Frances Ha jest dowodem na to, że nie tylko ogromny budżet filmu i znane nazwiska gwarantują dobrą jakość. Ten niskobudżetowy i biało-czarny film, któremu bliżej do europejskiego kina sprzed kilkudziesięciu lat, niż do amerykańskich superprodukcji skradł niejedno serce. Duża w tym zasługa grającej główną rolę i współscenarzystki, Grety Gerwig, jak również niezwykle optymistycznego przesłania i niewymuszonego, lekkiego humoru.
Frances Ha opowiada historię niestandardową, bo o kobiecej przyjaźni i choć wielu pokusiłoby się w tym miejscu o romantyczny wątek, to twórcy filmu na szczęście nie poszli w tym kierunku. Tym samym wybronili swój obraz oryginalnością i lekkością historii. Frances i Sophie znają się jak łyse konie. Jedna bez drugiej nie potrafi żyć, wspólnie snują plany na przyszłość (Frances jako wybitna tancerka, a Sophie światowej sławy wydawca), wspólnie imprezują i zwierzają z problemów. Mówią o sobie, że są jak para lesbijek, która już nie uprawia seksu. W końcu Frances w imię przyjaźni zerwała ze swoim chłopakiem, który proponował jej wspólne mieszkanie i opiekę nad kotami. Umowa najmu wiążąca koleżanki była jednak tylko pretekstem do pożegnania się z nie do końca perfekcyjnym facetem, ale tą decyzją Frances udowodniła, że to Sophie jest u niej na pierwszym miejscu. Jak się później jednak okazało, Sophie nie jest tak samo lojalna wobec swojej kumpeli i wyprowadza się do Tribeci, bogatszej dzielnicy Nowego Yorku, nie tylko doprowadzając Frances do rozpaczy, ale i wtrącając w finansowe bagno.

Trudno w filmie znaleźć słabe punkty. Bo Frances Ha to nie tylko niebanalny scenariusz i błyskotliwe dialogi, ale również doskonała oprawa muzyczna (rewelacyjnie dobrany temat muzyczny Davida Bowie, Modern Love) czy zjawiskowe czarno-białe zdjęcia. Ale sukces filmu, to też duża zasługa Gerwig, która nie bez kozery nazywana jest Woody Allenem w spódnicy (w końcu Allen też maczał palce w jej sukcesie, zapraszając do udziału w Zakochani w Rzymie). Jej postać jest tak autentyczna, że można by przypuszczać, że gra samą siebie. Może jest w tym dużo prawdy, w końcu aktorka współtworzyła scenariusz, a do obsady zaprosiła swoich rodziców. Nawet jeżeli w życiu prywatnym jest tak zakręcona, niezdarna i nieporadna życiowo jak jej bohaterka, to i tak nic nie stoi jej już na przeszkodzie w karierze. Tak samo jak publiczność pokochała Frances, tak samo pokochała Gretę.
Film Noaha Baumbacha urzeka przede wszystkim prostotą. W przypadku tak świetnego scenariusza nie było potrzeby sięgania ani po znane nazwiska z branży, ani żadne fajerwerki. Historia broni się sama. To też jeden z tych filmów, po których wychodzi się z kina i chce się o nim opowiadać. Tak ogromny ładunek pozytywnej energii zawarty w niewiele ponad stu minutach działa cuda. I pomyśleć, że wystarczyło wymyślić postać niezdarnej dwudziestoparolatki, kochającej taniec i swoją przyjaciółkę, by powstało coś tak bogatego w emocje. Już dziś jestem przekonana o tym, że będzie to nie tylko najlepszy film tego lata, ale i całego roku.
Fajna recenzja, chyba się wybiorę do kina… 🙂
PolubieniePolubienie
Po przeczytaniu Twojej recenzji zarezerwowałam bilety do kina 😉 Myślę, że się nie zawiodę.
PolubieniePolubienie
Tak, zgadzam się Frances Ha jest jednym z lepszych filmów tego roku. Greta Gerwig jest w tej roli przezabawna i bardzo wiarygodna.
PolubieniePolubienie