Chociaż może nam się wydawać, że Ian McKellen i Patrick Stewart są kumplami od zawsze, to jednak poznając historię ich przyjaźni trzeba cofnąć się nie dalej niż do roku 2000. Aktorzy polubili się się na planie X-Menów i zaprzyjaźnili w 2009 roku, gdy przez kilkadziesiąt tygodni dzielili teatralną garderobę. Spektakl Czekając na Godota okazał się wielkim sukcesem w Londynie i kilka lat później trafił na Broadway. Aktorzy i reżyser Sean Mathias – nie poprzestali wyłącznie na sztuce Samuala Becketa i na amerykańską trasę przygotowali jeszcze Ziemię niczyją według Harolda Pintera. Za oceanem wiodło się nie tylko przedstawieniom, ale i – ku uciesze fanów – na dobre rozwijał się bromance sympatycznych Brytyjczyków, którzy na mediach społecznościowych relacjonowali swój pobyt na amerykańskiej ziemi. Ubrani w nieodłączne meloniki robili sobie selfies z Elmo na Times Square, biegali po Moście Brookliński i relaskowali się w pubie przy piwku. Dwa lata po sukcesie Ziemi niczyjej na Broadwayu, spektakl trafił nad Tamizę, do londyńskiego Wyndham’s Theatre, a od kilku tygodni można go oglądać w kinach w Polsce w ramach National Theatre Live. I warto wybrać się na pokaz, chociażby z powodu najwyższej aktorskiej formy, którą w tym przedstawieniu prezentują odtwórcy głównych ról. I nawet jeśli między postaciami Spoonera i Hirsta nie ma więzi, która łączy aktorów poza sceną, McKellen i Stewart potrafią stworzyć taki rodzaj scenicznej energii i chemii między bohaterami, które bez trudu napędzają całe przedstawienie. Trzy godziny spędzone w kinie upływają w oka mgnieniu.
Wydana w 1974 roku Ziemia niczyja autorstwa Harolda Pintera to historia spotkania dwóch podstarzałych intelektualistów. Uznany pisarz Hirst (Patrick Stewart) poznaje w pubie gadatliwego poetę – Spoonera (Ian McKellen) i zaprasza go do swojej rezydencji. Mężczyźni kontynuują dyskusje i delektują się wysokoprocentowymi napojami z bogato zaopatrzonego barku gospodarza. Po kilku kieliszkach wódki Hirst przewraca się i wyczołguje się z pokoju. Wówczas do akcji wkraczają Foster (Damien Molony) – sekretarz Hirsta oraz lokaj Briggs (Owen Teale), którzy chronią swojego zamożnego pracodawcę przed ludzką chciwością. Spooner zostaje uwięziony w pokoju (imponująca rezydencja pisarza stworzona przez autora scenografii – Stephena Brimsona Lewisa trochę przypomina więzienie), ale gdy nastaje ranek dostaje wyborne śniadanie, a z gospodarzem wspomina dawne czasy. Chociaż Hirst za nic na świecie nie może sobie przypomnieć, kiedy i w jakich okolicznościach spotkali się ostatnio.
Niezwykle prosta fabularnie sztuka Pintera pozostawia jednak spore pole do interpretacji. Trudno tu bowiem odróżnić prawdę od fikcji. Nie wiadomo, czy Hirst i Spooner się poznali w przeszłości. Nawet jeśli w drugim akcie sztuki dowcipnie rozprawiają o podbojach miłosnych i przyznają się do romansu z wybranką swojego rozmówcy, to nie wiadomo czy naprawdę do czegoś doszło, a może to tylko fantazje, albo alkoholowe upojenie, albo zwyczajnie pamięć płata im figle. Jedno jest pewne – cokolwiek to jest – wspomnienia czy urojenia, prawda czy fałsz – bohaterowie kurczowo się ich trzymają, mimowolnie stają się więźniami własnej pamięci.
Trudno nie współczuć postaciom powołanym do życia przez Pintera. Ze szczególnym żalem patrzy się na Hirsta – człowieka samotnego, uzależnionego od alkoholu i ludzi, którzy dla niego pracują i jednocześnie nim rządzą. Dystyngowany Patrick Stewart w eleganckim garniturze w połowie spektaklu stanie się zupełnie inną osobą. I nie chodzi nawet o to, że marynarkę zamieni na niedbale zarzucony szlafrok, a z pokoju niechlubnie wyczołga się na czworakach. Bardziej chodzi o smutek, który go otacza, o to, jak siedzi nieobecny i przygnębiony w fotelu. Spooner w wykonaniu McKellena to zupełnie inna para kaloszy. Jest głośny, energiczny, pewny siebie. Twierdzi, ze jest poetą, należy do zespołu nowego pisma poetyckiego, ze ma żonę, dwie córki i domek z ogródkiem, do którego zaprasza młodych artystów. Ale pracownicy Hirsta rozpoznają w nim mężczyznę, który sprząta kufle w pubie. Usta Spoonerowi się nie zamykają, a kwieciste wypowiedzi to jego znak rozpoznawczy (co przemawia za wersją o poecie), ale nosi brudną czapkę, znoszone trampki i niewyprasowany garnitur (może jednak pracuje w barze?).
Choć drugi plan działa bez zastrzeżeń (świetni Teale i Molony), to jednak największą frajdę przynosi oglądanie Stewarta i McKellena. Nie ma wątpliwości, że po tylu latach na scenie brytyjscy aktorzy znakomicie czują się ze swoimi postaciami, zżyli się z nimi. Ale potrafią doskonale uchwycić nie tylko kontrast między swoimi bohaterami (właściwie bardziej pozorny), ale ogólnie kontrast sytuacji w jakiej się znaleźli – to zawieszenie między rzeczywistością i fantazją, między przeszłością i teraźniejszością, a nawet między życiem i śmiercią.
Konkurs z Multikinem
Jeśli nie widziałeś jeszcze Ziemii niczyjej, czas najwyższy nadrobić zaległości!
Rozdajemy 3 podwójne zaproszenia na retransmisję spektaklu, która odbędzie się 5 grudnia 2017 r. o godzinie 19:00 w następujących kinach sieci Multikino: Bydgoszcz, Gdańsk, Gdynia, Katowice, Kraków, Lublin, Łódź, Olsztyn, Poznań – Stary Browar, Rzeszów, Szczecin, Warszawa Ursynów, Warszawa Targówek, Warszawa Złote Tarasy, Wrocław Pasaż oraz Zabrze
Podaj tytuły 3 całkiem nowych spektakli, które pojawią się na ekranach polskich kin w ramach NT Live w 2018 roku (podpowiedzi możecie szukać na stronie nażywowkinach.pl)
Maila z odpowiedzią wyślij na adres: kulturalniepogodzinach@gmail.com wpisując w tytule Ziemia niczyja i miasto, które Cię interesuje (w przypadku Warszawy, proszę podać konkretne kino). Nie zapomnij podać swoje imię i nazwisko.
Na odpowiedzi czekamy do niedzieli, tj. 3 grudnia, do godz. 15. Zwycięzcę powiadomimy mailowo.
Koniecznie zapoznaj się z repertuarem wydarzeń teatralnych na stronie Multikina. Szykuje się niezwykle ciekawy sezon teatralny!