Bramy raju (Wrocławski Teatr Współczesny)

 DLA KOGO ZŁOTE BRAMY RAJU?
Krucjata wyruszyła – ze sceny Wrocławskiego Teatru Współczesnego, pod wodzą reżysera Pawła Passiniego. Pięcioro ubranych w kolor niewinności pastuszków idzie w kierunku Jerozolimy, aby wyzwolić grób Chrystusa od pogańskiej niewoli. Jednak żadne z nich nie ujrzy złotych bram raju, trafią do domów publicznych, padną ze zmęczenia lub głodu. A miłosierny Bóg będzie na to patrzył.

Czy metafora, która niegdyś pozwoliła Jerzemu Andrzejewskiemu rozprawić się z okresem stalinizmu, po wielu latach wciąż może brzmieć świeżo i prowokacyjnie? Czy w czasach, w których klasa polityczna i Kościół stają się przedmiotem nieustannej krytyki, krucjaty – zarówno prywatne, jak i zbiorowe, organizowane w dobrej wierze przez zagubionych, oburzonych albo uciśnionych – chociażby Ukraińców na Majdanie – mają jeszcze sens? Wyprawa krzyżowa u Andrzejewskiego, podyktowana egoistycznymi przesłankami głównego bohatera, Jakuba, nie ma szans powodzenia. Inicjator okazuje się być hochsztaplerem, a głoszona idea – mistyfikacją, kryją się pod nią bowiem cielesne żądze.

Już w dzieciństwie Paweł Passini zetknął się z książką Andrzejewskiego. Gdy miał osiem lat, wraz ze stuosobowym chórem, występował w spektaklu Bramy raju. Niewiele wówczas rozumiał. Potem tekst przerabiał w liceum i w szkole teatralnej, aż w końcu na Dworcu Wschodnim w Warszawie wystawił własną sztukę, do udziału w niej zapraszając bezdomnych. Dziś, we wrocławskim spektaklu, dzieci znów stają się bohaterami przedstawienia, choć reżyser nie traktuje ich dosłownie. Przed każdym młodocianym uczestnikiem wyprawy stawia niewidzialne lustro, w którego odbiciu dostrzec mogą samych siebie, starszych o parę lat. Passini łączy aktorów w pary, młodość stawia naprzeciw dojrzałości, a teraźniejszość konfrontuje z wiecznością. Młodzi są odważni i elokwentni, starsi mówią mało i zdawkowo, jakby życiowe doświadczenia i upływający czas zabrały im radość życia i nadzieję. W zwierciadle – choć krzywym – przegląda się również Spowiednik (Bogusław Kierc). Odpowiada mu demon, antychryst – Goliard (Krzysztof Boczkowski) – postać zapożyczona z Krucjaty Dziecięcej Marcela Schwoba. Relacjonuje on wyprawę z punktu widzenia przypadkowych obserwatorów – obojętnych, zahukanych, a może bezsilnych.

Spektakl, podobnie jak książkowy pierwowzór, ma formę spowiedzi kolejnych uczestników podróży, wysłuchiwanej przez starego zakonnika. Tu okazuje się, że o udziale w krucjacie wcale nie decydowały względy religijne. Zdecydowała miłość, której cieniem jest cierpienie: „nie można nie kochać, ale jeśli się nie kocha, miłość rozszczepia się na miłość i cierpienie”. Płomienne uczucie deklarują wszyscy: nieszczęśliwa Maud (Maria Kania / Ewelina Paszke-Lowitzsch), kochający bez wzajemności Robert (Michał Szwed / Jerzy Senator), rozpustna Blanka (Marta Malikowska / Elżbieta Golińska) oraz uwikłany w homoseksualny związek Aleksy (Piotr Bondyra / Maciej Tomaszewski). Obiektem ich westchnień jest Jakub (Maciej Kowalczyk / Krzysztof Kuliński), któremu pomysł krucjaty podrzuca dręczony wyrzutami sumienia hrabia Ludwik (Włodzimierz Dyła). Ostatecznie młody inicjator wyprawy jako jedyny nie dostaje od duchownego rozgrzeszenia, gdyż posłużył się kłamstwem w celu realizacji swych cielesnych pragnień.

_____________________________________
Dalszy ciąg recenzji na portalu o.pl
 
Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s