Przelotny romans Susanne Bier z Hollywood zakończył się ostatnio niepowodzeniem, choć ciekawa historia oparta na powieści Rona Rasha oraz udział w produkcji Bradleya Coopera i Jennifer Lawrence dawały sporo nadziei. Ostatecznie pod efektowną powierzchnią Serena kryła tylko rozczarowującą pustkę. Laureatka Oskara za W lepszym świecie najwyraźniej dużo pewniej czuje się w ojczyźnie, w otoczeniu dobrze znanych współpracowników i skandynawskich aktorów, co udowadnia jej kolejny – całkowicie duński projekt. Druga szansa to solidny, trzymający w napięciu dramat z popisem gry aktorskiej.
Ogólnie rzecz ujmując w historii spisanej przez wielokrotnego współpracownika Bier – Andersa Thomasa Jensena – chodzi o niesprawiedliwość losu. O boskie wyroki, które jedną rodzinę skazują na nieszczęście podczas, gdy inną nagradzają, choć niekoniecznie na to zasługuje. Kluczowe okazują się decyzje podejmowane w strachu i gniewie oraz konsekwencje, które rodzi spontaniczność.
Rzeczywistość przedstawiona przez duet Bier – Jensen pełna jest kontrastów. Andreas (Nikolaj Coster-Waldau) mieszka w okazałym domu nad jeziorem z piękną żoną, Anną (Maria Bonnevie) i małym synkiem. Podczas, gdy maleńki Sofus wychowywany jest w opłakanych warunkach przez rodziców narkomanów: lądującego na regularne odsiadki w więzieniu Triastana (Nikolaj Lie Kaas) i jego narzeczoną. Jest jeszcze Simon (Ulrich Thomsen), przyjaciel Andreasa, który niedawno się rozwiódł i topi smutki w alkoholu. Każdy z trójki bohaterów żyje w innym wymiarze, ale tylko pozornie, bo ich światy stale się przecinają. Los stawia ich w bliźniaczych sytuacjach, choć reakcje i decyzje bywają różne. W tych okolicznościach zacierają się moralne granice.
Reżyserka stroni od komentarza. Nie wskazuje, kto jest dobry, a kto zły. Nagle jej czarno – biały świat przybiera więcej odcieni szarości. To my musi odpowiedzieć po czyjej stronie stoimy. Jak zachowalibyśmy się w tak ekstremalnej sytuacji? Choć trzeba przyznać, że miejscami historia opowiedziana przez Susanne Bier wydaje się tak nieprawdopodobna, że ciężko się w nią wczuć. Na szczęście – w tych momentach – ratują ją niespodziewane zwroty akcji i przede wszystkim doskonała gra aktorska.
Ulrich Thomsen, Maria Bonnevie i Nikolaj Lie Kaas jak zwykle stanęli na wysokości zadania. Aktorów znałam z innych produkcji, ich kreacje nie były dla mnie zaskoczeniem. Znak zapytania stawiałam przy nazwisku Nikolaja Coster-Waldau, gdyż nie miałam zbyt wielu okazji, by docenić jego talent, zwłaszcza, że nie śledzę serialu Gra o tron. Trzeba jednak przyznać, że powierzenie mu głównej roli w Drugiej szansie było strzałem w dziesiątkę. Aktor stworzył niezwykle wiarygodną i poruszającą postać policjanta, który boryka się nie tylko z rodzinną tragedią, ale również z konsekwencjami własnych decyzji. To jedna z ciekawszych męskich kreacji, jakie miałam okazje oglądać w kinie w ostatnich miesiącach.