KUMPLE OD ZŁOTEGO NAPOJU, CZYLI IMPROWIZACJE NA PLANIE DRINKING BUDDIES
Ile razy to już było? Temat trudnej przyjaźni damsko – męskiej powraca w kinematografii światowej niczym bumerang. Jednak kto myśli, że Drinking Buddies Joe Swanberga to kolejny miałki i nijaki film o przyjaźni, ten jest w błędzie. Subtelny humor wynagradza niespieszną akcję, a doskonałe kreacje aktorskie – prostą historię. Oglądając Kumpli od kufla aż trudno uwierzyć, że większość scen jest wynikiem wspaniałej współpracy aktorskiej, nie zaś drobiazgowo napisanego scenariusza (Swanberg na tyle zaufał swoim aktorom, że pokusił się jedynie o szkielet scenariusza, pozostawiając im pełną swobodę w odgrywaniu poszczególnych scen). I właśnie ta swoboda i lekkość z jaką twórcy filmu podeszli do tematu zaowocowała obrazem w pełni kompletnym i niezwykle czarującym.
Choć trzeba uczciwie przyznać, że Swanberg nie grzeszy oryginalnością. Ot, postanowił zestawić pary bohaterów na zasadzie przeciwieństw, które, jak wiadomo, od zarania dziejów, tak samo jak się przyciągają, tak samo są zwiastunem problemów. Luke (Jake Jahnson), sympatyczny brodacz, miłośnik piwa i pracownik jednego z miejscowych browarów związał się ze skromną i nadzwyczaj słodką nauczycielką, Jill (Anna Kendrick). Nie muszę dodawać, że Jill od piwa woli wino, a od nocnych imprez – literaturę. Kate (Olivia Wilde) nie trafiła lepiej. Imprezowiczka, managerka w browarze, zakochana w złotym napoju żywi ogromne uczucia względem Chrisa (Ron Livingston), producenta muzycznego. Jednak ich niedobranie widać gołym okiem, jego zamiłowanie do czystości i luksusu zestawione zostało z niechlujstwem i beztroskim charakterem Kate. Wystarczy jeden wspólny wyjazd w góry tej czwórki, by obnażyć wszystkie ich wady oraz udowodnić, że ciężko jak budować, a zwłaszcza utrzymać związek ludzi tak odmiennych. O ile jednak Luke i Jill wyjdą z tej próby zwycięsko, o tyle Kate na własnej skórze poczuje smak klęski.
Jednak to, nad czym Swanberg w swoim filmie zastanawia się najbardziej to kwestia przyjaźni damsko- męskiej. Próbuje udowodnić, że ta, choć nie zawsze wolna od pokus, jest możliwa. Kate i Luke znają się bowiem jak łyse konie, razem pracują, razem jedzą lunch, wspólnie po pracy idą na bilard i piwo. Gdyby reżyser nie pokazał ich partnerów, żylibyśmy w przekonaniu, że są parą. I choć ich kumpelska zażyłość od czasu do czasu zamienia się w niebezpieczną bliskość, a erotyczne napięcie sięga sufitu, to jednak cienka granica nie zostaje przekroczona. Udowodniono tym samy, że są rzeczy święte, do których należy podchodzić z należytym szacunkiem.
To, że do Drinking Buddies zaangażowano gwiazdy kina amerykańskiego nie zaważyło na kameralnym charakterze tego filmu. Trzeba przyznać, że reżyser miał świetnego nosa do aktorów. Seksowną Wilde obsadził w roli najlepszej kumpeli, której urokowi ciężko się oprzeć, Kendrick, zgodnie z jej aparycją – w roli kruchej, miłej istotki, a Johnson znów gra poczciwego faceta, trochę podobnego do Nicka z New Girl (tylko zarost ma większy). Zastanawiam się, na ile swoboda scenariuszowa pozwoliła im na pokazanie samych siebie, a na ile Kate, Jill i Luke’a. Abstrahując jednak od tego, bez dwóch zdań trzeba przyznać, że aktorzy zrobili kawał dobrej roboty. Sukces tego filmu to w 90% ich zasługa.
American Film Festival, Wrocław 2013
To prawda – sukces i lekkość tego filmu to zasługa aktorów, a w szczególności Jake'a Johnsona i Olivii Wilde 🙂
PolubieniePolubienie
oglądało mi się go przyjemnie, był lekki, niewymuszony, naturalny, ale chyba nic poza tym. zostałam pozytywnie zaskoczona umiejętnościami aktorskimi Olivii Wilde, choć jest postać doprowadzała mnie momentami do szału. podoba mi się Twoja recenzja, choć dobrze, że czytam ją już po seansie, bo duuużo spojlerów!
btw podobne filmy wybrałam w ramach AFF 🙂
PolubieniePolubienie