20 ZŁOTYCH ZA PODRÓŻ DO INDII
Pomysł był równie ciekawy, co ryzykowny. Wiktoriańska Tessa z powieści Thomasa Hardy’ego przywdziewa sari i łamanym angielskim oraz olśniewającą urodą Friedy Pinto oczarowuje bogatego i wykształconego Jaya. A wszystko dzieje się w Indiach, tyle pięknych, co hinduska aktorka, i tyle samo kontrastowych, co drzemiące w niej uczucia.
Jeżeli patrzeć na Trisznę. Pragnienie miłości pod kątem doświadczeń wizualnych, to obraz można uznać za bezkonkurencyjny. Ukazuje Indie, takie jakie są faktycznie, z jednej strony malownicze, a z drugiej, pełne sprzeczności. Nie ma jednak przy tym zbędnego upiększania czy chęci przypodobania się widzowi. Jeżeli widzimy Trisznę w jej rodzinnym domu, w biednej części kraju, to widzimy jej trud codziennej pracy, ciężkie warunki mieszkaniowe, wszędobylski brud i kurz, paskudne wnętrza szpitala. Kiedy jedziemy z dziewczyną do nowoczesnego Bombaju, to w zasadzie zapominamy, że to te same Indie. Bo Bombaj niespecjalnie różni się od innych zachodnich metropolii. Młodzież bawi się nocami w mieście, pije alkohol, uprawia seks bez zobowiązań.
Triszna. Pragnienie miłości przywodzi na myśl historię kopciuszka. Triszna pewnego dnia poznaje Jaya, bogatego chłopaka, którego ojciec jest właścicielem licznych hoteli. Ten zafascynowany urodą dziewczyny proponuje jej pracę w jednym z hoteli. Tak zaczyna się początkowo niewinna relacja, która zamienia się w gorące uczucie. Ale ponieważ konserwatywna hinduska społeczność nie ułatwia życia tej dwójce, potępiając związek między pracodawcą a pracownicą hotelową, młodzi zmuszeni zostają do wyjazdu. Decydują się na Bombaj, gdzie w nowoczesnym mieście będą mogli razem mieszkać (bez ślubu) i publicznie trzymać się za ręce. Sielanka nie trwa wiecznie, uczucie tej dwójki zostanie wystawione na ciężką próbę.
W kwestii doboru aktorów, reżyser, Michael Winterbottom miał nosa. Na Friedę Pinto można patrzeć godzinami podziwiając jej urodę. Choć wiele dzieje się wokół niej, to jednak przez większość filmu pozostaje ona dość bierna, w zasadzie godząc się na to, co los (lub narzeczony Jay) jej zsyła. Jej ciągłe „ok” na wszystko spowoduje, że dziewczyna w końcu znajdzie się w punkcie bez wyjścia i ostatecznie podejmie dramatyczne decyzje. Ta bierność bohaterki jednak wystarczy, by Pinto błyszczała na ekranie. Jest przekonywująca i choć zapewne w obsadzeniu jej w roli Triszny pomógł sukces Slumdog milionera, to jednak ciężko znaleźć inną równie dobrą odtwórczynie tej roli. Nie gorzej wypadł Riz Ahmed w roli Jaya, którego talent mogliśmy już podziwiać w Czterech Lwach, choć w całkiem odmiennej roli.
Szkoda, że fabuła nie dorównała ani pięknym krajobrazom ani kreacjom aktorskim. Zawiodła, głównie poprzez naiwność i błahość ubogiego w dialogi scenariusza. I choć, finał dość zaskakujący i dramatyczny, to jednak mało przekonywujące wydaje się, by dziewczyna na koniec okazała taką siłę charakteru!
Żałuję, że film spełnił moje oczekiwania jedynie pod względem wizualnym. Choć nie żałuję czasu ani pieniędzy wydanych na bilet do kina. W końcu 20 złotych za podróż do Indii to niewiele!