Co roku polskie kina omija sporo liczba interesujących tytułów. Na szczęście coraz więcej filmów można znaleźć na płytach dvd lub w kinach internetowych (w temacie nowości, polecamy zwłaszcza cineman.pl). Dziś prezentujemy 7 obrazów, które nie trafiły do regularnej dystrybucji kinowej, a zasługują na szczególną uwagę.
Podejrzewamy, że na tym jednym wpisie się nie skończy, bo już w głowie mamy drugie tyle filmowych rekomendacji. Bądźcie zatem czujni.

Jest rok 1981 – najbardziej niebezpieczny rok w historii Stanów Zjednoczonych. Nowy Jork trawi niespotykana do tej pory w swej skali przestępczość i korupcja. W takim środowisku Abel Morales (Oscar Isaac) stara się prowadzić własny biznes z zachowaniem wszelkich obowiązujących reguł i praw. Stanowi to nie lada wyzwanie, bowiem od dłuższego czasu jego cysterny są regularnie okradane, a po piętach depcze mu dociekliwy prokurator. Biznesmen musi stawiać czoła potężnym prawnikom, skorumpowanym bankowcom decydującym o losie przedsiębiorców. Sytuacja frustruje także Annę (Jessica Chastain), żonę przedsiębiorcy, która gotowa jest posunąć się znacznie dalej niż jej poczciwy mąż, byleby tylko nie rezygnować z luksusowego życia.
J.C. Chandor, twórca znakomitego one man show z Robertem Redfordem w roli głównej, Wszystko stracone, tworzy piękną wizualnie (lekko pożółknięte kadry stylizowane na retro, piękne kostiumy), wciągającą fabularnie historię o upadkuAmerican dream. Wykazuje się również bezbłędną intuicją co do obsady. Oscar Isaac i Jessica Chastain grają koncertowo. Znakomite są zwłaszcza wspólne sceny aktorskiej pary, gdyż to właśnie momenty małżeńskich tarć stanowią niepodważalną siłę filmu.

Magan (Keira Knightley) nie czuje się samotna ani nieszczęśliwa, chociaż nie ma rodziny ani „poukładanego” życia jak jej szkolne przyjaciółki. Nie lubi podejmować ważnych życiowych decyzji. Dlatego, gdy Anthony klęka przed nią, by się oświadczyć, dziewczyna zwyczajnie … daje nogę. Pod pretekstem tygodniowego wyjazdu na seminarium, zaszywa się w obcym domu, ze świeżo poznaną nastolatką, Anniką (Chloë Grace Moretz), mając nadzieję, że odpowiedź „tak” lub „nie” sama przyjdzie jej do głowy. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy na horyzoncie pojawi się Craig – ojciec małolaty (Sam Rockwell) – sympatyczny adwokat od dawna leczący złamane serce. Twórcom Laggies nie zawsze udaje się uciec przed filmowym banałem. Przyjaźń między nastolatką a dorosłą kobietą czasami wydaje się niedorzeczna i infantylna. Jednak mimo wszystko film ogląda się z niekłamaną przyjemnością. Niewątpliwa w tym zasługa reżyserki Lynn Shelton (Siostra mojej siostry, Dotykalscy), która po raz kolejny udowadnia, ze jest świetnym obserwatorem życia i komentatorem relacji międzyludzkich. Opowiada z wyczuciem i sporą dawką humoru.
Kameralny i wyciszony film Shelton idealnie wpisuje się w coming of age stories, choć z racji dylematów głównej bohaterki spodoba się raczej widzom nieco starszym (20+) . Może nie jest specjalnie oryginalny w podejściu do tematu, za to oferuje błyskotliwy humor, ciepły klimat i dużą dawkę optymizmu. Ale przecież nie może być inaczej, gdy Sam Rockwell rządzi na ekranie…

Jersey Boys, film w reżyserii Clinta Eastwooda, to historia legendarnej grupy The Four Seasons, która w połowie lat 60-tych, w błyskawicznym tempie, stała się sensacją amerykańskiej sceny muzycznej. Nic Wam nie mówi ta nazwa? Nic nie szkodzi, w trakcie seansu przekonacie się jak wiele piosenek tego zespołu macie w głowie.
Mają trzy opcje: wojsko, praca dla mafii albo sława. Skoro dwie pierwsze wróżą tylko rychłą śmierć, chłopcy koncentrują się na śpiewaniu. Ale w opanowanym przez włoską mafię New Jersey ciężko byłoby cokolwiek osiągnąć bez wsparcia lokalnego bossa, Angelo „Gyp” DeCarlo (Christopher Walken). Ten – na szczęście – ma ogromną słabość do frontmana grupy Franka Valli (John Lloyd Young) i jego anielskiego głosu, który bez trudu wyciska szczere łzy z oczu mafioza. 16-letni Frank to porządny chłopak, ale Nick Massi (Michael Lomenda) i Tommy Devito (Vincent Piazza) mają sporo za uszami i regularnie lądują w więzieniu na krótkie odsiadki. Zresztą, te przestępcze ciągoty i lekkomyślność jednego z nich wpłynie na późniejsze losy zespołu. Póki co, chłopaki grają za niewielkie pieniądze w klubach. Punktem zwrotnym w ich karierze jest pojawienie się klawiszowca i autora późniejszych hitów, Boba Gaudio (Erich Bergen), który trafia do zespołu za namową Joeya Pesci (Joseph Russo). Tak, tego Pesci! Z nowymi kawałkami młodzi muzycy szybko trafiają do studia nagraniowego. Płyty sprzedają się w milionowych nakładach, a chłopaki ruszają w trasę. Jednak obok sielankowego życia toczą się ludzkie dramaty.

Zanim Allen Ginsberg napisze kontrowersyjny Skowyt, William S. Burroughs wywoła skandal Nagim lunchem, a Jack Kerouac wyruszy w Drogę, ich drogi skrzyżują się na uniwersytecie w Kolumbii. Już wtedy w sercach młodych artystów zrodzi się pragnienie wyrwania literatury ze sztywnych, zgrzybiałych form. Nic też dziwnego, że w owym czasie, nieformalnym przywódcom grupy jest niejaki Lucien Carr (Dane DeHaan), który w uniwersyteckiej bibliotece łobuzersko recytuje fragmenty zakazanych dzieł Henry’ego Millera. To Lu jest przewodnikiem młodego Allena (Daniel Radcliffe) po krainie czarów – artystycznej bohemie, świecie napędzanym benzedryną, jazzem i seksem. To właśnie tutaj młody poeta poznaje eksperymentującego z narkotykami Williama S. Burroughsa (Ben Foster), kobieciarza i niedoszłego sportowca Jacka Kerouaca (Jack Huston), a także Davida Kammerera (Michael C.Hall) – tajemniczego przyjaciela Luciena, który w Allenie widzi realne zagrożenie dla jego relacji z Lu. Tymczasem Ginsberg i Carr zbliżają się do siebie, a Lu, któremu natura poskąpiła talentu pisarskiego, wykorzystuje umiejętności Allena do tworzenia literackiego manifestu. Co więcej, Jack, William, Lucien i Allen żywiołowo prowadzą swoją małą uczelnianą rewolucję. W jednej z najlepszych scen filmu, studenci nocą włamują się do biblioteki, by wyłożone w gablotach egzemplarze literatury klasycznej wymienić na zakazane książki Millera, Jamesa Joyce’a i D.H. Lawrence’a. Powodzenie akcji na chwilę zawiśnie na włosku, gdy Kammerer powiadomi policję. Zresztą coraz częstsze objawy zazdrości Davida staną się w końcu powodem wielkiej tragedii, która na zawsze rozdzieli młodych rewolucjonistów.
Bitnicy nie mają szczęścia do filmowych opowieści. W adaptacji znakomitej powieści Jacka Kerouaca W drodze, sromotną klęską poniósł nawet Walter Salles, zaś Skowyt – filmowa hybryda (łączy dokument, animację i fabułę) duetu Jeffrey Friedman i Rob Epstein z Jamesem Franco w roli Allena Ginsberga, można docenić jedynie za walory edukacyjne. Jednak debiutancki film Johna Krokidasa z doborową obsadą – Kill Your Darlings – udowadnia, że nie wszytko jeszcze stracone, o przedstawicielach Beat Generation można opowiadać barwnie i intrygująco.

Josh (Ben Stiller) jest dokumentalistą, któremu sławę przyniósł debiut reżyserski. Teraz zmaga się z kryzysem twórczym (od ośmiu lat nie może ukończyć drugiego projektu). Jego żona, Cornelia (Naomi Watts) zajmuje się produkcją filmów swojego sławnego ojca (Charles Grodin). Para nie ma dzieci, chcieli, próbowali, ale po kilku poronieniach porzucili temat. Ich najbliżsi znajomi, którzy totalnie ześwirowali na punkcie swojego nowonarodzonego dziecka, utwierdzają ich w przekonaniu, że słusznie postąpili porzucając myśli o rodzicielstwie. W końcu mają wolność. Mogą robić co chcą, podróżować, rozwijać pasje, czerpać z życia pełnymi garściami. Teoretycznie. W praktyce już dawno nigdzie nie byli, nie mają dla siebie czasu i po prostu żyją z dnia na dzień. Pewnego dnia poznają parę zwariowanych dwudziestolatków – Derby i Jamie’ego (Amanda Seyfried i Adam Driver). To hipsterzy pełną gębą. Czterdziestolatkowie przyglądają się w swoich młodszych przyjaciołach jak w lustrze, próbując w nich odnaleźć samych siebie. Ale gdy pierwsze emocje opadną, niewidzialna do tej pory pokoleniowa przepaść, coraz bardziej zacznie uwierać, jak przyciasny „młodzieżowy kapelusz na głowie starszego pana”.
Noah Baumbach po raz kolejny udowadnia, że jest świetnym obserwatorem życia. Doskonale wychwytuje różnice pokoleniowe i zamyka je w przezabawnych, ironicznych scenach. Ma też spory dystans do swojego pokolenia i potrafi się z niego śmiać na głos.

Młodzi Eleanor i Conor nie płacąc rachunku wybiegają z restauracji do pobliskiego parku. Ukryci pod złotą zasłoną świetlików, tarzając się w trawie wyznają sobie miłość. Mam tylko jedno serce. Miej litość nade mną – mówi chłopak do rudowłosej dziewczyny, nie wiedząc jeszcze, że słowa okażą się prorocze. Jest w tej parze coś magicznego, że aż trudno nie ulec jej urokowi. Duża w tym zasługa aktorów. Bo jak tu nie kochać Jessici Chastain o pięknym uśmiechu i Jamesa McAvoy’a o ciepłym głosie i aparycji pluszowego misia. Po krótkim prologu zawierającym wspomnianą scenę ucieczki z restauracji, fabuła gwałtownie zmienia się w dramat. Oto kilka lat starsza Eleanor zrzuca się z mostu. Cudem uratowana, po krótkim pobycie w szpitalu ucieka od męża Conora do swoich rodziców. Niewiele mówi o całym zajściu. Widz o motywie próby samobójczej dowie się znacznie później.
Jest takie popularne angielskie przysłowie there are two sides to every story. Co za tym idzie, każda historia miłosna ma dwóch uczestników i dwie perspektywy. Reżyser – Ned Benson postanowił ten fakt wykorzystać i nakręcił dwie wersje swojego filmu – z punktu widzenia mężczyzny (On) i z punktu widzenia kobiety (Ona). Trzecią wersję – Oni, stanowiącą połączenie poprzedników, można uznać za chwyt czysto komercyjny. Powstała na potrzeby znanej wytwórni, by zaspokoić niesłabnący popyt na romantyczne dramaty. Jednak nie ma powodu, by ten pomysł krytykować. Założenie wydaje się być słuszne – nie każdy zechce spędzić w kinie czas oglądając różne wersje tej samej historii. Na plus przemawia również fakt, że reżyser nie narzuca porządku oglądania – to widz decyduje, którą wersję chce poznać jako pierwszą.

Milo (Bill Hader) w sztok pijany, najpierw nieudolnie pisze pożegnalny list, a potem równie nieudolnie próbuje odebrać sobie życie podcinając żyły. W tym samym czasie jego siostra bliźniaczka – Maggie (Kristen Wiig) dokonuje podobnego desperackiego czynu, tyle że jej metodą jest połknięcie garści ogromnych rozmiarów pastylek. Mimo, że rodzeństwo dzieli odległość kilka tysięcy kilometrów (trasa Los Angeles – Nowy Jork) i nie widzieli się od przeszło dekady wybierają ten sam dzień na samobójstwo. Widocznie bliźniaki tak już mają. Po samobójczych aktach Milo ląduje w szpitalu, a zaraz potem pod opiekę siostry i jej troskliwego męża Lance’a (Luke Wilson). Maggie, której nikczemna próba nie wyszła na jaw, początkowo postanawia zamieść swoje problemy pod dywan. Przywdziewa maskę żony idealnej i kochającej matki przyszłych dzieci.
Bill Hader i Kristen Wiig – weterani SNL i ulubieńcy publiczności doskonale wypadną w komediowych partiach, w końcu to ich chleb powszedni. Zadziwiające jednak jak dobrze sprawdzili się w dramatycznych sekwencjach. W The Skeleton Twins bywają na przemian zabawni i przejmujący, głupkowaci i śmiertelnie poważni, uprzejmi i nieokrzesani. Niezależnie od tego, czy dzielą ekran, czy występują solo każdorazowo dają niezapomniany performance. We wspólnych scenach jest między nimi cudowna chemia, która pozwala myśleć, że aktorzy prywatnie są dobrymi kumplami, a praca ze sobą sprawia im wiele przyjemności. W tak miłej atmosferze czas płynie zdecydowanie za szybko.