Manchester by the Sea

Lee (Casey Afflecka) to małomówny i zamknięty w sobie dozorca pracujący w Bostonie, który po śmierci brata (Kyle Chandler) wraca do rodzinnego Manchesteru, by zaopiekować się jego nastoletnim synem (Lucas Hedges). Jednak powrót w dawne strony to dla bohatera bolesne przeżycie. Chcąc spełnić ostatnie życzenie ukochanego brata mężczyzna zmuszony jest zamieszkać w mieście, którego szczerze nienawidzi, gdzie ludzie patrzą na niego spode łba, nierzadko z pogardą i rozczarowaniem. Tu, na każdym kroku odzywają się demony przeszłości. Rodzinna tragedia, która pozostawiła krwawiące blizny i odcisnęła piętno na całym jego życiu, odżywa na nowo w jego sercu i licznych wspomnieniach.

Mancherster by the Sea to przejmująca historia mężczyzny, który nie chce sobie wybaczyć. W biernej postawie wymyślił dla siebie karę za tragiczne wydarzenia z przeszłości. Reżyser Kenneth Lonergan za pomocą licznych retrospekcji pokazuje ogromną przemianę głównego bohatera. Niegdyś Lee lubił się wygłupiać i urządzać imprezy, czerpał radość z bycia mężem i ojcem, dziś jest wrakiem człowieka. Komunikuje się za pomocą półsłówek i przekleństw, a w barowych bójkach tłumi gniew i żal.

Cieszę się, że Matt Damon – producent filmu i pierwszy kandydat do główej roli – z powodu napiętego grafiku musiał zrezygnować się z aktorskiego zadania i zrobić miejsce kumplowi (nie od dzisiaj wiadomo, że Damon i Ben i Casey Affleck przyjaźnią się poza planem zdjęciowym).  Nie wiem jak Jasonowi Bourne’owi poszłoby w tym kameralnym dramacie, ale Casey Affleck błyszczy, tworząc najlepszą kreację aktorską w swojej karierze . Nie potrzebuje wysokich dźwięków, by wykrzyczeć cały ból i cierpienie człowieka okrutnie doświadczonego przez życie. Gra wręcz beznamiętnie, a nawet zabawne treści, których u Lonergana nie brakuje, wypowiada ze śmiertelną powagą. Wspaniała jest również Michelle Williams, choć pojawia się na ekranie zaledwie kilka razy. Ale nie sposób o niej zapomnieć, tak samo jak sceny, w której Affleck i Williams przytłoczeni ciężarem sprzecznych emocji, plątają się i miotają w półsłówkach. Gdyby ktoś mnie zapytał za co kocham niszowe kino – to właśnie za takie szczere do bólu sceny.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s