Pogoń za miłością

W sercu tej serialowej opowieści jest przyjaźń dwóch kobiet – Lindy (Lily James) i Fanny (Emily Beecham). Ale to, co najlepsze i zapewne najbardziej zostanie nam w głowie po seansie trzech odcinków, to drugi plan. Tutaj, Proszę Państwa, atrakcja goni atrakcję. Widziałam Pogoń za miłością dwukrotnie, rok temu, gdy serial trafił na BBC i zrobiłam sobie powtórkę niedawno, gdy tytuł pojawił się w katalogu HBO Max. I przyznam uczciwie, że miałam problem z przypomnieniem sobie losów głównych bohaterek, za to pamiętałam znakomicie pląsającego w satynowej piżamie Andrew Scotta do dźwięków Dandy in The Underworld, Dominica Westa strzelającego biczami o trawnik w rytm armii operowej – w ramach porannej rutyny, Freddiego Foxa zalotnie przeczesującego złote loki, zadziorny uśmiech Johna Heffernana czy piskliwy głos pojawiającej się znienacka Emily Mortimer. Powyższe dobrze podsumowuje debiut Mortimer, która tutaj pracuje w sumie na trzy etaty – jako aktorka, scenarzystka i debiutująca reżyserka. Pomimo, że Brytyjce udało jej się wpompować dużo energii i humoru w powieść Nancy Mitford, to jednak centralna historia i postaci nie mogą się wybić się ponad ekscytującą ekstrawagancją drugiego planu. Pomimo tych niezamierzonych dysproporcji spowodowanych pierwszorzędnym aktorstwem wspaniałej obsady, Pogoń za miłością to tytuł warty uwagi, zapewniający kilka godzin przyjemnej rozrywki.

Historia dzieje się na przełomie kilkunastu lat, pomiędzy rokiem 1927 a 1941. Główne bohaterki poznajemy jako nastolatki i śledzimy ich losy w dorosłym życiu, jako żony i matki. Fanny jest narratorką opowieści, to ona wprowadza nas w życie angielskich wyższych sfer. Za młodu dziewczyna spędza mnóstwo czasu w towarzystwie kuzynki w dość specyficznym domu państwa Radlettów, dowodzonym przez wuja Matthew (West). Nastolatki różnią się od siebie diametralnie. Linda to chaos i szaleństwo. Dziewczyna kieruje się sercem, rzadziej rozumem. Natomiast oczytana Fanny jest rozważna i rozsądna. Obie dziewczyny marzą o wyrwaniu się z domu i przeżyciu wielkiej miłości. Pomimo zupełnie odmiennych charakterów i podejścia do życia wspierają się nawzajem, choć z upływem lat można odnieść wrażenie, że to Fanny to ta, która daje z siebie najwięcej, podczas, gdy Linda tylko bierze. „Bez ciebie bym zginęła…” – lubi powtarzać Radlettówna. I w sumie to prawda, bo Fanny to jej anioł stróż, zawsze gotowy ratować przyjaciółkę z tarapatów.

Największym atutem serialu jest obsada. Na pierwszym planie mamy bardzo dobrany duet: Lily James w roli beztroskiej kokietki oraz Emily Beecham w roli ułożonej młodej damy, bez trudu budują obraz głębokiej przyjaźni opartej na kontraście charakterów. Nie bardzo rozumiem tylko, dlaczego aktorki grają również młodsze wersje swoich bohaterek. Musiałam samą siebie trochę przekonać do tego, że patrzę na nastoletnie dziewczyny. Zresztą, na tym polu dochodzi do pewnego paradoksu. Bo w tym serialu starzeją się nawet psy (buldożek Plon-Plon), a bohaterki cały czas wyglądają tak samo…Ale to tak na marginesie… Dominic West dużo się złości w tej produkcji jako Wuj Matthew, który nienawidzi wszystkich, a zwłaszcza cudzoziemców i wykształconych kobiet. Jego twarz prawie zawsze jest czerwona z emocji, a usta wykrzywione w grymasie obrzydzenia. Do tej pory West bardziej pasował mi do ról przystojnych amantów, więc ta rola jest absolutną frajdą. Ale gdyby była szansa na spin-off „Pogoni za miłością”, to dla mnie ta jedna postać miałaby szansę: olśniewający i charyzmatyczny Andrew Scott. Lord Merlin, który poi psy whiskey i farbuje pióra gołębiom („One to lubią”), to postać tak barwna, że udźwignęłaby na swoich barkach cały serial. Nie obraziłabym się, gdyby towarzyszył mu Johna Heffernan ze swoim rozbrajającym uśmiechem, który sugeruje, że Wujek Davey, zwykle wie i widzi więcej, niż wszystkim się wydaje.

Nie wiem, czy Emily Mortimer inspirowała się Wesem Andersonem, ale wiele na to wskazuje… Pogoń za miłością jest przesiąknięta podobną fantazją, jak filmy Amerykanina. W sferze wizualnej, mamy szerokie kadry, wijące się kursywą napisy, które pomagają ulokować akcję w konkretnym czasie i miejscu. Wielowątkowa narracja poprowadzona jest lekko i z dowcipem, a ekstrawaganckie postacie pojawiają się znienacka, by zrobić na ekranie coś szalonego.

(M.)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s