Wpuścić w (złote) maliny

Organizatorzy Złotych Malin twierdzą, że odkupienie jest możliwe. Dlatego w tym roku wymyślili nową kategorię, Razzie Redeemer, czyli coś co można uznać za moralną rehabilitację aktora, którego wielokrotnie nominowano lub nagradzano niechlubnym tytułem. Wśród nominowanych do ów anty-Malin są: Jennifer Aniston, Keanu Reeves, Ben Affleck, Mike Myers i Kristen Stewart. Ta przedziwna konkurencja dała mi do myślenia. Gdyby ktoś teraz poprosił mnie o wymienienie nazwiska znanego aktora, którego uważam za marnego, miałabym poważny problem. Mogę nie przepadać za Nicole Kidman, bo nie lubię patrzeć na jej botoksowe lico, ale przecież to nie czyni z niej aktorki złej. I muszę uczciwie przyznać, że – pomimo osobistej niechęci – grała role, które naprawdę mi się podobały (chociażby w Stoker). Może mnie drażnić kamienny wyraz twarzy Nicolasa Cage’a i dla świętego spokoju mogę wielkim łukiem omijać produkcje z jego udziałem, ale przecież widziałam (wszyscy widzieli) jego umiejętności w Zostawić Las Vegas. Może tak naprawdę nie istnieje taka kategoria jak „najgorszy aktor „, może po prostu bywają chybione castingi czy marne produkcje, które nie dają możliwości zabłysnąć aktorskim warsztatem.

kultura_kulturalnie po godzinach

Matthew McConaughey, co prawda nigdy nie był nominowany do Złotej Maliny, ale to doskonały wstęp do moich rozważań. Bowiem aktor przez lata marnował się w słabych produkcjach, w których, zamiast talentu, eksponował pięknie wyrzeźbione ciało. I gdyby oceniać go pod kątem tandetnych komedii romantycznych, w których grywał, można byłoby go krzywdząco sklasyfikować jako przystojniaka bez talentu. Na szczęście pojawili się na jego drodze reżyserzy, którzy zobaczyli w nim coś więcej niż ładną buźkę: Richard Linklater (Bernie), Jeff Nichols (Uciekinier), Lee Daniels (Pokusa). Aż w końcu ogromna metamorfoza aktora do roli  w filmie  Jeana-Marca Vallée Witaj w klubie, spowodowała, że wszyscy zapomnieli o urodzie Amerykanina, doceniając wyłącznie jego zdolności. A Oskar jak najbardziej zasłużony stoi teraz na półce w domu McConaughey’a. Być może podobną drogę przechodzi teraz Jennifer Aniston, którą najpierw wszyscy pokochali jako Rachel w sit-comie Przyjaciele. Jednak po sukcesie serii aktorka poszła drogą na skróty, występując głównie w komercyjnych produkcjach, które oczywiście przyniosły jej ogromne zyski (aktorka jest w czołówce najlepiej zarabiających aktorek), ale nigdy nie przyniosły prestiżowych nagród i uznania. Teraz, za oceanem, mówi się, że Aniston może być czarnym koniem Oskarów w 2015 (dziś się okaże, czy będzie nominacja). A wszystko to dzięki dramatowi Cake, w którym wcieliła się w rolę kobiety cierpiącej na chroniczny ból. Wystarczyło zmyć makijaż i pokazać się z prawdziwej „ludzkiej” strony, zamiast wciskać się w sztywne ramy komercyjnych produkcji, w których wszyscy są piękni i perfekcyjni, ale jednocześnie puści. kultura_kulturalnie po godzinach

Kristen Stewart poniekąd sama sobie zrobiła krzywdę angażując się w sagę Zmierzch. Co prawda, dzięki serii aktorka zdobyła międzynarodowy rozgłos, ale jednocześnie słaba produkcja rzuciła cień na postrzeganie Stewart jako uzdolnionej młodej aktorki. Przyznam, że długo nie byłam do niej przekonana, dopóki nie zobaczyłam jej ról w Witamy u Rileyów u boku Jamesa Gandolfini i w Sils Maria, w którym przyćmiła samą Juliette Binoche . Teraz z ogromną przyjemnością obejrzę niezależną produkcję Camp X-Ray czy Still Alice, bo jej nazwisko jest dla mnie gwarancją wysokiej jakości. A Złote Maliny, które jej się trafiły w żaden sposób nie rzutują na moją ocenę talentu aktorki.

Lekkiego życia nie ma Ben Affleck, któremu co rusz grozi niechlubny tytuł. Ale aktor postanowił zagrać na nosach wszystkim nieprzychylnym mu kinomanom i zrobił znakomity film Operacja Argo i całkiem dobrze w nim zagrał. A potem z przeciwników Afflecka zadrwił sobie David Fincher, powierzając mu rolę w Zaginionej dziewczynie. I to był castingowy strzał w dziesiątkę, a aktor miał niepowtarzalną szansę przekuć wyśmiewane słabości w zalety.

Oczywiście można mówić, że są aktorzy uniwersalni, którzy zagrają wszystko. Są i tacy, którzy od początku kariery trafiali na właściwych reżyserów i dobre produkcje, które stały się dla nich trampoliną do kariery. Ale to niezbyt liczne grono. Okazuje się, że status aktora nie zależy tylko i wyłącznie od zdolności artystycznych. Czasem trzeba mieć jeszcze farta, czasem znajomości, a już na pewno intuicję, która uchroni przed pakowaniem się w marne projekty. Może dlatego Złote Maliny nigdy mnie nie ekscytowały, bo większość kategorii konkursu zwyczajnie nie ma sensu, podobnie jak odzyskiwanie honoru przez aktorów, którzy nigdy go nie stracili.

 

 

Zdjecia: Interview Magazine, Vanity Fair, GQ Magazine

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s