The Lieutenant of Inishmore | Noël Coward Theatre, London

Nie znałam tej sztuki Martina McDonagha, ale pamiętałam Kalekę z Inishmaan (gdy pracowałam w teatrze oglądałam ją dziesiątki razy), więc wiedziałam czego mogę się spodziewać. Mniej więcej…

The Lieutenant of Inishmore wszystko zaczyna się od tragicznej śmierci … kota. Ten – nie tak znowu sensacyjny – wypadek uruchomia lawinę nieprawdopodobnych zdarzeń. Właścicielem zwierzęcia jest bowiem słynący z radykalnych poglądów członek paramilitarnej organizacji INLA. Za śmierć ukochanego kota Padraic gotów jest policzyć się z każdym, kto zawinił. W efekcie krew leje się strumieniami, a trup ściele się gęsto.

Nie wybrałam się na przedstawienie, jak zapewne spora część widzów, z powodu aktora grającego główną rolę. Chociaż doskonale znałam tą twarz (i tors) z krążących po sieci w ogromnej ilości zdjęć z serialu Poldark. Aidana Turnera widziałam w zasadzie tylko w mini serialu BBC And Then There Were None. I na pewno nie spodziewałam się u niego tak doskonałego komicznego wyczucia. Irlandczyk po mistrzowsku balansuje między okrucieństwem swojego bohatera względem wrogów, a rozczulającą miłością do swojego pupila.

Ale niesprawiedliwe byłoby powiedzieć, że sukces spektaklu to wyłącznie zasługa Turnera. Cała (irlandzka zresztą) obsada spisała się na doskonale. Warto sobie zapamiętać nazwisko Chrisa Walley’a, ten debiutujący na scenie West Endu młody aktor, może jeszcze sporo namieszać.

Na uwagę zasługuje świetna scenografia projektu Christophera Orama. Akcja dramatu osadzona jest w domu rodzinnym Padraica. W surowym, mało przytulnym pomieszczeniu, krew efektownie rozpryskuje się po kamiennych ścianach i brudnych okiennicach. Czasem z efektem godnym filmów Tarantino.

(M)

zdjęcia: Johan Persson

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s