Llewyn (Oscar Isaac) zwykle ma pod górkę. Jego przyjaciel z duetu właśnie popełnił samobójstwo, a solowa płyta nie sprzedaje się najlepiej. Jest trochę jak poeta, któego wiersze rozumieją nieliczni. Podczas gdy owacje zbierają jego znajomi: Jim i Jean (wciśnięty w sweter w serek Justin Timberlake i złośliwa kochanka Carey Mulligan), którzy w legendarnym Gaslight Café odśpiewują Five Hundred Miles. Davisowi przyjdzie przemierzyć nawet więcej niż 500 mil – w towarzystwie naćpanego jazzmana (rewelacyjny John Goodman) i Johnny’eo Five (Garrett Hedlund – kalka Deana z filmu Waltera Sallesa W drodze). Jednak wycieczka muzyka do Chicago do Gate of Horn kończy się niepowodzeniem. Nie widzę tu dużych pieniędzy – słyszy na odchodne.
Co jest grane, Davis? pełne jest atrakcji. Doskonałe są dialogi, pełne sakrastycznego humoru i ciętych ripost. Największej rozrywki dostarczy nam jazzman grany przez Goodmana, który folk traktuje jak gorszy gatunek, a muzyka z kotem jak dziwaka. Rewelacyjna będzie Carey Mulligan, która choć zadaje się z Llewynem, ma go za strasznego dupka i idiotę i nie omieszka mu o tym przypomnieć przy każdym spotkaniu. Skoro już o obsadzie mowa, to nie sposób nie wskazać genialnego Oscara Isaaca. Ten pochodzący z Gwatemali aktor (możecie go kojarzyć z Drive), zanim stanął przed kamerami, grał na gitarze w zespole the Blinking Underdogs. Muzyczne przygotowanie z pewnością ułatwiło mu wejście w rolę Llewyna Davisa, a piosenki w jego wykonaniu brzmią naprawdę przyjemnie. Z drugiej strony, nie ma się co dziwić, pieczę nad muzyczną stroną projektu sprawował sam T Bone Burnett.
Ach! I jest jeszcze uroczy kot Ulysses, który, jak na prawdziwą gwiazdę przystało, miał swoich dublerów. Raz grał potulny kociak, innym razem urwis, którego trzeba było przywiązywać do Isaaca, by nie dał nogi (łapy?!) z planu zdjęciowego…
Piosenka Hang Me, Oh Hang Me Van Ronka rozpoczyna i kończy seans filmowy. Zabawne, że przez ponad sto minut, tak naprawdę nic się nie wydarzyło: życie w NY toczy się jak toczyło, znowu nikt nie kupił płyty, a kolejna szansa przeszła koło nosa. A kot? A kot może znów czmychnął przez niedomknięte drzwi…