Komedia Noela Cowarda nigdy nie cieszyła się popularnością w Polsce, nie pamiętam abym kiedykolwiek widziała ją na polskiej scenie (i w ogóle cokolwiek innego, co wyszło spod pióra tego dramaturga). Ale na spektakl w Londynie jechałam przygotowana. Na platformie Broadway HD obejrzałam całkiem zabawną adaptację z amerykańską obsadą – Kevinem Klinem i Cobie Smulders. Oczywiście takie przygotowanie ma pewne wady, chociażby znajomość fabuły może odebierać frajdę z odkrywania kolejnych jej elementów. Ale są też pewne zalety, które całkowicie rekompensują mi brak fabularnych niespodzianek w teatrze. Przede wszystkim znajomość poprzednich produkcji albo tekstu sztuki daje mi większy wgląd w kreatywny proces, pokazuje, gdzie twórcy najnowszej produkcji majstrowali przy tekście, jakich środków użyli, by uczynić tekst bardziej aktualnym i atrakcyjnym dla wymagającego widza.

Trzeba przyznać, że londyński Present Laughter ogląda się jak zupełnie inny spektakl, choć reżyser Matthew Warchus, dyrektor artystyczny Old Vica, nie zmodifikował ani linijki tekstu Cowarda. Jednak zmiana płci niektórych bohaterów, a co za tym idzie ich orientacji seksualnej dodała sztuce kolorytu i pikanerii. Co więcej, biorąc pod uwagę, że Coward był gejem, ale tworzył w czasach, w których nikt nie wystawiłby jego sztuki z homo – lub biseksualnym protagonistą, londyńska wersja w końcu brzmi nautralnie i pewnie bliżej tego, co sam autor chciałby zobaczyć na scenie.

Zastanawiam się jakich słów użyć, by w pełni oddać, to jak doskonały jest Andrew Scott w Present Laughter. Ale czy właściwie powinnam pisać wyłącznie w kontekście omawianego przedstawiania, gdyż Irlandczyk konsekwentnie buduje swoją teatralną legendę. Każda kolejna rola, czy to w monodramacie, szekspirowskiej tragedii, czy właśnie w komedii, przybliża go do tego statusu. Nie zdziwię się, jeśli za kilkadziesiąt lat o Scottcie będziemy mówić z podobnym zachwytem i uznaniem, z jakim dzisiaj miłośnicy teatru mówią o Ianie McKellenie.
W komedii Cowarda, Scott wciela się w postać Garry’ego Essendine’a, sławnego aktora, który przechodzi kryzys wieku średniego. Garry jest lekkomyślnym, samolubnym Piotrusiem Panem ze skłonnością do przesady. Chętnie korzysta z tego, co daje mu sława. Romansuje z wielbicielami i wplątuje w dziwne relacje, a sztab przyjaciół z rezolutną sekretarką (świetna Sophie Thompson) i wyrozumiałą byłą żoną (wspaniała Indira Varma) sprząta bałagan, którego narobi. Scott zachwyca komicznym wyczuciem, szarżuje i bawi się rolą na całego. Bez trudu udaje mu się zawładnąć widownią, gdy się wygłupia – widzowie śmieją się w niebogłosy, a gdy flirtuje z Joe (cudownie drapieżny Enzo Cilenti) – publiczność głośno wzdycha.





(M.)
Zdjęcia: Manuel Harlan