Giorgos Lanthimos w Lobsterze tworzy surrealistyczny świat z niedalekiej przeszłości, który z jednej strony wydawać się może nazbyt drastyczny, ale z drugiej – sprawia wrażenie zaskakująco znajomego. I choć dziś singiel to całkowicie akceptowany przez społeczeństwo osobnik, któremu nikt nie nakazuje znaleźć partnera pod groźbą zamiany w wybrane zwierzę, to jednak fabularna fikcja stworzona przez Greka niesie za sobą sporo życiowych prawd o dzisiejszym świecie, a zwłaszcza o damsko – męskich oraz międzyludzkich relacjach. I zupełnie nie szkodzi, że jest pokazana w krzywym zwierciadle, w nieco pokraczny sposób.
W pierwszej scenie David (Colin Farrell) melduje się w hotelu. Nie jest to jednak zwykły ośrodek. Tu nie wystarczy dowód osobisty i karta kredytowa. Aby dostać klucz do pokoju mężczyzna musi odpowiedzieć na szereg niewygodnych pytań. W ten sposób dowiadujemy się, że David niedawno zakończył dwunastoletni związek, ma heteroseksualne preferencje, ale gdyby mógł chętnie zostawiłby sobie furtkę w postaci biseksualnych relacji (na jego nieszczęście ta opcja nie jest już dostępna). Chwilę potem przepytywany przez neurotyczną właścicielkę pensjonatu (Olivia Colman) bohater wyzna, że towarzyszący mu uroczy border collie to jego brat, któremu się nie udało i że jego zwierzęcym wyborem jest tytułowy homar.
Lanthimos umieścił swoich bohaterów w świecie, gdzie samotność jest napiętnowana, single wykluczani są ze społeczeństwa, poddawani ciężkiej próbie czasu i charakteru, a w razie niepowodzenia – srogiej karze. David po rozstaniu z żoną stał się jednym z wykluczonych, który za cenę spokojnego życia na ziemi zmuszony jest w ekspresowym tempie (zaledwie 45 dni) znaleźć drugą połówkę. Inaczej skończy w ciele wybranego zwierzęcia. Choć kierowniczka hotelu zachwala wybór Davida (A Lobster is an excellent choice…) mężczyzna zrobi wszystko by nie podzielić losu swojego brata. Wraz z towarzyszami niedoli – Kulejącym (Ben Whishaw) oraz Sepleniącym mężczyzną (John C. Reilly) podporządkują się hotelowym rygorom, gdzie do czasu znalezienia partnerki skazani będą na jedzenie posiłków w samotności, skuwanie kajdankami, surowe karanie za masturbację i słuchanie smętnego disco z minionej epoki.
Jak się okazuje znalezienie partnerki w tak krótkim czasie to zadanie niełatwe. Dlatego wielu z hotelowych gości ucieka się do podstępów i kłamstw, by tylko nie skończyć w ciele innego ssaka. Tak rodzą się relacje oparte na powierzchownych, albo wręcz nieprawdziwych podobieństwach. Podobno wystarczy jedna wspólna cecha, by stworzyć, szczęśliwy związek w lanthimosowym świecie. Jeśli kulejesz doskonałą partnerką będzie kulejąca niewiasta, jeśli niedowidzisz znajdź równie krótkowzrocznego partnera. Ale są również jednostki, które nie zgadzają się z takim porządkiem świata. Ruch oporu, który jednoczy się w leśnym krajobrazie i pod wodzą bezwzględnej liderki (Léa Seydoux) neguje wszystko to, co na czym oparty jest współczesny świat. Tu nie ma miejsca na miłość, flirt ani zaloty. A każdy odruch serca jest srogo karany. Paradoksalnie to w tym świecie David znajduje bratnią duszę (Rachel Weisz), z którą gotów jest spędzić resztę życia.
Rola Davida wreszcie pozwoli spojrzeć na Colina Farrella łaskawszym wzrokiem. Całkowicie obdarty z wizerunku macho, z kilkoma dodatkowymi kilogramami, wystającym brzuchem i obciachowym wąsem aktor jest wiarygodny jak nigdy dotąd. Razem z Rachel Weisz stworzył fantastyczny ekranowy duet, który opiera się na subtelnych gestach i stonowanych emocjach. Zachwyca również drugi plan. Aktorzy bez najmniejszego problemu odnajdują się w surrealistycznej wizji greckiego reżysera. Olivia Colman, John C. Reilly, Ben Whishaw, Léa Seydoux, Angelika Papouila tworzą barwne postaci z krwi i kości.
Giorgos Lanthimos w Lobserze tworzy laboratoryjną sytuację, w której szczegółowo analizuje poczynania swoich bohaterów, bacznie się im przygląda i nierzadko poddaje ekstremalnym próbom. Przy okazji wyśmiewa cywilizację i szydzi ze społecznych wartości. Poddaje w wątpliwość możliwość tworzenia związków bazujących na błahych podobieństwach, udowadnia, że prawdziwe uczucie wymaga zgrania, wspólnego języka opartego nie tylko na słowach, ale też najdrobniejszych gestach, a nawet kodach możliwych do odczytania tylko zainteresowanym. Nie myślcie jednak, że Lanthimos to niepoprawny romantyk. W Lobsterze więcej niż miłości jest satyry, parodii czy thrillera. Nie brakuje drastycznych scen. Reżyser bywa dosłowny, dlatego bardziej wrażliwi widzowie mogą czuć miejscami dyskomfort. Jego obraz tyle samo bawi, co uwiera. I w tym zadaje się tkwi jego sukces.