Wstrząs

Film Petera Landesmana, z racji ważności poruszanego tematu, można jednym tchem wymienić obok tegorocznego oskarowego zwycięzcy – SpotlightWstrząs opowiada o medycznym odkryciu dr Benneta Omalu, które wskazywało na silne powiązanie urazów głowy sportowców z ich późniejszymi samobójstwami. Podobnie jak obraz Toma McCarthy’ego, jest to film o żmudnym procesie dochodzenia do prawdy, w którym zdeterminowana jednostka, musi stawić czoła znacznie silniejszemu przeciwnikowi.

Film jest opowieścią o pochodzącym z Nigerii, ale pracującym w Pittsburghu, patologu sądowym doktorze Bennecie Omalu, który odkrywa zjawisko nazwane później przewlekłą encefalopatią traumatyczną (CTE). Chodzi o uszkodzenia mózgu powstałe w wyniku wstrząsów doznanych podczas uprawiania sportów kontaktowych, takich jak futbol amerykański. Omalu dokonuje przełomu i głosi  światu prawdę, ale nie taką, jaką ten jest gotów usłyszeć. Bo futbol w USA to świętość, której się nie kala. To sport, który nie tylko daje miejsca pracy, buduje stadiony, funduje stypendia dla młodzieży, ale również spełnia marzenia wielu dzieci i ich rodziców. Z drugiej nabija kieszenie biznesmenów, którzy – jak się okazuje – świadomie narażają na niebezpieczeństwo swoich zawodników. Natura nie stworzyła nas do gry w futbol – mówi patolog, który głęboko wierzy, że jego badania zmuszą NFL do działania. Ale zamiast podziękowań, odbiera telefony z pogróżkami.

Bennet Omalu to postać wyjątkowa. Uśmiechnięty pozytywnie nastawiony do świata człowiek, który w pomimo przeciwności losu nie przestaje wierzyć w American dream (wystarczy obejrzeć pierwszy lepszy wywiad z doktorem na youtube, by się o tym przekonać). Choć wychowany w innym kraju i kulturze, rozumie pojęcie narodu lepiej i pełniej niż niejeden Amerykanin, a jako lekarz czuje się w obowiązku uświadamiania ludzi i przestrzegania ich przed niebezpieczeństwem, skoro inni – z niskich pobudek – zdecydowali się to zagrożenie zignorować.

Zaangażowanie Willa Smitha do roli lekarza było strzałem w dziesiątkę. Aktor, który na co dzień chętniej odsłania swoją komediową stronę potrafi również znakomicie odegrać dramatyczną rolą. Jako Omalu Smith jest sympatyczny i uroczo naiwny, ale w niektórych scenach potrafi przyprawić nas o ciarki. Aktor wyznał, że niełatwo było mu podjąć decyzję o udziale w tej produkcji, gdyż jest wielkim miłośnikiem futbolu (który lubi poetycko określać jako balet wojowników). Jednak jako rodzic (jego syn gra w futbol) czuł odpowiedzialność i potrzebę mówienia prawdy o konsekwencjach uprawiania tego sportu.

Wstrząs miał uderzyć w to, co Amerykanie kochają najbardziej. Za oceanem film wszedł do kin w okresie Świąt Bożego Narodzenia, czyli kilka tygodni po tym, jak miliony Amerykanów zasiadło do tradycyjnego oglądania sportowych rozrywek w Święto Dziękczynienia i na kilka tygodni przed wielkim finałem  – Super Bowl. Patrząc na box-office (34 milionów dolarów w USA) nie jest to wynik zły, ale liczby nie powalają. Czyżby ci sami Amerykanie, którzy ekscytują się na stadionach, przed ekranem telewizora i na szkolnych rozgrywkach swoich pociech, nie mieli ochoty dostrzec ciemnej strony ukochanej dyscypliny sportowej? Dramatowi nie pomogła też Akademia Filmowa, która całkowicie zignorowała produkcję, podobnie jak – świetną, zasługującą na nominację – kreację Willa Smitha. Ostatecznie Wstrząs zginął w potopie oskarowych produkcji.

Ale nie szukałabym winnych wyłącznie pośród amerykańskich widzów czy członków Akademii, którzy niechętnie doceniają starania czarnoskórych aktorów, bo sprawę spaprali twórcy, którzy zamiast skupić się na meritum sprawy, rozmienili się na drobne. Peter Landesman, zamiast opowiadać o tym, co najważniejsze, czyli o zepsutym świecie, w którym pieniądze liczą się bardziej niż ludzkie życie, (celowo albo nie) łagodzi ton opowieści. W kilku patetycznych dialogach opowiada o sile narodu, dążeniu do spełnienia amerykańskiego snu, a w gratisie dorzuca słodki wątek miłosny. Można to uznać za czepianie się, wszak reżyser i scenarzysta w jednym idealnie sportretował swojego bohatera, ale przesunięcie środka ciężkości na pewno nie pomogło filmowi.

Nawet jeśli Landesman w niektórych scenach potrafi szczerze poruszyć widza, a nawet nim wstrząsnąć, to ostatecznie z kina wyjdziemy bardziej zmieszani niż wstrząśnięci.

2 Komentarze Dodaj własny

  1. Arlen_Bales pisze:

    Końcówka bardzo dobrze oddaje to co sam myślałem oglądając i myśląc po filmie. To jest takie potraktowanie problemu niby poważnie, a z każdą sekundą łagodzenie tonu. Z drugiej strony myślę, że nie ma siły, która ruszy coś co przynosi takie zyski dla tak wielu ludzi na świecie, jednocześnie zapewniając rozrywkę. Szczególnie w USA gdzie futbol jest jak religia.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Groszka pisze:

    Fajna recenzja. Już myślałam – o, jest coś ciekawego do obejrzenia – a potem wszedł wątek miłosny i już wiedziałam, że jest kiszka… 😦

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s