W ramach London Film Festival udało mi się obejrzeć film She Said opowiadający o kulisach dziennikarskiego śledztwa, które doprowadziło do ujawnienia przestępstw na tle seksualnym popełnionych przez Harveya Weinsteina. Pozornie materiał nie jest specjalnie „filmowy”, wiele ze scen, to zapis rozmów telefonicznych, żmudne próby nakłaniania kobiet pracujących dla słynnego producenta filmowego do podzielenia się swoją historią. A jednak, twórcom udało się stworzyć niezwykle ciekawą i wciągającą filmową opowieść z dobrze rozłożonymi akcentami. Tutaj sensacja i wielkie nazwiska schodzą na drugi plan, liczą się historie zwykłych kobiet, dręczonych przez strach, wstyd, gniew oraz całkowitą bezradność, nie tylko wobec oprawcy, ale również wobec bardzo sprawnie działającego sytemu tuszowania przestępstw w Hollywood.
Podejrzewam, że nie przypadkowo nad tematem pracowały w większości kobiety, zarówno przed, jak i za kamerą. Dzięki temu film zyskał wiarygodną, pełną empatii kobiecą perspektywę, jednocześnie bez wychwalania pod niebiosa ruchu MeToo. Owszem, twórcy wspominają sukcesy tego ruchu (utrata posady przez Billa O’Reilly’a z Fox News), ale również porażki (w jednej z początkowych scen jedna z dziennikarek inwestyguje niewłaściwe zachowania Donalda Trumpa wobec kobiet, co oczywiście nie zaszkodziło mu w walce o najwyższy urząd państwa). Na reżyserskim fotelu zasiadła niemiecka reżyserka Maria Schrader (serial Unorthodox), za kamerą stanęła Natasha Braier (Honey Boy), zaś scenariusz napisała Rebecca Lenkiewicz (Colette, Nieposłuszne) na podstawie książki dziennikarek New York Times’a, Megan Twohey i Jodi Kantor. Zespół aktorski stworzył pełnokrwiste postacie. Zoe Kazan wcieliła się w postać nieustępliwej Jodi, która rozpoczyna śledztwo po otrzymaniu cynku o gwałcie na znanej aktorce. Szybko okazuje się, że skala naruszeń, do których dochodziło w wytwórni Miramax jest ogromna, liczba potencjalnych ofiar rośnie w zastraszającym tempie, ale podpisane umowy o poufności skutecznie kneblują im usta. Wkrótce z pomocą rusza jej koleżanka z redakcji, nieustraszona Megan (w tej roli Carey Mulligan), która nie boi się stawić czoła znanym i wpływowym tego świata (to ona inwestygowała Trumpa). Jednocześnie, nowe zawodowe wyzwanie ma jej pomoć w przezwyciężeniu depresji poporodowej.
Podobnie jak w oscarowym obrazie Spotlight z 2016 roku o dziennikarskim śledztwie ujawniającym pedofilię w kościele katalickim, niezbyt atrakcyjna pod względem filmowym materia, nabiera rumieńców i trzyma w napięciu do końca. Do tego stopnia, że nawet scena redagowania finałowej publikacji wydaje się ekscytująca. Ogromną zaletą filmu jest przemyślane rozłożenie akcentów. Mógł to być kolejny obraz, w którym oprawca ma głos. Twórcy She Said jednak słusznie zdecydowali nie pokazywać perspektywy przestępcy. Nie ma zatem żadnej sceny z ucharakteryzowanym na Weinsteina aktora. Co prawda, pojawia się zaryz jego sylwetki w kilku momentach, a jego głos grzmi w słuchawce telefonu, ale nic więcej. Podobnie twórcy podchodzą do potencjalnych ofiar z pierwszych stron gazet. Nie podważają roli Rose McGowan, czy Gwyneth Paltrow w opisywanej historii, ale jednocześnie nie poświęcają im dużo czasu (poza jednym wyjątkiem, kluczowym dla artykułu). Podejrzewam, że założenie jest, że skoro są to osoby publiczne z rzeszą oddanych fanów, to z miejsca daje im większą siłę przebicia. A kto usłyszy byłą asystentkę Miramaxu z podpisaną – niczym cyrograf – klauzulą poufoności? To właśnie zwykłym kobietom, skrzywdzonym, zagłuszonym i zastraszonym, twórcy She Said poświęcają najwięcej uwagi. Ich historie uwierają najbardziej. Jednocześnie film demskuje sprawnie działającą machinę zatajania niewygodnych spraw oraz pielęgnowaną przez dekady kulturę strachu w fabryce snów. Aż włos się jeży na głowie, na myśl o tym, ile osób aktywnie lub biernie uczestniczyło w nikczemnym procesie… ile osób wiedziało o niestosownym zachowaniu producenta i zwyczajnie odwracało wzrok? A ile osób wiedziało i faktycznie działało, by zatuszować problem?
She Said w polskich kinach pojawi się w listopadzie (pod tytułem Jednym głosem). Wcześniej będzie można obejrzeć film na American Film Festival. Zachęcam do wizyty w kinie.
(M.)