Teściowie

Żadna polska produkcja nie przyniosła mi ostatnio takiej radości, co film w reżyserii Jakuba Michalczuka (nazwisko do zapamiętania!).Tytuł ostatnio pojawił się w katalogu Canal+ Online, więc jeśli ktoś z Was przegapił premierę kinową w zeszłym roku, to gorąco namawiam do nadrobienia zaległości. Nie pożałujecie!

Akcja filmu dzieje się na bankiecie weselnym, w warszawskim hotelu. Goście już się schodzą, muzyka gra, wódka się chłodzi. Nie ma tylko państwa młodych … bo się rozmyślili. Sytuację próbują ratować rodzice pana i panny młodej. Nie odwołają przecież przyjęcia w ostatniej chwili, nie wyrzucą gości, którzy specjalnie na tę radosną okoliczność przyjechali aż ze Szczecina…Tytułowi teściowe robią zatem dobre miny do złej gry. Starają się podejść do zaistniałej sytuacji racjonalnie i nie szukać winnych. Ale trudno pohamować emocje, gdy chodzi o szczęście dziecka i dobre imię rodziny… I tak oto od serdeczności i życzliwości, bohaterowie w sposób całkiem naturalny przechodzą do obleg, szantaży, a nawet rękoczynów….

Przed seansem nie znałam genezy tego filmu, ale już od pierwszych minut coś mi podpowiadało, że ta historia powstała na potrzeby teatru. I rzeczywiście! To filmowa wersja „Wstydu” Marka Modzelewskiego, wystawianego do dzisiaj w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Akcję „Teściów” napędzają zabawne i błyskotliwe dialogi. Atmosfera gęstnieje z minuty na minutę, rozluźnieni pod wpływem alkoholu bohaterowie nie wytrzymują i ściągają z siebie kolejne maski. Padają od dawna pielęgnowane pozory, uwidaczniają się kompleksy, na jaw wychodzą uprzedzenia, a nawet głęboko skrywane tajemnice. Wielbicielom teatru ten sposób opowiadania skojarzy się chociażby z „Bogiem mordu” Yasmin Rezy (Rzeź niegdyś sfilmowana przez Romana Polańskiego) albo z „Kto się boi Viriginii Woolf?” Edwarda Albee’go.

Wyborny scenariusz Modzelewskiego nie wybrzmiałby nawet w połowie tak dobrze, gdyby nie wspaniała obsada. Trzeba przyznać, że nikt tak pięknie nie walczy na słowa, jak kwartet: Maja Ostaszewska – Marcin Dorociński – Izabela Kuna – Adam Woronowicz. Aktorzy są idealnie dobrani do swoich ról. Dorociński koncertowo gra trzeźwo myślącego człowieka sukcesu, Ostaszewska zachwyca jako wyniosła pani z miasta. Woronowicz wciela się w postać prostego, pozornie nieszkodliwego, mężczyzny z prowincji, który żyje pod pantoflem swojej wiecznie ujadającej żony – znakomita Kuna. Czasem zdaje się, że twórcy i aktorzy puszczają do widza oko. I tak oto, Dorociński zatroszczy się o pieska rodziców panny młodej, a Woronowicz wspomni o rodzinie, która przyjechała na wesele z Łomży.

Operator, Michał Englert, pewnie prowadzi aktorów (czasem na jednym ujęciu) poprzez wąskie korytarze, foyer i bary hotelowe do roztańczonej sali bankietowej. Zaś reżyser świetnie panuje nad dynamiką akcji, maksymalnie wykorzystując zaledwie 1h20min, by pokazać polskość w pigułce. Przy czym robi to w sposób bardziej oszczędny i elegancki niż inni twórcy. Tam, gdzie inni wrzuciliby przaśne disco-polo, żenujące zabawy weselne i pijaństwo, tak Michalczukowi wystarczy postawienie bohaterów z różnych światów w trudnej emocjonalnie sytuacji. Brawo!

(M.)

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s