Zbrodnia w stylu noir
Briana De Palmę niewiele obchodzi to, że mamy dwudziesty pierwszy wiek. Mimo, że bohaterowie jego filmów chodzą modnie ubrani, w ręku trzymają najnowsze modele smartfonów, a pracują w sterylnie czystych i przeszklonych biurowców ulokowanych w drapaczach chmur wielkomiejskiej dżungli, to jednak ma się nieodparte wrażenie, że reżyser tkwi gdzieś we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. De Palma najwyraźniej nie zamierza iść z duchem czasu i kurczowo trzyma się własnej, jakże wyidealizowanej wizji kina spod znaku noir i Hitchcocka. Częstuje nas przy tym po raz kolejny dość miałkim obrazem, ale za to jakże pięknie opakowanym. Kto wrażliwy na wysublimowane kadry znajdzie w Namiętności kawałek całkiem przyzwoitego kina, reszta – może poczuć się nieco znudzona.
Zbrodnia prawie doskonała
Namiętność to remake francuskiego filmu Alaina Corneau, Crime d’amour z 2010 roku, jednak akcja filmu zamiast w Paryżu toczy się w Berlinie. De Palma odmłodził główną bohaterkę, a w przeciwieństwie do oryginalnego obrazu niemalże do końca nie zdradza osoby mordercy. Tyle o różnicach. Reszta podobno się zgadza. Christine (Rachel Mcadams) to pewna siebie karierowiczka, która po trupach dąży do celu. Isabelle (Noomi Rapace) to rodzaj szarej myszki, za to niezwykle zdolnej i pracowitej. Gdy wpada na pomysł świetnej kampanii reklamowej, Christine podstępem przywłaszcza sobie projekt i ostatecznie zbiera pochwały. Isabelle nie mogąc pogodzić się z przegraną, zaczyna prowadzić grę z szefową, ta jednak przynosi jej tylko upokorzenia. Tylko czy skradziony projekt i ośmieszanie na oczach współpracowników to wystarczający motyw zbrodni? De Palma potęgując napięcie, każe czekać na odpowiedź niemalże do ostatnich minut filmu.
Kocha czy nienawidzi?
Kocha kobiety a może nienawidzi? Przez blisko 40 lat musiał tłumaczyć się ze swojej brutalności wobec płci pięknej, choć dziś przysłowiową pałeczkę przejął inny brutal – Quentin Tarantino. De Palma wielokrotnie czyni z kobiet obiekt pożądania, ofiarę i kata zarazem. Z drugiej strony często podkreśla piękno kobiecej urody, przywiązując dużą wagę do tego, jak jego bohaterki wyglądają na ekranie. Ubiera je w eleganckie, drogie kostiumy, wysokie szpilki i seksowną bieliznę, a usta maluje na krwistoczerwony kolor. Bohaterki Namiętności, Christine i Isabelle całkowicie mieszczą się w tych ramach – to kobiety wytworne, zdolne nie tylko kochać, ale i zabijać. W toczonej przeciwko sobie wojnie – zdecydowane i bezwzględne. A gdzie w tym wszystkim są mężczyźni? Jak zwykle reżyser sprowadza ich do ról drugoplanowych. Są tylko dodatkiem do wyrazistych kobiecych portretów.
Perwersja, seks i suspens
Jak przystało na następcę Alfreda Hitchcocka filmy De Palmy pełne są zbrodni, groźnych i nieprzewidywalnych bohaterów, a rzeczywistość miesza się ze snem. Często jego bohaterkami są kobiety typu femme fatale, a ważną część fabuły stanowi seks i perwersja, Dlatego zwykle reżyser utożsamiany jest z takim gatunkiem filmowym jak thriller erotyczny. Mimo, że dziś filmowcy stają się coraz bardziej odważni, a sceny seksu co chwilę przekraczają umowną granicę przyzwoitości, De Palma pozostaje w swoich filmach bardzo subtelny. Od przeciągniętych i nazbyt dosłownych scen seksu woli zmysłowe kadry, zamiast przesadnej golizny – uwodzicielską koronkę i maski. Nie ma tu miejsca na zwierzęce popędy. Podobnie jest w Namiętności – reżyser w sprawach seksu pozostaje elegancki i niezwykle taktowny.
Przerost formy nad treścią?
Ten zarzut chyba najczęściej pada pod adresem amerykańskiego reżysera. I niestety De Palma również w swoim najnowszym obrazie daje tego dowód. Namiętność to po raz kolejny film pieszczący zmysły, niezwykle plastyczny i wizualnie efektowny. Gra światła i cienia, powolna kamera śledząca bohaterów czy znane z poprzednich produkcji – dzielenie obrazu robi wrażenie. Niestety zbytnie przywiązanie reżysera do wizualnej strony powoduje, że cierpi fabuła, a widz satysfakcjonowany jest zaledwie połowicznie. Jest jednak szansa, że Namiętność uwiedzie, ale będą to: albo najwierniejszych fani filmowca, albo ci, u których zmysł estetyczny jest nadzwyczaj rozwinięty.