Ale ziemia obiecana wita ich dość chłodno. Jest rok 1990, dopiero co upadł mur berliński, a znużony latami komunizmu świat budzi się do życia. Trzeba wykazać się nie lada pomysłowością, by zarobić na życie, trzeba znosić uciążliwych sąsiadów w ośrodku przeznaczonym dla przybyszy zza wschodniej granicy i uciekać przed wietnamską mafią papierosową. Ale po ciężkim dniu będzie czas na piwko i papierosa, koncerty w klubie i – rzecz jasna – na piękne dziewczyny.
Mischa, któremu po trzech miesiącach kończy się wiza, będzie szukał sposobu, by zostać w Berlinie dłużej. Ale pomysł ślubu z niemiecką dziewczyną okaże się brzemienny skutkach dla Vladimira i jego związku z Olgą. Zaś Andriejowi najbardziej będzie doskwierała tęsknota za Rosją. Ale bajkowy wymiar filmu Olivera Ziegenbalga nie pozostawia złudzeń, happy – end być musi i tyle.
Chyba mam sporo z dziecka, które łatwo daje się oczarować bajkowym klimatem, skoro nie tak szybko dopadła mnie refleksja na temat słabych stron Russendiska (przyszły mi do głowy w trakcie pisania recenzji.). Mało wiarygodnie wygląda Rosjanin mówiący perfekcyjnie po niemiecku (zwłaszcza podczas rozmowy z rodzicami). Na początku seansu, kilkakrotnie, dopytywałam się mojej siostry, dlaczego oni nie mówią w ojczystym języku? Drugi zarzut to brak głównego wątku, który stanowiłby trzon opowiadania. Najpierw miałam wrażenie, że oglądam historię o męskiej przyjaźni, w połowie filmu pojawiała się myśl, że to jednak zwykły romans. Jakby twórca filmu nie mógł się zdecydować, czemu nadać priorytet. Ostatecznie ważny wątek zorganizowania klubu nocnego z rosyjską muzyką całkowicie zszedł na margines. A przecież obraz Ziegenbalga to adaptacja autobiograficznych opowiadań Wladimira Kaminera – pisarza i DJ-a, który od początku lat 90 prowadzi w Kaffee Burger cieszące się ogromną popularnością wieczory z rosyjskimi przebojami.
Lepiej nie traktować Russendiska w kategorii komedii, bo w czasie seansu boków raczej zrywać nie będziemy. Ale bolący od śmiechu brzuch nigdy nie był dla mnie wyznacznikiem jakości filmu. Zdecydowanie bardziej wolę subtelny, błyskotliwy humor, a tego w niemieckim obrazie nie brakuje. Ponadto film zaskakuje formą (sprytne połączenie fabuły z animacją) i bajkową scenografią (zwróćcie uwagę na piękne ujęcie zmieniających się pór roku na jednej z berlińskich ulic), wreszcie uwodzi muzyką (choć zupełnie nie w moim guście) oraz doskonałą (bo niewymuszoną) grą aktorską.
Russendisko to film lekki i przyjemny. I na tym zdaniu poprzestajmy …
_________________________
tekst: Magdalena
Russendisko
Reżyseria: Oliver Ziegenbalg
Występują: Matthias Schweighöfer, Friedrich Mücke, Christian Friedel, Peri Baumeister, Susanne Bormann
Niemcy, 2012
Dystrybutor: Vivarto
Bardzo ładne ujęcie jeśli chodzi o zdjęcie na samym dole. Za to to auto z pierwszego zdjęcia niezwykle przypomina mi auto Rona z Harry'ego Potter'a; choć pewnie może jakiś znawca stwierdzi, że tam było inne 🙂
ps. U mnie tym razem poruszamy wątki z komedii romantycznej „Masz wiadomość”, czyli takiej wcześniejszej „Samotności w sieci”. Zapraszam do nowych notek, versemovie.blog.pl
PolubieniePolubienie