Courtney Love (Teatr Polski we Wrocławiu)

KULTURA GRUNGE INSPIRUJE TEATR
Najbardziej rozchwytywany tandem teatralny Strzępka & Demirski znów w akcji. Ich najnowszy spektakl Courtney Love we wrocławskim Teatrze Polskim, zabiera nas w muzyczną podróż do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia,  czasów MTV,  flanelowych koszul w kratę i taśm magnetofonowych. Oczywiście to tylko punkt wyjścia do rozprawienia się z muzycznym show-biznesem, także z tym współczesnym.

530385_493706910680745_83032541_n
Monika Strzępka i Paweł Demirski, działający głównie w dolnośląskich ośrodkach (Jelenia Góra, Wrocław), nagrodzeni  w 2010 roku prestiżowym Paszportem Polityki, za konsekwentnie rozwijany projekt teatru krytycznego. Za odwagę mówienia ostrzej i głośniej, niż chcieliśmy usłyszeć, to specjaliści od naruszania tematów tabu w teatrze. Mają zwyczaj brania na warsztat delikatnych tematów (Katyń, Zagłada) i traktować go bezczelnie, bez manier.  Tym razem, w Courtney Love, nie jest aż tak kontrowersyjnie, ale precyzyjności i trafności spostrzeżeń znowu nie można im odmówić.
W Courtney Love, podobnie jak w poprzednich dramatach Demirskiego, mieszają się postacie i czas. Raz jesteśmy w Ameryce z członkami zespołu Nirvana, raz na mazurskich koloniach, raz na festiwalu Opener. Mnogość miejsc i postaci (aktorzy wcielają się po kilka ról) oraz fabuła poprzecinana muzyką na żywo wprowadza zamierzony chaos, w którym początkowo ciężko się odnaleźć (tym ciężej, gdy nie zna się losów kultowego zespołu).

527442_493705990680837_214644819_n Najmocniej zaakcentowany jest wątek Nirvany. Zespół, który osiągnął tak wiele, w tak krótkim czasie. Ale też zespół, który zmagał się z samodestrukcyjną postawą lidera, który żył z ogromnie przytłaczającym ciężarem, że musi nagrać płytę lepszą od poprzedniej, który kłócił się o podział zysków. Idol młodzieży, Kurt Cobain (Marcin Pepmuś) pokazany jest jako wrak człowieka, który nie radzi sobie ze sławą, ćpa, nie dba o rodzinę. Marzył mu się bunt, a z buntu została harówka na sześciocyfrowe honorarium. Najpierw kupujesz książki jak zostać sukcesem rocka / a potem się dziwisz że trzeba pracować i nagrać nową lepszą jeszcze lepszą płytę – mówi do niego Courtney (Katarzyna Strączek), żona Cobaina i wokalistka rockowego zespołu The Hole. Love zdaje się być kolejnym destrukcyjnym elementem w życiu męża, co bez oporów zarzuca jej błąkający się po scenie Kevin Arnold z Cudownych Lat.  W świetnym monologu Michała Majnicza zdaje się zawierać cała pretensja pokolenia X skierowana do wokalistki. Pojawienie się Kevina może być zaskoczeniem, tak samo zresztą, jak Billa Clintona (Adam Cywka), który gratuluje Nirvanie wpływu na koniunkturę gospodarczą Seattle czy Axela Rosa (jak zwykle zabawny, Mariusz Kiljan), który ukazuje okrutny mechanizm rządzący światem muzycznym – za kasę można zagrać wszystko i wszędzie (Chcecie November Rain? – krzyczy ze sceny w Rybniku). Pojawia się również Amy Winehouse (świetna Agnieszka Kwietniewska), której obecność jest raczej symboliczna, zarówno ona, jak i Kurt nie zdołali udźwignąć roli, jaką narzucił jej show-biznes.

10801860_883429661708466_7530985560553350435_n Gdy sztuka przenosi nas na polskie podwórko, poznajemy grupę, która kolejny raz nie dostała się do wymarzonego Jarocina. Znowu marzenia o sławie i pieniądzach legły w gruzach. Ale chłopaki walczą o swoje i próbują, zaś Rodzina Dobrych, już dawno przestała marzyć. Tylko Żona (znowu A. Kwietniewska) każdego wieczora popija wino, zajada się słodyczami i ogląda wideoklipy na You Tube.  Mąż (ponownie Adam Cywka), pracownik korporacji  raz do roku zabiera ją na mini wyjazd szlakiem marzeń, na muzyczny festiwal. Tylko, że problem w tym, że oni już nie potrafią się tym cieszyć. Radość z Openera kojarzy się zapachem piwa i bigosu i trwa równie długo, co czas oczekiwania w kolejce do Toi Toia. Gdzie są te czasy, gdy człowiek, potrafił całkowicie oderwać się od siebie i otaczającej go rzeczywistości, kiedy umysł wypełniała wyłącznie muzyka, a nie codzienne problemy. Kiedy ostatni raz to czułeś/ aś? – jakby pytali nas twórcy sztuki.

Muzyczna oprawa Courtney Love to jej duży atut. Czytając w zapowiedziach, że piosenki Nirvany i Hole, wykonają aktorzy Teatru Polskiego, spodziewałam się zobaczyć jakiś support w postaci profesjonalnych muzyków. Tymczasem zespół teatru, po miesięcznych przygotowaniach pod okiem muzycznych specjalistów, wykonuje utwory samodzielnie. Brawo za odwagę, choć eksperyment powiódł się tylko w części. W niektórych utworach wychodzą braki muzycznej edukacji. Ale widać, że aktorzy mają ogromną frajdę z grania.

385319_493467817371321_94045902_n
 Aktorsko spektakl wychodzi lepiej niż muzycznie. Choć żałuję, że postać lidera Nirvany była tak mało widoczna. Tak, jak na plakacie teatralnym, tak i na scenie, Marcin Pempuś był całkowicie w cieniu Katarzyny Strączek. Ogromne brawa należą się Michałowi Majniczowi (David Grohl / Kevin Arnold) oraz Andrzejowi Kłakowi (Krist Novoselic / Działacz Demokratyczny / Hipis z Mazur).

Sztuka, niczym wehikuł czasu, rzuca nas na różne punkty czaso-przestrzeni, to jednak szybko układa się w zgrabnie przemyślaną całość. Pomimo smutnego przesłania, dużo w niej humoru, a przy znanych kawałkach noga sama chodzi. Tylko dlaczego tak długo? Nawet przy tak wysokim poziomie spektaklu, cztery godziny to zdecydowanie za dużo.
Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s