Niezłomny / Unbroken

POCHWAŁA WYTRWAŁOŚCI

Bohater bez skazy, czarno – biały świat, patetyczny ton i nieustanne wymachiwanie flagą amerykańską. Angelina Jolie zrobiła wszystko, by zepsuć tę niesamowitą historię olimpijskiego sportowca, Louisa Zamperiniego, który w czasie drugiej wojny światowej trafił do obozu jenieckiego. Na szczęście reżyserce przychodzą z odsieczą niezawodni bracia Coen, którzy przerobili przechodzący z rąk do rąk scenariusz filmowy oraz świeża aktorska krew.

Louis Zamperini, syn włoskich imigrantów, przyszedł na świat w 1917 r. Już w wieku 5 lat palił papierosy. W szkole podstawowej dokuczał innym uczniom. W szkole średniej miał kontakt ze światkiem przestępczym. Na szczęście starszy brat zachęcił go, żeby rozwijał swój talent sportowy – bieganie na długich dystansach. Zaczął odnosić ogromne sukcesy, które w 1936 roku zaprowadziły go na olimpiadę w Berlinie. W biegu na 5000 metrów Zamperini zajął dopiero ósme miejsce, ale sam Adolf Hitler gratulował mu heroicznego finiszu (Jolie pomija ten epizod w filmie). Nie miał pojęcia, że czyny stokroć bardziej heroiczne dopiero przed nim … W 1941 roku zaciągnął się do sił powietrznych, choć panicznie bał się latać. Po przeszkoleniu trafił na Hawaje. Służył jako bombardier bombowca Consolidated B-24 Liberator, nazywanego latającą trumną. Potem, wraz z pilotem, porucznikiem Russellem Allenem Phillipsem przesiadł się do Zielonego Szerszenia, który w czasie rutynowego lotu patrolowego spadł do Pacyfiku. Przeżyło zaledwie trzech z dziewięciu żołnierzy. Rozbitkowie przez kilkadziesiąt dni w dwóch pontonach dryfowali po oceanie walcząc z głodem, żywiołami i rekinami, po 33 dniu z wyczerpania zmarł Francis „Mac” McNamara. Zamperini i Phillips w 47 dniu gehenny ujrzeli ląd – wyspę Wotje na zajętym przez Japończyków archipelagu Wysp Marshalla. Trafili do japońskiej niewoli, potem byli przenoszeni do różnych obozów jenieckich. W jednym z nich młody atleta spotkał swego największego prześladowcę, kaprala Mutsuhiro Watanabe zwanego przez więźniów Ptakiem.

Louie nie jest zwykłym bohaterem, to niemalże święty, który ani razu nie zwątpi, nigdy nie zbłądzi. Z pokorą akceptuje kolejne kary losu. Wiara w Boga, ojczyznę i rodzinę (ach, to wspomnienie gnocchi matki – Włoszki) dodają mu sił w najtrudniejszych momentach życia. Dla kolegi ma zawsze dobre słowo (nawet jeśli ten zje ostatnie porcje pożywienia), wesprze, podtrzyma na duchu, To niemalże superbohater, który ze skręconą kostką podniesie – i całe godziny utrzyma nad głową – żelazną sztabę. Aby uchronić słabszego przyjaciela, przyjmie serię ciosów. Jolie chce bohatera bez skazy. A przecież rysy na portrecie były. Gdy Zamperini wrócił do kraju w 1946 r. założył rodzinę, poślubiając dziewczynę o imieniu Cynthia. Jednak koszmar wojny stale wracał. Obsesyjnie pragnął zemsty na Watanabe. Na dodatek w nieudanych interesach stracił pieniądze z odszkodowania za lata spędzone w obozach jenieckich, zaczął pić, awanturować się, a żona wystąpiła o rozwód. Reżyserka zgrabnie pomija te niepasujące do jej wizji kwestie. Za pomocą kilku plansz na zakończenie filmu informuje krótko (i zresztą zgodnie z prawdą) o tym, że bohater wybaczył swoim oprawcom. Jolie wypisuje filmową laurkę swojemu sąsiadowi w Hollywood Hills i przyjacielowi, którymi stali się podczas wielu miesięcy przygotowań.

Problem w tym, że widzów nie bardzo interesują papierowi bohaterzy. Wolą tych z krwi i kości, z ich niedoskonałościami i słabościami. Na szczęście dla Angeliny Jolie na castingu do roli Louisa pojawił się – wówczas mało znany – brytyjski aktor Jack O’Connell, któremu udało się tchnąć trochę życia i emocji w postać superbohatera. Zresztą to brytyjska szkoła aktorska na planie Niezłomnego święci triumfy. Wyróżnia się nie tylko  O’Connell, ale również Domhnall Gleeson (znany z Franka i Czasu na miłość) oraz Luke Treadaway (znany fanom brytyjskich spektakli National Theatre Live z Dziwnego przypadku psa nocną porą). W roli Johna Fitzgeralda świetnie sprawdza się charyzmatyczny Garrett Hedlund (W drodze, Co jest grane, Davis?) oraz intrygujący Miyavi – japoński muzyk, który na przekór swojej delikatnej urodzie wciela się w postać sadysty Mutsuhiro Watanabe.

Scenariusz Niezłomnego – niczym puchar przechodni – przechodził przez wiele rąk. Początkowo dla wytwórni Universal pracowali nad nim Richard LaGravenese (Wielki Liberace) oraz William Nicholson (Gladiator), ostatecznie przerobili go bracia Coen (Prawdziwe męstwo, To nie jest kraj dla starych ludzi). Mam wrażenie, ze całkiem zgrabny scenariusz niezwykle utalentowanego braterskiego duetu trochę ucierpiał na skutek reżyserskich cięć i zostało w nim o kilka złotych myśli za dużo. Angelina Jolie nakręciła bowiem 4,5-godzinny materiał filmowy, który potem musiała pociąć i zmontować. Ostatecznie wyleciało kilka scen z dzieciństwa sportowca, a nawet słynny uścisk dłoni z Hitlerem. Film kończy się po ponad dwóch godzinach. Ale Jolie zrobiła wszystko, by utrudnić widzom przetrwanie seansu. Do głosu dochodzi amerykański patriotyzm. Jak zwykle jest głośny i egocentryczny. Filmowa rzeczywistość jest czarno – biała. Dobrzy Amerykanie, źli Japończycy. To co jest pośrodku ani na chwilę nie zaprząta głowy reżyserki. Wszystko to sprawia, że Niezłomnego ogląda się trochę jak przez szybę, zza której widz nie może nic poczuć. Ta historia zasługuje na więcej.

 

 

 

 

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s