SZÓSTY GRZECH GŁÓWNY
Ile razy u progu załamania nerwowego, bezradności, albo zwyczajnego gniewu zdarzyło Ci się komuś zwymyślać albo okładać pięściami? Choć wulgarne słowa miałeś na końcu języka, a dłonie zaciskały się jak u zawodowego boksera, zrobiłeś to tylko w myślach. To, o czym marzyłeś i co, z oczywistych względów, nie wyszło poza sferę Twojej fantazji zrobili za Ciebie bohaterowie Dzikich historii. Otłukli po mordzie upierdliwego kierowcę – zawalidrogę, podłożyli bombę pod siedzibę firmy holującą źle zaparkowane auta albo zepsuli przyjęcie weselne niewiernemu facetowi. Oczywiście wszystko to należy potraktować z przymrużeniem oka. Niewiarygodne jednak, ile można w Dzikich historiach, mimo wszędobylskiego absurdu i przesadnie tryskającej krwi, odnaleźć własnych wad i słabości.
Damian Szifrón w swoim filmie opowiada o agresji. A ponieważ gniew to szósty z grzechów głównych, przypowieści jest sześć. Ale raczej bez morału.
Najpierw samolot. Na pokładzie wszyscy uśmiechnięci i zrelaksowani, panowie pomagają paniom wpakować bagaże do luków, wymieniając przy tym standardowe grzeczności. Gadka- szmatka. Jednak od słowa do słowa okazuje się, że każdy z pasażerów zna lub znał w przeszłości niejakiego Gabriela Pasternaka. A ponieważ nikt z nich nie kupił biletu samodzielnie, a pilot nagle zamyka się w swojej kabinie, samolot wariuje – staje się jasne, że ta podróż skończy skończy się źle.
Opis brzmi trochę jak kiepskiej klasy thriller, ale w rzeczywistości absurd tej historii wychodzi poza wszelkie ramy. Samolotowa farsa jest też rewelacyjnym wstępem do tego, co zobaczymy za chwilę. A dalej Szifróna już całkiem poniosła fantazja…
Kelnerka spotyka mafioza, który doprowadził do śmierci samobójczej jej ojca i zastanawia się, czy nie podać mu trucizny. Przystojniak w wypasionym audi obraża kierowcę zdezelowanego auta, nie wiedząc, że za chwilę los każe im się spotkać ponownie. Mężczyźnie odholowują auto za złe parkowanie, nie zdając sobie sprawy z tego, że zadzierają z pirotechnikiem. Ojciec- milioner nie pozwoli by jego jedyny syn poszedł do więzienia za spowodowanie śmiertelnego wypadku i złoży propozycje nie do odrzucenia swojemu ogrodnikowi. Panna młoda podczas wesela dowie się, że jej świeżo poślubiony mąż zdradza ją z długonogą koleżanką z pracy i postawia załatwić żonkosia na amen, a przy okazji zepsuć zabawę wszystkim.
Tych sześciu historii nie łączą ani bohaterowie, ani czas ani miejsce. Spoiwem łączącym jest agresja, bezradność i chęć zemsty. Te przybierają różne formy, począwszy od podawania trutki, wymachiwania nożem, duszenia, podpalania, na znęcaniu emocjonalnym kończywszy. Niekiedy zemsta jest wynikiem silnych stresów bohaterów, działaniem w afekcie, innym razem – skrupulatnie wykalkulowana. Bohaterowie są zestawieni na zasadzie kontrastu i stereotypów jednocześnie: wierna żona – zdradzający mąż, biedny i uczciwy ogrodnik – bogaty i podstępny milioner, przystojniak w wypasionej furze – brzydal w zdezelowanym aucie. Pomimo pewnej przewidywalności reżyserowi udało się stworzyć błyskotliwą całość, humorystyczną i podaną w pięknym opakowaniu. Warto zwrócić uwagę na świetne kadry, przemyślane ujęcia oraz idealnie komponującą się z fabułą ścieżkę dźwiękową (rewelacyjny temat przewodni w wykonaniu Gustavo Santaolalla czy muzyczne nawiązanie do filmu Flashdance).
Nie podoba mnie się to, że w Polsce film Szifróna sygnowany jest nazwiskiem jego producenta. Filmowe plakaty i zwiastuny krzyczą : Almodóvar!, podczas, gdy film jest całkowitą zasługą jednego człowieka – reżysera i scenarzysty Damiana Szifróna. Ten ciężką harówką zapracował sobie całkowicie na sukces, a konsekwentne pomijanie go podczas promocji przez (polskiego) dystrybutora jest co najmniej niegrzeczne. Montaż zajął reżyserowi ponad pół roku, a najtrudniejszy okazał się wybór scen do filmu i zdecydowanie o ich kolejności. Szifrón miał w pewnym momencie trzy filmy zmontowane z zupełnie innych ujęć! Dzikie historie rozpoczynają się bezkrwawo, za to z humorem (scenka w samolocie), ale kończą się z przytupem, istną weselną petardą!W ciągu ostatnich 2 lat tylko dwa filmy zaspokoiły mój filmowy apetyt w 100%. Tylko kochankowie przeżyją i Whiplash. Zdaje się, że Dzikie historie, depczą im po piętach!