Co roku polskie kina omija sporo interesujących tytułów. Na szczęście coraz więcej filmów można znaleźć na płytach dvd lub w kinach internetowych. Dziś prezentujemy kilka obrazów, które nie trafiły do regularnej dystrybucji kinowej, a zasługują na uwagę.
Inne ciekawe propozycje spoza repertuaru kinowego znajdziecie w poprzednich wpisach z tego cyklu, pod tagiem POZA REPERTUAREM.
Trespass Against Us
Ostatnio rzadko można oglądać Michaela Fassbendera w kameralnych produkcjach, a przecież wszyscy doskonale pamiętamy jego świetną rolę w Fish Tank. Dlatego warto sięgnąć po Trespass Against Us. Ale w angielskiej produkcji znalazły się również inne nazwiska, obok których miłośnikowi brytyjskiej kinematografii trudno przejść obojętnie. Na ekranie Fassbenderowi towarzyszą bowiem Brendan Gleeson oraz Rory Kinnear.
Trespass Against Us to historia Chada (Michael Fassbender), trzydziestoparoletniego mężczyzny, który wraz z rodziną zamieszkuje w przyczepie gdzieś na przedmieściach miastach. Za dnia spędza czas z dziećmi, uczy je jazdy samochodem, ogląda telewizję, w nocy – zakłada kominiarkę i – na polecenie ojca (Brendan Gleeson) – włamuje się do bogatych posiadłości albo wykonuje kaskaderskie sztuczki samochodem uciekając przed lokalną policją. Marzy jednak, by porzucić gangsterskie życie i wynieść się do własnego domu. Ale przede wszystkim chce być daleko od wścibskiego i apodyktycznego ojca, który nie pochwala edukacji dzieci i nie widzi nic złego w życiu na bakier z prawem. Obraz Adama Smitha nie jest skomplikowany, ale dotyka ważnych kwestii. Mówi o lojalności, trudnych relacjach z ojcem, odpowiedzialności za rodzinę i skomplikowanych wyborach życiowych. Reżyserowi, Adamowi Smithowi, udało się stworzyć całkiem wiarygodny obraz człowieka uwikłanego w życie z własnym ojcem, od którego szuka ucieczki.
Rules Don’t Apply
W filmie napisanym i wyreżyserowanym przez aktora Warrena Beatty na chwilę przenosimy się do dawnego Hollywood. Lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte, gdy produkcja filmów szła pełną parą, a każdy choć na chwilę chciał się ogrzać w blasku gwiazd. Chciała tego również Marla Mabrey, początkująca aktorka i zagorzała katoliczka, która wraz z matką przyjeżdża na Wybrzeże, by pracować dla milionera związanego z branżą filmową, człowieka – legendy – Howarda Hughesa (Warren Beatty). Jednak dziewczyna szybko się rozczarowuje. Okazuje się, że jej wymarzony pracodawca to człowiek nieprzewidywalny, który utrzymuje przeszło 30 młodych aktorek na kontrakcie, zapewniając im także eleganckie wille i rozrywki, ale właściwie nie ma dla nich czasu. Na szczęście gadatliwa i sympatyczna Marla szybko znajduje bratnią duszę. Z pracującym dla Hughesa, kierowcą Frankiem Forbesem, zaczyna łączyć ją coś więcej niż przyjaźń.
Rules Don’t Apply nawiązuje klimatem do innych filmów o złotych latach Fabryki Snów. Chociaż nie ma humoru Śmietanki towarzyskiej Woody’ego Allena, ani zwariowanych pomysłów Ave Cezar braci Coen, to jednak warto po niego sięgnąć, zwłaszcza, że stanowi ciekawe połączenie komedii romantycznej, dramatu i biografii. A sam Howard Hughes został potraktowany z lekkim przymrużeniem oka (zupełnie inaczej niż w Aviatorze Martina Scorsese). Zerknijcie koniecznie na obsadę. Werren Beatty zebrał imponującą obsadę do swojego filmu (Lily Collins, Annette Bening, Alden Ehrenreich, Alec Baldwin, Martin Sheen, Matthew Broderick, Candice Bergen, Oliver Platt, Ed Harris i Steve Coogan).
The Edge of Seventeen
Nadine czuje się nierozumiana i porzucona przez wszystkich: przez zmarłego ojca, matkę cierpiącą na chorobę afektywną dwubiegunową, z którą ciężko się dogadać, przez brata – szkolną gwiazdę sportu, a nawet – najlepszą przyjaciółkę, która po kryjomu aranżuje miłosne schadzki z jej bratem. Jakby tego mało Nadine wzdycha bez wzajemności do jednego chłopaka, nie zauważając zupełnie zakochanego w niej po uszy Erwina. Nie lubi siebie, własnego ciała … Postanawia się zabić, ale zanim odważy się na ten desperacki czyn, udaje się do swojego nauczyciela. Ten zamiast przejąć się planami uczennicy, przekomarza się z nią i pół żartem pół serio próbuje wspólnie przerobić nastoletnie problemy.
The Edge of Seventeen to komediodramat typu coming-of-age jakich wiele. Mimo, że rozterki nastoletniej Nadine wcale nie różnią się od problemów innych bohaterów tego gatunku, to jednak obraz wyreżyserowany przez Kelly Fremon ma znaczną przewagę. Jest nią lekkość i wiarygodność, której wielu filmom z tego gatunku brakuje oraz świetny casting. Hailee Steinfeld, koncertowo gra nastolatkę w tarapatach, a Woody Harrelson doskonale sprawdza się w roli lekko zblazowanego nauczyciela – zbawiciela. Tworzą świetny duet, mimo zdecydowanie przeciwstawnych osobowości ekranowych. Steinfeld jest doskonała w roli nabuzowanej hormonami, pełnej żalu do całego świata dziewczyny. Pan Bruner Harrelsona to natomiast oaza spokoju, świetny słuchacz i przewodnik dla zagubionych młodych dusz. Ciepłem i stoickim spokojem potrafi opanować nastoletnie zapędy, ale też zachęcać do łamania stereotypów i przekraczania granic.
Table 19
Do braci Duplass mam słabość i niezależnie, czy pracują w duecie (Bliskość) czy w pojedynkę (Blue Jay). Ich nazwisko wśród twórców było dla mnie wystarczające, by sięgnąć po najnowszy obraz – Table 19, do którego bracia wspólnie napisali scenariusz.
Tytułowy weselny stolik numer 19 to stolik przypadkowych gości, których z różnych powodów wypadało zaprosić. Tu swoje miejsce znalazła Eloise (Anna Kendrick) – eks druhna panny młodej, zwolniona z obowiązków po tym jak zerwała z jej bratem (zarazem weselnym drużbą), ekscentryczna niania (June Squibb), niespełnione małżeństwo (Lisa Kudrow i Craig Robinson), napalony nastolatek (Tony Revolori) oraz siostrzenic ojca weselnego odpowiedzialny za kradzież niezłej sumki (Stephen Merchant). Jednym słowem 19. stolik to stolik wyrzutków, którzy nie tylko nie pasują do gości weselnych, ale i niezbyt dobrze czują się we własnym towarzystwie. Wszystko oczywiście do czasu … Jak to u braci Duplass bywa – raz jest zabawnie, innym razem szczerze do bólu. I o ile w pierwszej części filmu twórcy uparli się na komediowy charakter (czasami nieco na siłę), tak w połowie reflektują się i zwalniają nieco tempo. Subtelnie skręcają w kierunku dramatu czy romansu, dając jednocześnie szansę (całkiem przecież fajnej obsadzie) do pokazania swoich umiejętności aktorskich.
Operacja Anthropoid
Jest rok 1942 rok. Dwóch czechosłowackich spadochroniarzy ląduje w okupowanym kraju z misją zabicia oficera SS, Reinharda Heydricha – protektora Czech i Moraw, a zarazem trzeciej osoby w Rzeszy – jednego z największych nazistowskich zbrodniarzy. Film w reżyserii Brytyjczyka, Seana Ellisa, wyprodukowany w kooperacji brytyjsko-czesko- francuskiej to oparta na faktach fabuła, która opowiada o jednej z najbardziej heroicznych, ale jednocześnie tragicznych akcji II wojny światowej.
Reżyser, wbrew pozorom postanowił jednak z tej nośnej historii zrobić coś bardzo skromnego. Kameralny charakter sprawił, że Operacja Anthropoid bardzo zyskała na wartości. Zamiast wojennego kina akcji mamy tutaj zgoła coś innego – emocjonujący i trzymający w napięciu thriller. Zamiast zawrotnego tempa akcji otrzymujemy ciekawe portrety psychologiczne bohaterów – Jozefa Gabčíka (Cillian Murphy) i Jana Kubiša (Jamie Dornan), którzy targani emocjami i wątpliwościami walczylą z niemieckim wrogiem. Argumentem przemawiającym za obejrzeniem filmu Ellisa jest Marcin Dorociński, który z powodzeniem zagrał gra tu u boku sław.