Niezależne produkcje z najmroźniejszego z festiwali filmowych Sundance wciąż niezbyt często trafiają na ekrany polskich kin. Ale co do Slow West miałam dobre przeczucie, nazwisko Michaela Fassbendera musiało skusić dystrybutora w Polsce. Skoro w zeszłym roku zdolny aktor z powodzeniem „sprzedał” równie niszową produkcję, nie pokazując nawet twarzy (mowa o Franku Leonarda Abrahamsona), to tym bardziej przekona Polaków w kowbojskich butach i kapeluszu.
Slow West to wyjątkowy western. Obraz nakręcił Brytyjczyk (John Maclean), główne role zagrali: Australijczyk (Kodi Smit-McPhee) i niemiecko – irlandzki aktor (Michael Fassbender), a piękne plenery Nowej Zelandii wspaniale podszywały się pod amerykańskie terytorium. Ale z Dzikim Zachodem, jaki znamy z filmowych westernów, łączy go znacznie więcej niż zamiłowanie do koni, kowbojskich kapeluszy i broni. Jak na western przystało mamy opowieść o miłości i honorze, a na tle rozległych prerii i skalistych wąwozów rozgrywają się historyczne wydarzenia drugiej połowy XIX wieku. Nie zabrakło też budzącego sympatię, szlachetnego głównego bohatera oraz westernowego jeźdźca znikąd. Ale po kolei…
Centralną postacią Slow West jest siedemnastoletni Szkot, Jay Cavendish (Smit – McPhee), który wędruje przez obce tereny Colorado w poszukiwaniu utraconej miłości. Rose Ross (Caren Pistorius) – piękna wybranka chłopaka – po dramatycznych wydarzeniach w rodzinnej wiosce, wraz z ojcem musi ukrywać się z dala od świata. Zakochany bez pamięci Jay, postanawia odnaleźć ukochaną i niewiele myśli o niebezpieczeństwach, które czyhają na samotnego wędrowca w obcym kraju. Pewnego dnia z opresji (i zapewne od niechybnej śmierci) ratuje go tajemniczy Sillas (Fassbender), który za parę dolarów obiecuje towarzyszyć nastolatkowi w podróży. Ale po piętach depcze im cwany Payne (ubrany w wielkie futro Ben Mendelsohn) wraz ze swoim gangiem.
Podróż będzie dla Jaya prawdziwą szkołą życia. Będzie musiał zmierzyć się nie tylko z niebezpieczeństwami, ale również z samym sobą. Stanie przed trudnymi wyborami i będzie musiał podejmować potworne w skutkach decyzje. I choć Payne nazwie go dorastającym diabłem u boku upadłego anioła, to jednak on do końca przygody pozostanie dobrym i szlachetnym człowiekiem.
Dla debiutującego reżysera, Johna Macleana (na swoim koncie ma dwie krótkometrażówki z udziałem Fassbendera) ramy westernu wydają się zbyt sztywne, dlatego w Slow West oferuje udaną fuzję kilku gatunków. Pojawiają się tu również elementy coming of age story, romansu, thrillera (w niektórych scenach krew leje się strumieniami jak u Tarantino) oraz czarnej komedii. Ryzykowny miszmasz się jednak sprawdził. Slow West zdobył nagrodę w konkursie na najlepszy dramat zagraniczny na festiwalu Sundance 2015, a także zaskarbił sobie sympatię krytyków. Myślę, że bez trudu podbije serca publiczności, tak jak podbił moje.
Slow West oferuje wszystko to, co cenię w kinie niezależnym: prostą historię, oryginalny scenariusz, niewymuszony humor i piękną oprawę (znakomita muzyka autorstwa Jeda Kurzela oraz świetne zdjęcia w formacie 1.66:1 to ukłon w stronę klasyki gatunku – w takim formacie nakręcono Jeźdźca znikąd z 1953 roku). W pakiecie dostajemy również doskonałe kreacje aktorskie. Na pochwały zasłużył nie tylko Michael Fassbender i Kodi Smit-McPhee, ale również Ben Mendelsohn i piękna Caren Pistorius.