Bracia Sisters, Patrick Dewitt

Pomimo, że bracia, to nazywają się Sisters. Pomimo, że płatni zabójcy, to przynajmniej jeden z nich jest dręczony wyrzutami sumienia. Pomimo, że rzecz nie dzieje się współcześnie, to jednak śmiało wpisuje się w dzisiejszą popkulturę, a takiej historii nie powstydzili sie ani Tarantino ani Bracia Coen. O czym mowa? O nowej książce Patricka deWitt, Bracia Sisters, wraz z którą przeniesiemy się do zadymionych salonów, pozbawimy życia kilka ludzkich istnień, poznamy rozterki płatnego zabójcy i nad wyraz docenimy zalety szczotkowania zębów.

Eli vs Charlie. Porywczość vs melancholia
Eli i Charlie to bracia, choć poza wspólnymi rodzicami (ojciec już nie żyje, a matka nie chce ich znać) i wspólną profesją (zabijanie na zlecenie) dzieli ich w zasadzie wszystko. Charlie to lider w tym tandemie, charyzmatyczny, niebojący się nikogo i niczego zabójca z zimną krwią. Równie często, jak wyciąga spluwę, tak często zagląda do kieliszka. Chociaż zamiłowanie do brandy nie powinno dziwić w tym fachu, Charlie jednak tę uległość najczęściej mocno odchorowuje następnego dnia. Eli natomiast to zupełne przeciwieństwo swojego brata, spokojny, mało agresywny, często próbujący (w większości bez sukcesu) rozwiązać sprawę drogą pokojową. Z racji tuszy, nie ma śmiałości do kobiet. Jednak ma w sobie dużo miłości, którą najchętniej obdarowałby każdą napotkaną przez siebie kobietę (o ile nie jest prostytutką). Niestety nie ma szczęścia do płci przeciwnej, Zapytałem jakąś kobietę o godzinę, a ona zmierzyła mnie wzrokiem i odpowiedziała: Dla pana nie mam nawet minuty. Po czym sobie poszła. Nieszczęśliwy w swoim ciele (bo tusza) i duszy (bo profesja) Eli często popada w melancholię, a że on jest tu narratorem, ta refleksyjność nieco udziela się czytelnikowi.
 
Ale o co chodzi z tymi braćmi?
Trzeba przyznać, że Patrick deWitt doskonale wpasował się z tematyką książki, bo Dziki Zachód jest dość mocno eksploatowany. Na fali głośnych filmów, jak Django czy Lawless łatwo pozostać w klimacie dziewiętnastowiecznej Ameryki ogarniętej gorączką złota. Bracia zostają wysłani przez swojego zleceniodawcę do Oregon City w Kalifornii, gdzie mają za zadanie wytropić i zabić niejakiego Hermanna Kermita Warma, znającego recepturę na substancję ułatwiającą  wydobywanie złota.
 
Zabijając śmiechem
Ogromną zaletą deWitta jest to, że pisze lekkim piórem. Rozdziały, mimo, że bardzo krótkie i nieco oszczędne w słowa i dialogi, potrafią wyczarować iście mistrzowskie portrety psychologiczne. Różnica w charakterach dwójki zabójców jest punktem wyjścia do całej historii, to na niej opiera się fabuła. Przygody braci, zresztą tak samo różnych, jak ich konie – Chyży i Baryłka (imiona wybrane bynajmniej nieprzypadkowo) są absurdalne, czasami wręcz groteskowe (rewelacyjny fragment, gdy Eli zostaje ukąszony przez pająka). Autor praktycznie cały czas bawi czytelnika, co rusz serując sytuacje pełne czarnego humoru i ironii.
 
A może ktoś zechciałby zrobić film?
Mam nieodarte wrażenie, że Bracia Sisters, jak żadna inna książka nadaje się, aby przenieść ją na szklany ekran. Myślę, że każdy kto ją przeczytał, pomyślał dokładnie tak samo. Dziś już wiadomo, że prawa do ekranizacji książki wykupiła firma producencka znanego brytyjskiego aktora, Johna C. Reilly’ego. Miejmy nadzieję, że reżyserię powierzy komuś, kto naprawdę zna się na rzeczy. I ciekawe, komu przypadnie rola rewolwerowca z melancholijnym usposobieniem…
 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s