Filmowcy szukając inspiracji do swoich filmów, bardzo często sięgają po sztuki teatralne. Powstają wówczas projekty dość specyficzne, gdyż niektórym reżyserom nie udaje się całkowicie oderwać od teatralnej konwencji. Niektórzy celowo zachowują teatralność, przez co niekiedy odnosimy wrażenie, jakbyśmy oglądali teatr telewizji.
Jeśli lubicie poczuć magię teatru na dużym (lub małym) ekranie, ten wpis jest dla Was. Oto kilka ciekawych filmów, których scenariusz powstał na bazie sztuki teatralnej.

Reżyseria: Roman Polański / na podstawie: Yasmin Rezy, Bóg Mordu
Zachary Cowan podczas bójki wybija zęby Ethanowi Longstreetowi. Rodzice winnego odwiedzają rodziców pokrzywdzonego, by w gronie dorosłych dojść do porozumienia. Początkowo jest miło i sympatycznie i nic nie zapowiada nadciągającej katastrofy. Penelope Longstreet (Jodie Foster) to pisarka, pracująca obecnie w księgarni. Nie są jej obojętne losy ludzi, mocno zainteresowana jest konfliktem zbrojnym w Darfurze. Uwielbia sztukę, co zdradzają liczne albumy znajdujące się w salonie. Jej mąż, Michael (John C. Reilly) to sprzedawca AGD. Dość pogodny i zabawny gość. Jednak, gdy się okazuje, że wydał chomika dziecka na pewną śmierć, Nancy Cowan (Kate Winslet) nie może mu darować takiego okrucieństwa. Nancy pracuje w nieruchomościach, choć niewiele o tym mówi, za to jej mąż, Alan (Christoph Waltz), prawnik, nie może żyć bez pracy. Jego komórka nieustannie dzwoni podczas spotkania rodziców, co doprowadza wszystkich do szału, aż ostatecznie telefon topi się w wazonie z tulipanami (i bynajmniej nie trafia tam przypadkiem). Alan ma bronić firmy farmaceutycznej, która wypuściła szkodliwy produkt, na domiar złego jest to lekarstwo, które stosuje matka Micheala. Tych punktów zapalnych, jak na jedno spotkanie, okaże się stanowczo za dużo. Rozluźnieni pod wpływem alkoholu bohaterowie nie wytrzymują i ściągają z siebie kolejne maski. Co więcej, obserwujemy zaskakujące tymczasowe sojusze. Cowenowie występują przeciw Lonstreetom, potem Michael przeciw Penelope, a Alan przeciw Nancy, aż w końcu kobiety przeciw facetom.
Aż trudno uwierzyć, że film, którego akcja toczy się na kilkudziesięciu metrach kwadratowych mieszkania, może wciągać jak narkotyk. Ale nie ma co się dziwić. Tekst Boga Mordu jest brawurowo napisany, a kto mógłby walczyć na słowa lepiej niż cudowny kwartet Foster-Walz-Winslet-Reilly?

Reżyseria: Roman Polański / na podstawie: David Ives, Wenus w futrze
Bóg go ukarał i oddał go w ręce kobiety – tak brzmi motto z książki Wenus w futrze Leopolda von Sachera-Masocha, austriackiego pisarza, który na stronach powieści opisał swój miłosny eksperyment. W 1869 roku zawarł on umowę z baronówną Fanny von Pistor, na mocy której przez sześć miesięcy miał być jej niewolnikiem. Popularna książka stała się inspiracją dla Davida Ivesa, który napisał dramat pod tym samym tytułem. W 2013 roku, podczas festiwalu w Cannes, tekst dramatu trafił w ręce Romana Polańskiego. A rok później canneńska publiczność na stojąco oklaskiwała film polskiego reżysera.
Polański nie twierdzi, że kino kameralne całkowicie spełnia jego ambicje. W 2011 roku nakręcił wspomnianą wcześniej Rzeź, w którym czwórkę aktorów zamknął w jednym mieszkaniu, w Wenus w futrze poszedł o krok dalej, dopuszczając do głosy tylko dwójkę aktorów (Emmanuelle Seigner i Mathieu Amalric) zamkniętych w przestrzeni teatralnej. Ale zanim stare drzwi teatru się zamkną się na ponad 90 minut, kamera Pawła Edelmana przemierza francuskie, mokre od deszczu, francuskie ulice w rytm makabrycznej muzyki Alexandre Desplata i grzmiącej w oddali burzy. Potem zjawia się ona – bogini? demon? – przemoczona, wulgarna, z rozmazanym makijażem i złamanym obcasem. Prowokuje, ostentacyjnie żuje gumę, nieustannie myli słowo enigmatyczny z eufemistyczny. Ale udaje jej się przekonać reżysera, by pomimo spóźnienia, dał jej szansę i przesłuchał do roli Wandy w jego przedstawieniu. Scenografią do erotycznej historii staje się styropianowa preria, która została po granym uprzednio w tym budynku musicalu, zaś centrum sceny stanowi tkwiący bezczelnie kaktusowy fallus. Thomas i Vanda początkowo mają przeczytać zaledwie trzy strony tekstu. Ale ta zabawa ich wciąga. Grają, komentują, sprzeczają się i uwodzą nieustannie. Są w tym wszystkim na tyle prawdziwi, że że słyszymy brzęk niewidzialnych filiżanek, z których popijają herbatę czy odgłos pisania niewidzialnym piórem na niewidzialnym papierze. W pewnym momencie nie wiadomo, co jeszcze jest fikcją literacką, a co dzieje się naprawdę.

Reżyseria: John Wells / na podstawie: Tracy Letts, August: Osage County
Scenariusz filmu powstał na podstawie nagrodzonej Pulitzerem sztuki Tracy’ego Lettsa. Zanim sztuka trafiła na szklany ekran, wielokrotnie gościła na deskach teatralnych, w tym na Broadway’u, a nawet warszawskim Teatrze Studio (2012 r.). Trzeba przyznać, że Johnowi Wellsowi nadzwyczaj łatwo udało się zatuszować teatralny rodowód scenariusza, choć zdradzać go może jedynie nazbyt manieryczna kreacja Meryl Streep.
Sierpień w Hrabstwie Osage rozpoczyna się od dość banalnego cytatu z Wydrążonych ludzi T. S. Eliota: Życie jest bardzo długie. Zresztą, obsarwacje na temat życia rodzinnego zawarte w scenariuszu nie są ani zaskakujące, ani odkrywcze, czasami nawet ocierają się o telenowelowe atrakcje (np. wątek kazirodztwa). Na szczęście Letts serwuje je widzowi z niewiarygodnym wyczuciem, przełamując dramatyzm niektórych scen ironią i absurdem. Taki scneariusz to wymarzony materiał dla aktorów, którym daje możliwość pokazania całej skali emocji. W tym kontekście najbardziej trafny wydaję się być amerykański plakat promujący film, ukazujący scenę bójki Meryl Streep z Julią Roberts. Sierpień… to bowiem pojedynek tych dwóch aktorek, który wygrywa … Roberts z najlepszą rolą w swojej karierze. Streep, która dopracowała postać Vi w najdrobniejszych szczegółach, raz zachwyca, raz drażni, bo panoszy się i szarżuje. Na szczęście na planie towarzyszą jej znakomici aktorzy, którzy doskonale bronią się przed jakąkolwiek próbą stłamszenia. Margo Martindale wypada doskonale jako rubaszna ciotka Mattie Fae w towarzystwie Chrisa Coopera – chyba najbardziej normalnego członka pokręconej rodzinki. Bawi naiwna Juliette Lewis w duecie z Dermotem Mulroneyem – podstarzałym playboyem w czerwonym sportowym aucie. W końcu – jako dyżurni nieudacznicy rodu – urzekają Julianne Nicholson oraz Benedict Cumberbatch. Filmowe duety doskonale prezentują kondycję współczesnych związków, cierpiących na różne schorzenia: od niedopasowania, lęku przed samotnością, po zdrady i kłamstwa.

Reżyseria: Charles Binamé / na podstawie: Nicolas Billon, The Elephant Song
Jest Boże Narodzenie 1966 roku. W szpitalu dla psychicznie chorych przebywa Michael Aleen (Xavier Dolan), który kilka lat temu zabił swoją matkę, słynną śpiewaczkę operową. Gdy w niejasnych okolicznościach znika doktor Lawrence, który prowadził terapię chłopaka, dyrektor szpitala – doktor Green (Bruce Greenwood) postanawia go przesłuchać. Ten chętnie zgadza się na współpracę, ale na własnych warunkach.
Akcja filmu rozgrywa się w zasadzie w jednym pomieszczeniu, zaś wydarzenia z przeszłości poznajemy poprzez retrospekcje. Doktor Green wraz z pielęgniarką Susan Peterson (Catherine Keener) składają swoje zeznania przed przełożonym. Padają nazwiska i fakty, bohaterowie podają strzępki informacji, które wraz z upływającymi minutami tworzą spójną całość. W ten sposób dowiadujemy się całkiem sporo o dzieciństwie chłopaka u boku niekochającej go matki oraz o dziwacznej obsesji na temat słoni. Na jaw wychodzi, naznaczona rodzinną tragedią, historia doktora Greena, którego z Susan Peterson łączy coś więcej niż tylko sprawy zawodowe.
Filmowa zabawa w kotka i myszkę jest intrygująca i wciągająca, głównie za sprawą postaci Michaela. Niezwykle inteligentny chłopak jest bowiem mistrzem manipulacji i owijania sobie ludzi wokół palca, a psychologiczne zagrania stosuje znacznie sprytniej niż przepytujący go psychiatra.

Reżyseria: Mike Nichols / na podstawie: Patrick Marber, Closer
Alice (Natalie Portman) i Dan (Jude Law) spotykają się przypadkiem na ulicy. Zakochują się w sobie. Kilka lat później Dan pojawia się w studiu fotograficznym Anny (Julia Roberts), by zrobić sobie zdjęcie na okładkę swej nowej książki. Atrakcyjna pani fotograf nie pozostaje obojętna na wdzięki pisarza. Po jakimś Anna zostaje umówiona na randkę z nieznajomym – szalenie przystojnym lekarzem (Clive Owen). Przypadkowo zeswatani przez Dana, który zaaranżował spotkanie (podając się za kobietę rozpalał na czacie wyobraźnię przypadkowych facetów), przypadają sobie do gustu …
Bliżej jest to zawikłana historia miłosnego czworokąta – ludzi, którzy zgubili się w gąszczu pragnień, kłamstw i zdrad. Egoistyczni, zimni, zatracający się w namiętności nie potrafią zdecydować, czego chcą od życia. Tym samym ranią najbliższe im osoby. Znakomity scenariusz Patricka Merbera, oparty na jego sztuce z 1997 roku, w ciekawy i przejmujący sposób pokazuje złożoność współczesnych relacji damsko – męskich.

Reżyseria: Ryan Murphy / na podstawie: Larry Kramer, Normalne serce
Film Ryana Murphy’ego został oparty na wystawianej początkowo na off-Broadwayu autobiograficznej sztuce Larry’ego Kramera. Potem dramat trafił także na deski londyńskiego teatru i w końcu na Broadway. W Polsce Normalne serce było wystawiane tylko raz – w Teatrze Polskim w Poznaniu. Odruch serca prezentuje wczesny okres epidemii AIDS w USA, między rokiem 1981 a 1984, a więc mniej więcej od momentu opisania i rozpoznania nieznanej dotąd choroby (nazywanej początkowo rakiem gejów), aż do wyodrębnienia wirusa choroby. Rzecz cała ukazana jest przez pryzmat nowojorskiego środowiska homoseksualistów, a ściślej grona działaczy organizacji gejowskiej walczącej o zaalarmowanie opinii publicznej, o konkretną pomoc i fundusze na badania, jednym słowem – o poważne potraktowanie nieznanej dotąd epidemii. Mark Ruffalo wciela się w rolę pisarza-aktywisty Neda Weeksa, którego kontrowersyjna działalność prowadzi do konfliktu z przyjaciółmi i bliskimi.
Ryan Murphy, bardziej niż na moralizatorstwo, stawia na realizm opowieści. Otwarcie mówi o miłości i pożądaniu – silniejszym nawet niż troska o własne zdrowie i życie. Odruch serca nie gloryfikuje ofiar epidemii, nie stara się z nich robić męczenników.
Film zrealizowany przez telewizję HBO ma sporą siłę przebicia nie tylko ze względu na tematykę (choć w tym względzie konkuruje chociażby z Filadelfią i Witaj w klubie), ale również ze względu na znakomitą obsadę (Mark Ruffalo, Julia Roberts, Matt Bomer, Jim Parson i Taylor Kitsch), która udźwignęła ciężar granych postaci.

Reżyseria: Felix Van Groeningen / na podstawie: Mieke Dobbels The Broken Circle Breakdown Featuring the Cover-Ups of Alabama
Didier (Johan Heldenbergh) i Elise (Veerle Baetens) mieszkają na wsi wśród koni i kur, biegają nago po podwórku, zajmują niewielką przyczepę. Wieczorami dają koncerty z bluegrassowym zespołem Didiera. Beztroskie życie przerywa jednak wiadomość o ciąży, bo mężczyzna wyraźnie nie jest przygotowany do roli ojca. Chwilę później remontuje dom, bo dziecko nie może przecież mieszkać w przyczepie. Barwni bohaterowie, wbrew pozorom, okażą się perfekcyjnymi rodzicami. Ale wszystko, co piękne nie może trwać wiecznie. Życie to w końcu odbierze – tak rozgoryczona Elise powie po latach mężowi. Mała Maybelle zachoruje na raka, ale choroba odbierze im nie tylko córkę, ale zniszczy również związek. W obliczu takiej straty nawet dźwięki ukochanej muzyki nie zawsze dają ukojenia. Ale pocieszeniem może być również religia. Elise szuka ukojenia w tym, co nieracjonalne – jedynym ratunkiem wydaje się wiara, że córka nawet po śmierci może wrócić jako gwiazda albo ptak. Zaś Didier jest zagorzałym ateistą, który uważa wiarę w Boga za chorobę społeczną. Niestety różnice światopoglądowe tylko pogłębiają kryzys związku.
Scenariusz filmu powstał na podstawie sztuki teatralnej Heldenbergha The Broken Circle Breakdown Featuring the Cover-Ups of Alabama. Reżyser, Felix Van Groeningen, postanowił nieco zrównoważyć smutny i ciężki klimat dramatu, dopisując lekkie, radosne sceny. Zaszalał też z chronologią zdarzeń, historię związku poznajemy z retrospekcji. To zabieg niezwykle udany, podobnie jak komentowanie wydarzeń za pomocą piosenek (które zaaranżował belgiski muzyk bluegrassowy, Bjorn Eriksson).

Reżyseria: George Clooney / na podstawie: Beau Willimon Farragut North
Idy marcowe nie tylko przedstawiają kulisy kampanii wyborczej w Stanach, ale ujawniają też szereg nieuczciwych procedur, które jej dotyczą. Kampanią wyborczą rządzą nie tylko spin doktorzy czy media, ale liczne układy i układziki polegające na kupowaniu miejsc we władzach. Sam kandydat na prezydenta często o zdanie jest pytany ostatni.
George Clooney, który stanął po obu stronach kamery, serwuje zatem widzowi gorzką prawdę o wyborach. Pomaga mu w tym niewątpliwie scenariusz, napisany na podstawie sztuki Farragut North. Jej autor, Beau Willimon (dziś twórca serialu House of Cards) sam kiedyś uczestniczył w kampanii prezydenckiej, więc można powiedzieć, że zna temat od podszewki.
Nic dziwnego w tym, że Clooney zdecydował się na film polityczny, w końcu nie od dziś wiadomo, że jest dość mocno w politykę zaangażowany. Chociaż źródła podają, że pomysł na film powstał znacznie wcześniej, ale Clooney nie zdecydował się na wystartowanie z tytułem, bo wybory właśnie wygrał jego kandydat, Obama i temat intrygi politycznej, niespecjalnie wpasowywał się w klimat zwycięstwa. Miał zatem świadomość, że film ma dużą moc i postawi pod znakiem zapytania uczciwość kampanii wyborczych.