Stare powiedzenie mówi, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Ale Blake’owie skutecznie wymykają się wszelkim stereotypom. Bo to nie jest przeciętna amerykańska rodzina, która co roku wspólnie wyrusza na wakacje nad morzem albo regularnie urządza przyjęcia dla przyjaciół w swoim pięknie zadbanym ogrodzie. W życiu rodziny Blake nic nie jest stałe. Imiona, nazwiska, miejsce zamieszkania, szkoły i sąsiedzi zmieniają się średnio co 90 dni. Dobrze, że na wiernego psa, zawsze wołają tak samo, w przeciwnym razie biedaczek już dawno by zwariował. Ale w końcu Malavita ma też wymiar symboliczny, bo tak po włosku określa złe życie, a przecież na kartach rodzinnej historii Blake’ów wiele nikczemności się zapisało.
Rodzina Blake’ów to bohaterowie powieści Malavita francuskiego pisarza, Tonino Benacquista. Fred Blake, a właściwie Giovanni Manzoni, to nowojorski mafiozo, który wsypał kumpli, by uratować swój gangsterski tyłek. Teraz wraz z pobożną żoną Maggie oraz dwójką nastoletnich dzieci, Warrenem i Belle, tułają się po świecie, by przy pomocy programu ochrony światków czmychnąć przed żądnymi zemsty bandziorami. Gdy trafiają do małej miejscowości w Normandii zdanie wydaje się banalne: nie rzucać się w oczy. Ale piękna Belle rakietką do tenisa przywołuje do porządku smarkaczy ze szkoły, Warren spuszcza manto szkolnym opryszczkom, mamusia niezadowolona z powodu braku masła orzechowego podpala sklep spożywczy, zaś tatuś za pomocą kija bejsbolowego wyjaśnia hydraulikowi, że nie ma litości dla spoźnialskich. Rozgłos amerykańskiej rodzinie nie służy, a przypadek powoduje, że o miejscu ich pobytu dowiaduje się mafia.
Porachunki nie grzeszą oryginalnością. Na szczęście, Luc Besson zuchwale bawi się konwencją filmu gangsterskiego. Przerysowane sceny przemocy (choć niezbyt dosłowne), zabawne, pełne absurdu dialogi, oraz świetna gra aktorska, ratują najnowszy film twórcy Leona zawodowca i Piątego elementu przed wygnaniem na półkę z napisem Obejrzeć i zapomnieć. Aktorzy dają z siebie wszystko. Robert de Niro idealnie sprawdza się w roli niezbyt elokwentnego mafioza, który słowem na k, potrafi opisać wszystko – od zachwytu, po złość. Świetnie wypadają Michelle Pfeiffer jako zaradna pani Blake oraz Tommy Lee Jones, jako anioł stróż rodziny z ramienia FBI. Brawa należą się również Diannie Agron oraz Johnowi D’Leo, młodym aktorom, którzy dziarsko dotrzymują kroku starszym kolegom po fachu.
W jednej z najlepszych scen Porachunków Besson wykorzystał dobrze znany kawałek Clint Eastwood formacji Gorillaz, który zaczyna się od słów: I ain’t happy but, I’m feeling glad (Nie jestem szczęśliwy, ale jestem zadowolony). Myślę, że to będzie najlepsze podsumowanie mojej oceny tego filmu.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…