Wojna płci

Na początku lat 70-tych najgorętszym tematem w Ameryce (poza wojną w Wietnamie) było równouprawnienie kobiet. Feministki domagały się m.in. równego dostępu do rynku pracy, równych płac oraz prawa do aborcji. W tym czasie również tenisistki, niezadowolone z polityki Narodowej Ligi Tenisa faworyzującej zawodników w spodenkach, postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. Pod wodzą ówczesnej królowej kortu – Billie Jean King stworzyły własną ligę, udowadniając że kobiecy tenis może budzić zainteresowanie i generować zyski, nie gorsze niż męska rywalizacja.

Działania tenisistek zainspirowały Bobby’ego Riggsa, byłego sportowca, kilkukrotnego zwycięzcę Wimbledonu, który marzył o powrocie w chwale na pierwsze strony gazet. Riggs postanowił udowodnić światu, że mężczyźni nieprzypadkowo zarabiają na grze w tenisa kilkakrotnie więcej od koleżanek. W 1973 roku 55-letni sportowiec stawił czoła na korcie 29-letniej Billie Jean King. Ich pojedynek, na stadionie Houston Astrodome, zwany bitwą płci oglądało miliony widzów w Ameryce i na całym świecie.

Po 44 latach po historię Billie Jean King i jej koleżanek z kortu sięgnęli Jonathan Dayton i Valerie Faris, twórcy takich indie hitów, jak Mała Miss czy Ruby Sparks oraz scenarzysta, zdobywca Oscara za Slamdog. Milioner z ulicy. Gdy w Wojnie płci patrzymy na modę i fryzury bohaterów, można odnieść wrażenie, że od tej epoki dzielą nas lata świetlne, tymczasem gdy pomyślimy o obecnej sytuacji kobiet, niedocenianych i niesprawiedliwe wynagradzanych za zawodowe wysiłki, to okazuje się, że jednak stoimy w miejscu.

Dla Emmy Stone występ w Wojnie płci, był pod pewnym względem nowym doświadczeniem. Aktorka do tej pory zawsze grała fikcyjne postacie. Tym razem musiała zmierzyć się z żyjącą legendą. Co więcej, musiała przejść tenisowy i siłowy boot-camp, by jej filigranowe ciało nabrało wiarygodnych kształtów sportsmenki, a ruchy na korcie nie zdradzały słabej znajomości dyscypliny. Choć ciężka praca z trenerem się opłaciła, to jednak Stone wcale nie wypada najciekawiej w scenach, w których trzyma w ręce rakietę. Jest doskonała w tych momentach, które zdradzają niepewność tenisistki wobec świata i nowych fascynacji. Aktorka z łatwością oddaje złożony charakter swojej bohaterki, zgrabnie lawirując między ujmującą nieśmiałością w miłości i odwagą na korcie. Świetnie obsadzony Steve Carell jako Rigss błaznuje w swoim dobrym stylu, ale nie zaskakuje jak młodsza koleżanka z planu.

Choć twórcy starali się równomiernie rozłożyć akcenty komediowe i dramatyczne historii, to jednak film bardziej mnie bawił niż angażował emocjonalnie. Zabrakło przede wszystkim głębszej refleksji dotyczącej seksualności głównej bohaterki. Pięknie rozpoczęta historia romansu Billie Jean i fryzjerki Marilyn (uroczo zagranej przez Andreę Riseborough) została zamknięta w finale filmu górnolotnym zdaniem wypowiedzianym przez stereotypowo zbudowaną postać geja – stylisty (Alan Cumming). Szkoda, że twórcy nie zdecydowali się przyjrzeć się bliżej tenisistce i jej pogmatwanym relacjom. Zamiast tego, sprezentowali prawie połowę „czasu antenowego” Riggsowi, dopieszczając szczegóły z jego życia osobistego. Trudno nie zarzucić w tym momencie scenarzyście i reżyserom pewnej niekonsekwencji w budowaniu wiarygodnego świata, w którym nawet „męska szowinistyczna świnia”, zasługuje na odrobinę zrozumienia i politowania.

Gdybym rozpatrywała film wyłącznie w kategoriach rozrywkowych, Wojna płci zdobyłby najwyższe noty.  Ale nie będę ukrywać, że po wyjściu z kina czułam lekki niedosyt. Być może dlatego, że od reżyserów najlepszej indie – komedii wszech czasów, Małej Miss, oczekiwałam trochę więcej. Zachęcam jednak do wizyty w kinie. Niedociągnięcia twórców rekompensuje ciekawa historia, dowcipny Steve Carell oraz Emma Stone – po raz kolejny w mistrzowskiej formie.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s