Problem z remake’ami polega na tym, że trudno traktować je jako dzieło autonomiczne. Twórcy muszą liczyć się z tym, że ich film będzie porównywany z pierwowzorem. Ale reżyserowi Sekretu w ich oczach najwyraźniej odwagi nie brakuje. Billy Ray (który zabłysnął głównie jako scenarzysta Kapitana Phillipsa) mierzy się bowiem ze znakomitym argentyńskim filmem nagrodzonym Oskarem. Pytanie – po co?
Fabuły obu filmów – z grubsza – są podobne, tyle że główny bohater po 13 latach powraca do sprawy morderstwa córki koleżanki, a nie żony anonimowego mężczyzny. Historia zyskuje bardziej osobisty wymiar, a rozgrywany na oczach widza dramat matki opłakującej ukochane dziecko jest bardziej poruszający. Ale w zasadzie na tej fabularnej modyfikacji kończy się lista zasług reżysera (i jednocześnie scenarzysty). Największą bolączką filmu jest nakreślenie tła polityczno – społecznego historii. Podczas, gdy brutalne zabójstwo dla Juana José Campanelli, było pretekstem, by opowiedzieć o zagmatwanych losach Argentyny – o ślepej sprawiedliwości, przekleństwie bierności i nieczystych zagraniach politycznych, dla Raya staje się powodem, by podrzucić „modny” wątek amerykańskiej walki z terroryzmem po atakach z 11 września 2001 roku. Pojawiający się Sekrecie w ich oczach motyw meczetu inwigilowanego przez amerykańskich agentów i ich szpicla jest płytki. Wydaje się słabym i wymyślonym naprędce tematem zastępczym.
Na pocieszenie jest świetna obsada. Najciekawszą kreację tworzy obdarta z piękna Julia Roberts w roli policjantki borykającej się z rodzinną tragedią. Nicole Kidman przyzwoicie odgrywa rolę ambitnej pani prokurator. Ale wieje od niej takim chłodem, że trudno uwierzyć, że (bardzo dobry) Chiwetel Ejiofor miałby szanse zdobyć serce Królowej Lodu.
Sekret w ich oczach to dobrze zrealizowany thriller – zgrabne przeskoki w chronologii zdarzeń, scenografia i zdjęcia (choć scena stadionowa nie została rozegrana w jednym ujęciu – jak w pierwowzorze). Obawiam się jednak, że spodoba się tylko tym, którzy nie znają filmowego oryginału sprzed siedmiu lat.
Na świecie film miał premierę w połowie listopada, ale przez kina przeszedł praktycznie bez echa. Zaś zagraniczni krytycy przyjęli go bardzo chłodno. Poniekąd tłumaczy to brak specjalnych pokazów dla prasy w Polsce.
To może być sygnał dla przeciętnego widza.