Ostatnimi czasy pozycja kobiet w kinematografii światowej to najmodniejszy medialny temat. Pojawia się też w różnych kontekstach, przy okazji prestiżowych filmowych przeglądów i festiwali, omawiania hollywoodzkich list płac czy obecności kobiet w kinie w ogóle. Oliwy do ognia dodają internetowe wycieki danych o nieporównywalne większych zarobkach mężczyzn, albo feministki. Te ostatnie regularnie zarzucają organizatorom jednego z najstarszych festiwali męski szowinizm. Na dodatek aktorki czy reżyserki same coraz częściej zabierają głos. Nie chcą być traktowane jak hostessy, których zadaniem jest pięknie wyglądać na czerwonym dywanie. Nie boją się tupnąć nogą, pokazać środkowy palec, gdy ktoś zmusza je do prezentowania lakieru do paznokci w specjalnej kamerce. Mało tego, odważnie mówią: Chcę zarabiać więcej. Co najmniej tyle, co kolega z planu.
Czy to jednak sprawi, że kobiety zacznie się w show biznesie traktować na poważnie?
Media spekulują, że 2015 będzie rokiem kobiet w kinematografii. I to nie tylko dlatego, że seksizm w tej branży stał niemal tematem przewodnim i dobrze byłoby coś z tym zrobić. W bieżącym roku kobiety same pracują na swoją pozycję, choć ta, biorąc pod uwagę oczekujące na swoją premierę sequele (Jurassic World, Gwiezdne Wojny) oraz inne „bardziej męskie” kino (chociażby nowy Bond Spectre czy Ant-Man) taka pewna już nie jest. Ale jakby nie patrzeć, w 2015 kobiet w roli reżyserów, aktorów, scenarzystów, a wreszcie kobiet – filmowców obecnych na prestiżowych eventach będzie znaczne więcej. Choć do zmiany warty nie ma się co szykować.
Coś jednak zmienia się na korzyść …
Nadchodzące premiery filmowe, które wyszły spod kobiecych rąk można wymienić jednym tchem. Choć patrząc na tytuły trudno nie zgodzić się z jednym. Wymagające role dramatyczne (te, które będę się liczyć w może będą oskarowej rywalizacji) pozostaną raczej w męskich rękach. W innych kategoriach kobiety mają przynajmniej szansę powalczyć. Tajną bronią w komediowym repertuarze będzie zabawna Amy Schumer. Nowa amerykańska królowa stand-upów, opowiadająca sprośne kawały i otwarcie przyznająca się do swoich niedoskonałości zachwyciła publiczność (festiwal SxSW) rolą w Trainwreck, do którego sama napisała scenariusz. Po piętach depczą jej jednak Melissa McCarthy i Rosie Byrne (Agentka) czy duet Witherspoon – Vergara w Gorącym pościgu. Mocno obsadzona wydaje się też być kategoria kina niezależnego (choć ta zawsze była bardziej kobieca). Są jednak tu filmy, które mają szansę przebić się do szerszej publiczności: Mistress America – najnowszy film Noah Baumbach z Gretą Gerwig, adaptacja książki Brooklyn przygotowana przez Nicka Hornby’ego z Saoirse Ronan czy Results z Cobie Smulders. Pewne swojej pozycji wydają się kontynuacje Igrzysk śmierci z Jennifer Lawrence i Pitch Perfect z Anną Kendrick (ten ostatni dodatkowo wyreżyserowany przez debiutującą w pełnym metrażu aktorkę – Elisabeth Banks). Po sukcesach kasowych takich filmów jak 50 twarzy Greya, Kopciuszek czy Zbuntowana gdzie odbiorcami były przede wszystkim kobiety i nastolatki, większe wytwórnie filmowe także przychylniej patrzą na kobiece kino. To przecież kobiety zapełniły sale kinowe! Nic też dziwnego, że nowa odsłona Greya już się szykuje, na adaptacje bajek też możemy liczyć (zapowiadane na 2016 rok – druga część Królewny Śnieżki i Łowcy z Charlize Theron oraz Bestia i Besta z Emmą Watson). W niedalekiej przyszłości czeka nas też powtórka z legendarnego Obcego z Sigourney Weaver, a Pogromcy Duchów – hit lat osiemdziesiątych doczeka się kobiecej odsłony. Zamiast Billa Murraya na ekranie zobaczymy, między innymi: Kristen Wiig i Melissę McCarthy.
Dojrzały też może być ciekawy
Dużo mówi się o tym, że aktorki w Hollywood starzeją się szybciej niż koledzy po fachu. Najlepiej to widać na przykładzie Oskara za najlepszą rolę. Średnia wieku nagrodzonych panów wynosi 44 lata, a kobiet – jest prawie o dziesięć lat niższa. Aktorki po 40-tym roku życia narzekają na brak ciekawych ról, które pozwoliłyby im walczyć o statuetkę. Najczęściej pozostają im nijakie role – matek i żon, często drugoplanowe. Są oczywiście wyjątki. Julianne Moore jest nie tylko stale obecna w kinowym repertuarze, ale i ostatnio nareszcie dostała zasłużonego Oskara i to będąc już po pięćdziesiątce. Podobnie sprawa wygląda u Meryl Streep.
Jak podaje Indiewire aktorki po 40. stanowią zaledwie 30% ról kobiecych, podczas, gdy mężczyźni w tej samej kategorii wiekowej – nawet do 53%. Niby 23 % nie jest jakąś znaczną różnicą, jednak należy zaznaczyć , że większość z tych 30% ról nie jest rolami głównymi. Kobiety ciągle na ekranie „ubezpieczają tyły”.
Jest jednak szansa, że w 2015 to się nieco zmieni. Na ekrany kin wejdzie wiele obrazów, w którym tytułowe role odegrają doświadczone aktorki. Wspomniana Meryl Streep w filmie Ricki and the Flash przywdzieje skórę i wyprostuje włosy, aby wcielić się w rolę piosenkarki, po latach rozłąki wracającej na łono porzuconej rodziny. Z kolei Helen Mirren w Złotej Damie – opartej na prawdziwych wydarzeniach historii Marii Altmann, będzie walczyła z rządem Austrii o zwrot słynnego obrazu Gustava Klimta (tu Ryan Reynolds będzie tylko miłym dodatkiem do utalentowanej Brytyjki). A Judi Dench i Maggie Smith przeniosą nas do barwnych Indii w Drugim Hotelu Marigold. Najbardziej jednak wyczekuję festiwalowych (Sundance i SxSW) propozycji: Grandma z tytułową rolą Lily Tomlin oraz Hello, My Name is Doris z wychwalaną pod niebiosa rolą dawno niewidzianej na pierwszym planie Sally Field.
Festiwal w Cannes a sprawa kobieca
Na ciężką dolę kobiet w kinematografii zmuszony był odpowiedzieć również jeden z najstarszych festiwali filmowych. Organizatorzy 68. canneńskiego przeglądu w końcu przestali być głusi na oskarżenia o szowinizm i zagwarantowali kobiecym produkcjom miejsce w konkursach (na 17 filmów zaprezentowanych w konkursie znalazły się aż 2 filmy wyreżyserowane przez kobiety). Mało tego, pierwszy raz od 1987 roku ten Międzynarodowy Festiwal Filmowy otworzy produkcja wyreżyserowana przez kobietę i do tego rodowitą Francuzkę – Emmanuelle Bercot (z główną rolą Catherine Deneuve). Poza konkursem też zaprezentują się filmy będące dziełem kobiecej ręki (chociażby A Tale of Love and Darkness reżyserski popis Natalie Portman).
Aktorki nie chcą być obiektem seksu
Aktorki coraz chętniej zabierają głos, sprzeciwiają się seksizmowi panującemu w branży, kultowi młodości czy pomijaniu ich w obsadzaniu głównych ról. Ostatnio jedna z czołowych gwiazd – Carey Mulligan narzekała, że od 7 lat nikt nie dał jej roli głównej. Mało tego, od czasu pracy nad Wielkim Gatsbym czekała ponad rok na propozycję wartą jej talentu. Zdaje się, że aktorzy z pierwszej ligi nie mają takiego problemu.
Aktorki chętnie angażują się w kampanie typu #AskHerMore. Jej twórcy zwracają uwagę między innymi na nierówne traktowanie kobiet w branży. Na czerwonym dywanie mężczyźni pytani są zwykle o pracę nad filmem, plany na przyszłość, podczas gdy kobiety najczęściej słyszą: Co masz na sobie? Oburzenie na tego typu pytania wyraziły chociażby Jennifer Aniston, Julianne Moore, Reese Witherspoon czy Kate Blanchett.
Za to piękna Amber Heard ma dość traktowania jej jak obiektu seksu. Bez owijania w bawełnę narzekała w jednym z wywiadów, że przez 17 lat mogła wybierać wyłącznie między byciem sexy lub nie. Z tym, że wybranie tej drugiej opcji według jej opinii wiązałoby się z mniej znaczącymi rolami albo przynajmniej tymi, które trafią do bardzo wąskiego grona (np. produkcje niezależne).
Inne gwiazdy nie boją się natomiast powalczyć o wyższe gaże. Po wycieku informacji z Sony, to o czym się szeptało, stało się jawne. Charlize Theron w mig zażądała wynagrodzenia nie mniejszego niż miał jej (mniej doświadczony) kolega z planu Chris Hemsworth. Za równą płacą głośno opowiada się tegoroczna laureatka Oskara – Patricia Arquette.
Czy zatem 2015 będzie należał do kobiet? Czy na te głosy niezadowolenia Hollywood może pozostać dłużej obojętne? Dziś trudno to przewidzieć, choć na całkowitą zmianę warty nie ma co liczyć. Miejmy jednak nadzieję, że pierwiastek kobiecy w światowej kinematografii nie będzie wyłącznie śladowy!