Najlepszą Medeę już widziałam – z Helen McCrory. Do @sohoplace poszłam z nadzieją zobaczyć coś przyzwoitego. Ale wyszłam zachwycona.
Ustawiona na środku scena nie daje wiele możliwości scenografom. Co prawda, w finale aktorzy efektownie mokną w strugach deszczu, ale to jedyny widowiskowy element przedstawienia. Reżyser Dominic Cooke postawił na siłę tekstu i umiejętności aktorskie.
Znakomity Ben Daniels przez większość przedstawienia krąży wokół sceny w slow motion, niczym drapieżnik czyhający na swoje ofiary. Zaś na scenie wciela się w aż 5 ról. Pozostałą obsadę stanowią same kobiety (część z nich ukryta pośród widowni). Sophie Okonedo już kiedyś mnie oczarowała jako Cleopatra w NT. Teraz tylko utwierdziła w przekonaniu, że to jeden z największych talentów brytyjskiej sceny. Aktorka jest charyzmatyczna, potrafi swoją energią wypełnić całą scenę. Dzięki niej Medea zyskuje bardziej ludzkie oblicze, można w niej dostrzec przede wszystkim głęboko zranioną, dumną kobietę, a nie potwora, zabijającego swoje dzieci.
(M.)
Zdjęcie: Johan Persson