CAFE DEL AMORE
Nie ulega wątpliwości, że Francuzi mają wysoko postawioną poprzeczkę, jeżeli chodzi o współczesną kinematografię. W 2001 roku Amelia uwiodła cały świat swoimi wielkim brązowymi spojrzeniem, niesamowitym talentem Audrey Tautou oraz nieskomplikowaną, ale wyjątkowo ciepłą historią. 2011 zasłużenie należał do innego francuskiego filmu Nietykalni, który chwycił za serce nie tylko francuskich widzów. Tak trzeba to jasno powiedzieć, Francuzi to mistrzowie kina wrażliwego, prostych historii, ale jednocześnie bardzo bogatych w emocje.

Podobnie jest z najnowszym francuskim filmem
Cafe de Flore. Muszę przyznać, że dawno żaden obraz nie zrobił mi takiej niespodzianki. Spodziewałam się przyzwoitego filmu, tymczasem obejrzałam film, który zostawił pewien ślad po sobie i wspomnienia, z którymi chciałabym się podzielić z innymi. Trudno o filmie zapomnieć czy mówić obojętnie. Połączenie historii paryskiej z lat 60tych ze współczesną historią montrealskiego Dj’a było nieco ryzykowne, ale w efekcie okazało się świetnym posunięciem. Dwa opowiadania o miłości, przeplatające się, zachodzące jedno na drugie, łączące się, by za chwilę się rozdzielić, a wszystko to w towarzystwie przepięknej muzyki. Jednym zdaniem,
Cafe de Flore to obraz prosty w treści, ale zarazem złożony w formie (czasami ma się wrażenie, że oglądamy teledysk).
Reżyser filmu (Jean-Marc Vallee, autor sukcesu C.R.A.Z.Y.) do opowiedzenia o miłości posłużył dwoma historiami, które na pierwszy rzut oka nie mogą się łączyć. No bo jak połączyć coś, co dzieje się współcześnie z wydarzeniami dotyczącymi zupełnie innych osób w Paryżu i to 50 lat wcześniej? Wspólnym mianownikiem jest tu niewątpliwie miłość, choć mamy tu do czynienia z odmiennymi formami tej miłości, matki do syna i mężczyzny do kobiety. To, co łączy te historie to również przeświadczenie bohaterów, że miłość jest zapisana w gwiazdach i że przeznaczenie naprawdę istnieje : Czy wierzysz w pokrewieństwo dusz? Podoba mi się ten pomysł, że ktoś jest gdzieś jest ci przeznaczony na zawsze – mówi „współczesny” Antoine. Dodaje też : Gdyby istniało pokrewieństwo dusz, to nasz związek powinien trwać wiecznie. I to nie powinno się przytrafić dwa razy w życiu. Film to również opowieść o radzeniu sobie z konsekwencjami naszych wyborów życiowych (rozwód z ukochaną żoną, samotna opieka nad chorym dzieckiem).

Jako pierwszą poznajemy historię Antoine (Kevin Parent), młodego, przystojnego DJ, na stałe mieszkającego w Kanadzie. Antoine to ojciec dwóch dorastających córek, który ku rozpaczy dziewczynek związał się z młodziutką blond pięknością, Rose (Evelyne Brochu). Na pozór jest szczęśliwy, ma pracę, którą kocha, luksusowe życie, ukochane kobiety u boku. Jednak coś, a w zasadzie ktoś nie daje mu spokoju. Tym kimś jest była żona, którą „trzyma” w swoich wspomnieniach, bo jest pierwszą miłością jego życia, rozumie i dzieli jego pasje muzyczne, a ponadto jest ukochaną matką jego dzieci. Nie potrafi się uwolnić od uczucia do Carole (Helene Florent), mimo zauroczenia swoją nową partnerką, młodą i seksowną Rose (a propos przepiękna i uwodzicielska scena poznania tej dwójki podczas imprezy), która cierpi widząc przywiązanie mężczyzny i dzieci do Carole. Zresztą podobne uczucia kłębią się w Caroline, która nigdy nie otrząsnęła się po rozwodzie. Dlatego dla ich relacji ma ogromne znaczenie scena , w której kobieta, nie do końca wiadomo czy w śnie czy na jawie, przychodzi do domu byłego męża i symbolicznie się z nim żegna. Ale czy to uwolni Anoine od przeświadczenia, że prawdziwa miłość zdarza się tylko raz w życiu?

Jednocześnie poznajemy historię Jacqueline (w tej roli oszpecona i obdarta ze swojej naturalnej atrakcyjności i zmysłowości, Vanessa Paradis), matki Laurenta (Martin Gerrier), chłopca chorego na zespół Downa. To opowieść również o trudach wychowywania chorego dziecka, zwłaszcza 50 lat temu, kiedy tolerancja dla chorych dzieci była mniejsza niż obecnie, a choroba była powodem wstydu. Wstyd czuł ojciec dziecka, który namawia Jacqueline to oddania chłopca do sierocińca, po czym tchórzy i zostawia rodzinę na pastwę losu. To paradoksalnie przybliża Francuzkę jeszcze bardziej do synka, bo od tej pory mają tylko siebie i wspólnie muszą znosić trudy codziennego życia. Matka czuje, że jest w życiu Laurenta najważniejsza. Tymczasem okazuje się, że chłopiec zakochuje się w koleżance z klasy (w roli Very, Alice Dubois) i Jacqueline musi pogodzić się tym, że nie jest już dla syna jedyną kobietą na świecie. Piękna, uczuciowa opowieść o bezgranicznej matczynej miłości, a także o dziecięcej pierwszej miłości. Reżyser udowadnia, że upośledzenie umysłowe to żadna przeszkoda, jeżeli w grę wchodzi uczucie. Ba, poprzez niewinność dzieci miłość wydaje się być jeszcze bardziej prawdziwa.
Ciekawostką jest, że autor filmu na początku myślał o umiejscowieniu fabuły tylko we współczesnych czasach, czyli w Montrealu. Pomysł obsadzenia drugiej historii w Paryżu zrodził się nieco później. A było to za sprawą akordeonowego utworu Matthew Herberta, Cafe de Flore. Reżyser nie pomylił się, melodia jak ulał pasuje do Paryża lat sześćdziesiątych (mimo, że Herberta w latach sześćdziesiątych nie było jeszcze na świecie!). Tak czy inaczej piosenka świetnie zadomowiła się w Cafe de Flore i stanowi motyw przewodni dla obu historii. Zarówno dla Antoine, jak i dla Jacqueline jest to ulubiona piosenka, którą równie chętnie odtwarza na swoim gramofonie młody Laurent. Zresztą muzyka stanowi bardzo ważny element w filmie. Mam tu na myśli nie tylko wspomniany numer Herberta (moim zdaniem znakomity), ale również cała ścieżka dźwiękowa. Valee szukał muzyki nie tylko romantycznej, ale także mistycznej. To, czego szukał odnalazł w utworach znanych angielskich zespołów, The Cure i Pink Floyd oraz islandzkiego, Sigur Ros. Intencją reżysera było to, aby widz dzięki tej muzyce mógł łatwiej wczuć się w historie głównych bohaterów. I tak też się stało.
Cafe de Flore polecam z czystym sumieniem. Zwolennicy romantyczno-mistycznych opowieści i osoby, które wierzą, że to przeznaczenie decyduje o naszych miłosnych wyborach, na pewno znajdą tu coś dla siebie.
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…