Scenariusz miniserialu A Very English Scandal napisało samo życie. Produkcja przypomina bowiem niechlubny moment we współczesnej historii Wielkiej Brytanii, kiedy to wpływowy polityk, lider Partii Liberalnej – Jeremy Thorpe – zlecił zamordowanie swojego kochanka, Normana Scotta.
Gdy pierwszy raz czytałam o czym będzie serial BBC, spodziewałam się wnikliwej relacji z wydarzeń lat 60-tych i 70-tych opowiedzianej w poważnym tonie. Tymczasem śmiałam się częściej, niż na niejednej komedii, gdyż reżyser Stephen Frears (Królowa, Tajemnica Filomeny, Boska Florence) oraz scenarzysta Russell T. Davies (Doctor Who) opowiedzieli o skandalu w bardzo lekki, dowcipny i ironiczny sposób. Przy okazji nie zapomnieli, że za opisywanymi wydarzenia stoją prawdziwi ludzie, w których ta sprawa wciąż budzi ogromne emocje.
Twórcom udaje się zmieścić w 3-godzinnej ramie czasowej kawał historii. Thorpe i Scott rozpoczynają swój związek w roku 1960. Nie są to przychylne dla nich czasy, gdyż homoseksualizm w Wielkiej Brytanii jest nielegalny. Polityk ryzykuje wiele dla młodego, niewinnie wyglądającego chłopca stajennego, który pewnego dnia niespodziewanie zjawia się w Londynie z małą walizką i uroczym czworonogiem o imieniu Mrs Tish. Tak rozpoczyna się namiętny romans poświadczony serią pikantnych listów. Wtedy jeszcze słowo „Bunnies”, którym parlamentarzysta pieszczotliwie określa swojego kochanka, jest niewinnym żarcikiem, choć niedługo stanie się koszmarem, gdy pojawi się na pierwszych stronach angielskich gazet. W międzyczasie, po kilku latach sekretnego związku, Norman znudzi się Thorpe’owi. Odstawiony na boczny tor, zraniony chłopak pójdzie na policję, by zdać relację ze swojego związku z wpływowym obywatelem. Przyparty do muru Thorpe, obawiający się o swoją reputację i polityczny status, znajdzie typa spod ciemnej gwiazdy i zleci mu zamordowanie Scotta. Ten jednak cudem ujdzie z życiem, a w 1979 roku sprawa trafi do sądu. Pomimo obciążających dowodów Thorpe usłyszy wyrok uniewinniający. Zwycięstwo będzie miało jednak gorzki smak. Nadszarpnięty wizerunek parlamentarzysty pogrzebie definitywnie dobrze zapowiadającą się karierę polityczną.
Twórcy miniserialu zadbali o dokładność przedstawionych zdarzeń. Zgadzają się nawet tak drobne szczegóły, jak to, że Thorpe na sali sądowej miał dla wygody poduszkę, albo fakt, że w w ostatnich wyborach udział wziął kandydat partii Dog Lovers Party, która żądała sprawiedliwości dla Rinki (psa, będącego w pewnym momencie w centrum wydarzeń). Ale pomimo mnogości wątków, nawet na chwilę nie tracą z oczu bohaterów. Udaje im się niezwykle szczegółowo sportretować sprawców całego zamieszania. To z kolei daje pole do popisu doskonale obsadzonym aktorom.
Zacznijmy od Hugh Granta, który w A Very English Scandal triumfalnie powraca do telewizji po 20 latach. Rola skompromitowanego polityka w niczym nie przypomina jego kreacji filmowych. Grant nie jest już uroczym amantem z urzekającym uśmiechem. Jako Jeremy Thorpe bywa zabawny i czarujący, ale znacznie częściej wychodzi z niego obłudny cwaniak. Ludzi traktuje jak elementy swojej gry, w której stawką jest upragniona polityczna władza. Porzuci kochanka, weźmie ślub z niczego nieświadomą, kobietą, spłodzi syna, a wiernego przyjaciela obarczy problemem wyeliminowania niewygodnego partnera. Wszytko to w imię kariery, która zaślepia go tak bardzo, że nie jest w stanie dostrzec ile krzywdy wyrządza innym. Hugh Grant zawsze miał doskonałe wyczucie dowcipu, ale w serialu BBC, komizm idzie w parze z idealnie wyważoną nerwowością bohatera nieustannie stawiającego na szali swoją pozycję i reputację.
Delikatna, chłopięca uroda Bena Whishawa pozwala mu wiarygodnie zagrać sympatycznego i początkowo bardzo naiwnego mężczyznę, który bez trudu daje się omotać starszemu amantowi. Norman darzy Jeremy’ego szczerym uczuciem, nawet wtedy, gdy wędruje na posterunek policji i opowiada o homoseksualnym związku z parlamentarzystą. Jego czyny nie są formą zemstą, są raczej wyrazem bezradności. Gdy Thorpe zostanie uniewinniony z zarzutów podżegania do morderstwa, Norman zwyczajnie uśmiechnie się pod nosem. Ale pod koniec serii bohater przechodzi wyraźną przemianę. Z uległego, łatwowiernego chłopca staje się pewnym siebie mężczyzną, który nie boi wyrażać się swoich myśli. Whishaw, podobnie jak Grant, świetnie czuje komediową konwencję. Nawet gdy śmiertelnie poważnie wypowiada te trzy słowa: National Insurance Card, można zwijać się ze śmiechu. Bowiem karta ubezpieczenia to dla bohatera sprawa życia i śmierci, zabrał mu ją Thorpe na początku znajomości i nigdy nie oddał (do dzisiaj – o czym nie omieszkano poinformować widzów w finale serii).
Poważny temat rozładowany ogromną dawką dowcipu, dopracowany scenariusz i doskonałe aktorskie kreacje (również poza pierwszym planem) to elementy, które decydują o sukcesie produkcji BBC. A Very English Scandal to trzy godziny nieskrępowanej radości. Skandalem byłoby sobie jej odmówić.
(M.)
Gdzie oglądasz ten serial?
PolubieniePolubienie
Najlepsze są własnie produkcje, gdzie poważny temat od czasu do czasu jest rozładowywany czymś dowcipnym. Dzięki za polecenie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba