdę, że grzechem byłoby go nie uwzględnić.
Niby zaczyna się jak typowa produkcja o nastolatkach – chłopak poznaje dziewczynę… Ale brytyjski serial End of the F***ing World, oparty na nagradzanej powieści graficznej Charlesa Forsmana, wymyka się wszelkim schematom. 17- letni James (świetny Alex Lawther) jest samozwańczym psychopatą. Kiedy miał 9 lat włożył rękę do frytkownicy, by coś poczuć, bo na ogół nie czuje nic. Może poza chęcią zabijania. Ma na sumieniu wiele istnień (od motyli po koty i zające), ale marzy mu się większa zwierzyna … I wtedy pojawia się ona – zbuntowana outsiderka. Alyssa (Jessica Barden) dla odmiany czuje i mówi zbyt wiele. Kocha przeklinać i prowokować. James jeszcze nie wie, gdzie doprowadzi, go ta szkolna znajomość, ale wie jak się zakończy (przed jego oczami pojawiają się wizje śmierci dziewczyny). Najpierw trzeba przywalić ojcu w nos, ukraść jego samochód i … ruszyć w drogę…. Naiwność głównych bohaterów jest rozbrajająca. On zgrywa rolę twardziela, który zimną krwią załatwi każdego, ona pyskatą małolatę, która lubi seks. Ale maski, które przyjmują w końcu spadną, obnażając ich strach przed światem oraz rozczarowanie względem rodziców (nieobecnych lub obojętnych).

Alistair Ryle (Sam Claflin) oraz Miles Richards (Max Irons) to studenci pierwszego roku na Oxfordzie, którzy jednocześnie starają się o uczestnictwo w elitarnej 10 – osobowej grupie. Dla pierwszego dostanie się do klubu to kwestia honoru. Jego starszy brat, który uchodzi za legendę Riot Club, wysoko zawiesił poprzeczkę. Ryle wyraźnie nie radzi sobie z konkurencją, gdy w pewnym momencie przewagę zyskuje Richards, chłopak nie waha się ani chwili i zadaje cios poniżej pasa. I nie ma znaczenia fakt, że rywalizacja ma charakter zabawy, bo miejsca w klubie wystarczy dla obu. Tymczasem Milesowi wyraźnie schlebia propozycja przyłączenia się do klubu, ale nie dąży do niej za wszelką cenę. Podczas uroczystej kolacji, gdy sprawy obierają niespodziewany obrót, tylko on – pomimo buzującego w głowie alkoholu – potrafi myśleć w miarę logicznie. Ale wówczas już jest za późno. The damage is done…
Klub dla wybrańców powstał na bazie popularnej sztuki Posh. Autorka dramatu oraz filmowego scenariusza, Laura Wade, spędziła sporo czasu zgłębiając wiedzę na temat sekretnej społeczności Bullingdon Club. Elitarny oxfordzki klub, który zyskał rozgłos ze względu na zamożność swych członków oraz urządzane przez nich huczne biesiady połączone z demolowania knajp, stał się inspiracją do napisania sztuki. Choć Wade bohaterami dramatu czyni dwóch młodzieńców, to jednak wyraźnie czuć, że mniej interesują ją jednostki wchodzące w skład owej grupy, ciekawsza jest dbałość o zachowanie tradycji oraz modus operandi grupy. Możesz robić, co ci się żywnie podoba, o ile po sobie posprzątasz (co w w praktyce oznacza – o ile cię na to stać) – główna zasada działania. Pomimo kilku scenariuszowych potknięć (kilka intrygujących wątków nie zostaje rozwiniętych), film ogląda się dobrze. Spora w tym zasługa świetnej, młodej i obiecującej obsady.

Eilis Lacey (Saoirse Ronan) wiedzie spokojne życie w irlandzkim miasteczku. Uczęszcza na kurs księgowości, dorabia w miejscowym sklepiku i znosi humory złośliwej właścicielki. Lepsza praca czy małżeństwo pozostają w sferze marzeń. Kiedy więc pojawia się okazja wyjazdu do Ameryki, dziewczyna długo się nie waha. Nawet jeśli pogoń za marzeniami oznacza rozłąkę z ukochaną matką i siostrą. Ale Nowy Jork wydaje się obcy i niedostępny. Eilis trudno odnaleźć się w nowej rzeczywistości, co potęguje jej tęsknotę za rodzinnym domem. Pewnego dnia poznaje Tony’ego (Emory Cohen) – uroczego i dowcipnego syna włoskich emigrantów, dzięki któremu życie dziewczyny nabierze rumieńców. Niebawem splot okoliczności sprawi, że wróci do rodzinnego miasteczka. Tam pozna Jima (Domhnall Gleeson), który zaoferuje jej wszystko, o czym niegdyś marzyła: szczęśliwe życie w Irlandii.
Operująca minimalnymi środkami wyrazu Saoirse Ronan tworzy postać z krwi i kości. Ekranowa wiarygodność aktorki pozwala widzowi wczuć się we wszystkie stany emocjonalne bohaterki. Bez trudu rozumiemy jej tęsknotę za rodziną i ojczyzną, jej zauroczenie skromnym hydraulikiem o włoskich korzeniach i w końcu fascynację bogatym Irlandczykiem. Ostatecznie widz staje przed takim samym trudnym wyborem jak Eilis. Komu kibicować? Zarówno utalentowany rudzielec – Domhnall Gleeson, jak i Emory Cohen, który jest chyba największą aktorską niespodzianką filmu (w Drugim obliczu, gdzie grał syna Bradleya Coopera, wypadł średnio) – tworzą świetne aktorskie kreacje. Co więcej, twórcy filmu nie muszą konfrontować we wspólnych scenach aktorów walczących o względy dziewczyny . Bo to co najważniejsze, w filmie Johna Crowleya wcale nie rozstrzyga się w słowach i gestach, ale w tym, co niedopowiedziane – ale namacalne. A tak jest z aktorską chemią w tym miłosnym trójkącie.
Ciekawie napisane-zachęcające opisy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba