Osy | Och Teatr, Warszawa

Wiedziałam, że to będzie dobre przedstawienie. Ale nie spodziewałam się, że aż tak dobre!
W dramacie napisanym przez Iwana Wyrypajewa, znakomite aktorskie trio zadaje trywialne pytania, grzęźnie w błahych rozmowach. Gdzie był Marcus w zeszły poniedziałek? Zaczyna się od próby ustalenia tego faktu, a niespodziewanie kończy się na pytaniach o związki, o wiarę w Boga, o wiarę w cokolwiek, o sens życia…

Scena Och Teatru, na 80 minut, przeobraża się w mieszkanie Roberta (Marcin Dorociński) i Sary (Magdalena Boczarska), w którym goszczą swojego długoletniego przyjaciela, Donalda (Dariusz Chojnacki). To chyba jest salon, choć zdobią go jedynie głośniki, krzesła i fikuśne oświetlenie. Dla naszych rozważań, przyjmijmy jednak, że jest to salon, w którym znudzona życiem trójka bohaterów, będąca wyraźnie pod wpływem używek, zabija czas próbując ustalić, gdzie brat Roberta przebywał w ostatni poniedziałek. Zadanie nie jest proste, bo zarówno Sara, jak i Donald twierdzą, że tego dnia widzieli się z Marcusem. Są zbyt odurzeni, by myśleć logicznie? Nie pamiętają? A może kłamią?

Iwan Wyrypajew w „Osach (a właściwie pełny tytuł dramatu brzmi: „Letnie osy kąsają nawet w listopadzie”) w pozornie błahych dialogach ukrył sporo głębszej treści. To, czego widz doszuka się w błyskotliwym tekście sztuki, w dużej mierze zależy od jego wrażliwości i osobistych doświadczeń. Ktoś może wyjść z teatru rozbawiony i zrealaskowany, bo obejrzał właśnie zabawne przedstawienie o gadającej od rzeczy paczce przyjaciół. Podczas, gdy dla kogoś innego ten sam wieczór w tearze może być podróżą głęboką i osobistą. W tym własnie tkwi siła tekstu Wyrypajewa. Jest on jak plastelina, to od widza zależy, co z niego ulepi.

Zdaje się, że dramaturg, który reżyseruje warszawskie przedstawienie, nie chce abyśmy brali całkiem na serio i dosłownie, tego co dzieje się na scenie. Może dlatego, bohaterowie zwracają się do siebie nieco sztucznymi, okrągłymi zdaniami, koniecznie z wołaczami („Wiesz Saro, Marcus nie mógł być u nas w zeszły poniedziałek…Czyli według ciebie Robercie, ja kłamię” itd.). Nie zapomnijmy, że trójka bohaterów nie jest całkiem trzeźwa, ale jakimś cudem, upojenie nie przeszkadza im w budowaniu językowo poprawnych wypowiedzi. Poza tym aktorzy wyposażeni są w mikrofony, nie mówimy tu o małych, ledwie widocznych urządzeniach przyklejonych do twarzy aktorów. Bohaterowie trzymają w rękach duże mikrofony, które wyglądają trochę dziwnie i sztucznie, a już na pewno nie pasują do salonowej fabuły dramatu. Czy to znowu Wyrypajew puszcza do widza oko, przypominając, że to tylko teatr, to tylko show? Ponadto reżyser „majstruje” przy wizerunku bohaterów, jakby chciał podważyć ich wiarygodność. Bo czy zaufamy gościowi z dziwnym wąsem, albo pani w zabawnej fryzurze, albo facetowi w sztruksach?

Aktorskie trio gra koncertowo sprawnie balansując między dowcipem i trywialnością dialogów, a powagą ukrytych w nich znaczeń. Czuć, że zespół świetnie się rozumie, bo na scenie działa sprawnie jak maszyna. Boczarska i Dorociński są sercem opowieści, podczas Chojnacki pcha tę opowieść do przodu. Udaje się im też coś niezwykłego, z groteskowych, przerysowanych (zewnętrznie) postaci, stworzyć bohaterów, których emocje, lęki i troski są tak prawdziwe i dziwnie znajome, że aż uwierają.

Osy to sztuka, która stawia wiele pytań i nie daje prostych odpowiedzi. Zaryzykuję stwierdzenie, że to taki spektakl, który można oglądać wiele razy i za każdym razem odkrywać w nim coś nowego, bawiąc się przy tym kapitalnie. Widziałam niewiele ponad tydzień temu, a już mnie korci, by kupić bilety na powtórkę.

(M.)

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s