STUART NIE TAKI MALUTKI
Stuart choć ma dwa metry wzrostu, to nijak ma się do niego określenie chłop jak dąb. Bo posturą przypomina bardziej szczypiorek, jest długi i smukły. Ma uroczy angielski akcent i silne przekonanie o swojej fajności, której zdają się nie dostrzegać kobiety. A podrywanie dziewcząt, które zwyczajowo zaczyna od Hello Ladies, stało się ostatnio sensem jego samotnego życia.
Stuart jest Brytyjczykiem, który z tajemniczych powodów (przynajmniej twórcy serialu o nich milczą) mieszka w słonecznym Los Angeles, pełnym zjawiskowo pięknych kobiet. Zawodowo trudni się projektowaniem stron internetowych, ale kamera nigdy nie towarzyszy mu w pracy, za to koncentruje się na jego miłosnych eskapadach. Ale Stuart na polowanie nigdy nie wybiera się sam, zabiera za sobą Wade’a, misiowatego gościa, który nie radzi sobie po rozstaniu z żoną i rozkleja się niemalże na każdej imprezie. Wade z kolei ciągnie za sobą (albo dokładnie pcha przed sobą) wózek Kivesa, chyba najbardziej sprośnego inwalidy pod słońcem, którego nieprzyzwoite komentarze zdają się działać na kobiety, bo stadnie udają się do jego mieszkania na after party. Tymczasem Stu i Wade zawsze (a przynajmniej tak było w dwóch pierwszych odcinkach) kończą wieczór w duecie, ten pierwszy smutny i rozczarowany, ten drugi ukojony alkoholem lub rozpaczą.
Ale Stu sam sobie jest winny. Choć nie ma urody amanta, mierzy wysoko, najbardziej interesują go modelki i aktorki. Na siłę stara się zaimponować paniom, co często obraca się przeciwko niemu. Do tego, choć najwyraźniej na brak środków do życia nie może narzekać, jest straszną sknerą, który chętnie wsiądzie do limuzyny zamówionej przez kumpla, ale woli wypić wodę mineralną, by nie płacić za drinki.

Do tej pory telewizja HBO pokazała dwa 30-minutowe odcinki. Kolejny, który nosi tytuł Randka. pojawi się już w niedzielę. Czyżby Stuartowi się w końcu poszczęściło? Chętnie się o tym przekonam.