Twórcy Sherlocka śmieją się, że ich serial oparty na prozie Arthura Conan Doyle’a jest pełen spojlerów, które mają nawet 120 lat. A jednak duet Mark Gattis i Steven Moffat nie przestaje nas zaskakiwać. Choć pierwszy odcinek czwartego sezonu historii o detektywie – socjopacie nie rekompensuje w pełni 365 dni oczekiwania na kolejną odsłonę popularnej brytyjskiej serii, to jednak zżera mnie ciekawość, co miłośnicy prozy Doyle’a przygotowali dla nas w kolejnych dwóch epizodach. Nie wszystkie karty zostały jeszcze odkryte. Mam wrażenie, że dopiero zasiedliśmy do stołu, gra się jeszcze nie zaczęła.
Jak zwykle twórcy serialu BBC przerabiają twórczość Doyle’a na własną modłę. I tak oto na początku czwartego sezonu miejsce znanego Francuza niespodziewanie zajmuje brytyjska pani premier – mamy zatem Sześć popiersi Thatcher (zamiast literackich popiersi Napoleona). Zagadka z nimi związania okazuje się godna genialnego umysłu detektywa z Baker Street 221b. Zanim jednak rozbijane rzeźby Thatcher zaintrygują głównego bohatera, Gattis & Moffat zaserwują nam około 45 minut prawdziwej sherlockowskiej rozkoszy. Pierwsza połowa odcinka to bowiem suma wszystkich tych elementów, za które pokochałam brytyjski serial miłością bezgraniczną. Mamy tu zatem tabun klientów przewijających się przez mieszkanie detektywa, ekspresowo rozwiązywane sprawy i przezabawne rozmowy braci Holmes. Główny bohater jest w szczytowej formie – jeszcze bardziej pewny siebie, arogancki i złośliwy. Zaś nowa sytuacja życiowa Watsonów, którzy właśnie zostali szczęśliwymi rodzicami, w zabawny sposób obnaża nieporadność Sherlocka w codziennym życiu.
Szanując czas miłośników serialu, Gattis nie traci czasu na przypominanie tego, co działo się w poprzednim odcinku, nawiązania są subtelne zamknięte w zasadzie w jednej zabawnej scenie. Czuć jednak napięcie spowodowane zapowiedzianym w Upiornej pannie młodej powrotem z zaświatów Moriarty’ego. Naprawdę miałam nadzieję, że już w pierwszym odcinku tego sezonu usłyszę z ust Andrew Scotta przyprawiające o gęsią skórkę: Did you miss me? Ale twórcy mają inny plan i każą nam się uzbroić w cierpliwość. Z jednej strony, trzymanie Moriarty’ego w bloku startowym świetnie potęguje napięcie, bo przecież konfrontacja Sherlocka z arcywrogiem jest nieunikniona, ale z drugiej strony brak mocnego przeciwnika powoduje konieczność znalezienia mu godziwego zastępstwa.
I tak oto dochodzimy do najsłabszego punktu scenariusza. I trzeba wskazać palcem na panią Watson. Mary na szczęście nie jest nudną, mdlejącą na zawołanie bohaterką, to twarda i inteligentna kobieta. Problematyczna jest jednak jej przeszłość, w której znów chcą grzebać scenarzyści. A to właśnie ten wątek serialowej fabuły, który chciałabym zamknąć raz na zawsze. Zresztą ciągle się łapie na tym, że patrząc na sympatyczną i bystrą Mary widzę w niej żonę, matkę i tajną broń detektywistycznego duetu. Cały ten pomysł z szpiegowską przeszłością kobiety wydaje mi się chybiony. Jednak niezbyt porywający finał The Six Thatchers, może zdziałać dużo dobrego w kolejnych odcinkach. Relacja Watsona i Sherlocka była dotąd siłą napędową tego serialu, dlatego jej zaburzenie może ciekawie wpłynąć na fabułę (podobnie jak to miało miejsce po rzekomej śmierci detektywa). Pozwala też pokazać się Holmesowi z bardziej ludzkiej twarzy, na chwilę odsłonić emocje, zanim znikną ponownie za kołnierzem płaszcza.
Usunięcie Mary z pola widzenia, z pewnością spowoduje, że na ekranie częściej pojawi się Watson, którego rola w pierwszym odcinku została niesprawiedliwie zmarginalizowana. Pojawia się jeszcze nowa postać tajemniczej dziewczyny flirtującej z doktorem – w tej roli Sian Brooke, która zagrała Ofelię w londyńskiej wersji Hamleta z Cumberbatchem w roli tytułowej. Możliwe, że jej postać będzie powiązana z Toby Jonesem, który właśnie dołączył do serialu jako biznesmen Culverton Smith (w scenie na przystanku kobieta siedzi obok billboardu z jego wizerunkiem). Wciąż istnieje szansa, że na ekranie pojawi się trzeci z Holmesów. Oj, cudownie jest rozkoszować się myślą, że rola Sherrinfora przypadła w udziale Tomowi Hiddlestonowi, nawet jeśli twórcy temu zaprzeczają.
Jak widzicie sporo jeszcze nas czeka. A tylko dwa odcinki przed nami.