Gdyby uznać miniserial The Night Manager za przesłuchanie do kolejnych odsłon przygód Jamesa Bonda (jak wiadomo, Daniel Craig ma pożegnać się z rolą), to trzeba obiektywnie przyznać, że Tom Hiddleston poradził sobie znakomicie. I gdyby najnowszą produkcję BBC oceniać pod kątem wyboru głównego aktora, to otrzymałaby ona najwyższe noty. Ale muszę na chwilę zapomnieć o czarującym uśmiechu Brytyjczyka i nieskazitelnym błękicie jego oczu.
Zacznijmy od tego, że oczekiwania wobec serii były spore. Z kilku powodów: historia oparta została na popularnej szpiegowskiej powieści Johna le Carré, Nocny recepcjonista, a do projektu udało się zaangażować cenioną duńską reżyserkę z Oscarem na koncie – Susanne Bier oraz ciekawą obsadę (Hugh Laurie,Olivia Colman, Elizabeth Debicki i Tom Hollander). Suma wszystkich tych elementów dała porządnie zrealizowany, świetnie zagrany, przyjemny (zwłaszcza dla oka), ale jednak nie do końca wciągający serial. Oczywiście, potknięcia twórców w ogóle nie przekładają się na popularność The Night Manager. Serial cieszy się świetną oglądalnością, a producenci już zaczęli rozmowy z The Ink Factory – firmą prowadzoną przez dwóch synów le Carré – w sprawie kolejnego sezonu serialu. Choć pewnie zanim BBC wyłoży po raz kolejny grube miliony na szpiegowską produkcję, dokładnie sprawdzi jak serial radzi sobie na międzynarodowym rynku (właśnie wchodzi na ekrany amerykańskiej telewizji AMC).
Akcja The Night Managera rozpoczyna się w czasie protestów społecznych w Egipcie. Jonathan Pine (Tom Hiddleston), tytułowy nocny recepcjonista, pracownik kairskiego hotelu, zostaje wplątany w aferę przemytu bronią, po tym jak Sophie – jedna z rezydentek i zarazem kochanka egipskiego bogacza i handlarza bronią prosi go o sporządzenie kopii poufnych dokumentów. Zgodnie z przypuszczeniami kobiety, Pine (który niegdyś służył swojemu krajowi jako żołnierz) przekazuje dokumenty angielskiemu wywiadowi. Papiery świadczą o zawarciu transakcji na dostawę potężnego, zbrojeniowego arsenału, który mógłby przemienić bliskowschodnią wiosnę ludów w krwawą rebelię. Jednocześnie wskazują, że w sprawę zamieszany jest angielski biznesmen i filantrop, Richard Onslow Roper (Hugh Laurie), określany mianem „najbardziej niebezpiecznego człowieka na świecie”. Nocnemu recepcjoniście brytyjski wywiad zaoferuje rolę tajnego agenta, którego zadaniem będzie rozpracowanie siatki handlarza bronią poprzez przeniknięcie do jego najbliższego otoczenia.
Konwencja The Night Managera miejscami wybrzmiewa w iście bondowskim stylu. Skojarzenie z agentem 007 budzi zwłaszcza główny bohater. Tom Hiddleston ma ekranową charyzmę i wdzięk. Zabójczo wygląda w skrojonych na miarę garniturach, ze szklaneczką drogiego alkoholu w ręku. Kobiety mu ulegają i nie sposób się temu dziwić. W końcu to dżentelmen, ale również typ zdobywcy – wtargnie, gdzie trzeba, złoi, kogo trzeba, i zawsze osiągnie swoje. Podobnie jak James Bond, sprawy służbowe załatwia na całym świecie. Zakochuje się łatwo, ale wybranki serca dobiera dość pechowo (najpierw Sophie, którą morduje Roper, potem narzeczona biznesmena – Jed). Ogólnie mówiąc – bez zaskoczeń. Mamy do czynienia z konwencją, którą w kinie bądź w telewizji widzieliśmy setki razy. I twórcy serii mieli tego świadomość. Dlatego zdecydowali się zaserwować ten „odgrzewany kotlet” w jak najbardziej atrakcyjnej formie. Mamy tu zatem najlepsze angielskie talenty aktorskie (plus Elizabeth Debicki z Australii) oraz scenografię, na którą składają się piękne krajobrazy Maroka, Szwajcarii i Hiszpanii.
Obsadzenie Hiddlestona w tytułowej roli było castingowym strzałem w dziesiątkę. Ale agent brytyjskiego wywiadu doczekał się również godnego przeciwnika. O swoim talencie przypomniał Hugh Laurie, który ostatnio znacznie częściej robi użytek ze swoich zdolności wokalnych niż aktorskich. Oszczędny i stonowany styl gry Brytyjczyka intrygująco kontrastuje z bezwzględnością postaci, w którą się wciela.
Niekwestionowaną gwiazdą The Night Manager jest Olivia Colman, która zachwycała ostatnio w roli policjantki w serii Broadchurch. Aktorka jest stworzona do ról silnych i charyzmatycznych kobiet, takich jak agentka Angela Burr, która uparcie dąży do skazania Richarda Ropera i ma ku temu solidne, wiarygodne powody. To kobieta, która z błyskiem w oku walczy z biurokratycznymi przeszkodami i skorumpowanymi urzędnikami, ale przede wszystkim gotowa jest stanąć oko w oko z człowiekiem, który dopuścił się okrucieństw na wielką skalę.
Ale pochwalić muszę tu, nie tylko Colman, ale również scenarzystów, którzy pracowali w pocie czoła, by uwiarygodnić tę postać, dodatkowo zmieniając płeć (w powieści był to mężczyzna) i dorzucając wątek zaawansowanej ciąży. O ile twórcy odnieśli zwycięstwo w przypadku Angeli Burr, o tyle ponieśli całkowite fiasko tworząc słabe i stereotypowe postaci narzeczonej Ropera i jego współpracownika Corkorana. Elizabeth Debicki i Tom Hollander musieli po trzykroć nadrabiać talentem aktorskim, by zatuszować scenariuszowe potknięcia.
Serial jest nierówny, w środku wyraźnie gubi tempo, a napięcie spada. Najlepsze są dwa pierwsze i ostatni odcinek sezonu, nawet bez zaskakującego zakończenia. Dobrym posunięciem było przerobienie oryginalnego pomysłu le Carré i dostosowanie go do współczesnych realiów. Ostatecznie zaserwowano nam historię, która mogłaby wydarzyć się gdzieś na Bliskim Wschodzie.
Pomimo kilku potknięć scenariuszowych i reżyserskich, The Night Manager, to jeden z tych seriali, którego oglądanie przynosi ogromną frajdę – to prawie sześć godzin stylowej, seksownej filmowej rozrywki. Kto się temu oprze?
Dobry bardzo serial 🙂 Ale nie wytrzymałabym Hiddlestona w roli Bonda, zresztą on sam chyba zdaje sobie sprawę, że go wszędzie za dużo, bo wystosował orędzie, by zaprzestać spekulacji o nim jako 007…
PolubieniePolubienie