Temat wraca na Kulturalnie po Godzinach niczym bumerang. Nad trudnością zawodu aktora pochylałyśmy się jakiś czas temu, dzielnie dowodząc, że tenże zawód bułką z masłem nie jest (Jak bardzo się oszpecisz, czyli zawód aktora to nie bułka z masłem). A ponieważ wątek pozostaje jak najbardziej aktualny, a produkcje filmowe co rusz podrzucają nowe przykłady aktorskich poświęceń nie pozostaje nam nic innego, jak go kontynuować.
Ileż to sław poświęcało się dla filmowej wizji, tylu samo spektakularnie chudło, ilu przybywało na wadze. Niektórzy mają na swoim koncie niejedno takie doświadczenie. Christian Bale, Jared Leto, Matt Damon albo Matthew McConaughey na potrzeby scenariusza w mig zmienią się z ciacha w grubasa, by chwilę potem wyglądać niczym śmierć na chorągwi. Płeć przeciwna też nie ma taryfy ulgowej. Najpiękniejsze w branży Charlize Theron, Renée Zellweger czy Rooney Mara też nie bały się oszpecić, gdy reżyser od nich tego wymagał. Najczęstszym wysiłkiem aktorskim (zwłaszcza dotyczącym płci brzydkiej) są treningi fizyczne, które z tych nieprzeciętnych przecież ciał mają wydobyć niemalże boskie cechy (przypomnijmy chociażby pięknie wyrzeźbione sylwetki Gerarda Butlera w 300, Henry’ego Cavilla w Człowieku ze stali, Chrisa Evansa w Kapitanie Ameryka czy Hugha Jackmana w serii filmów X-Men). Wśród aktorek trudniej znaleźć taką, której znacznie urósł biceps, ale warto pamiętać, że kobiety również poddają się morderczym treningom (Demi Moore w G.I. Jane).
Ale transformacje cielesne to tylko jeden z wielu możliwych aspektów przygotowywania się do roli. Aktorzy niejednokrotnie uczą się języków, których w normalnych warunkach nie przyszłoby im do głowy opanować (Marion Cotillard w Imigrantce szlifowała język polski), uczą się śpiewu czy gry na instrumentach (dzięki temu Dawid Ogrodnik i Piotr Głowacki w Disco Polo znaczna część filmowych piosenek wykonywali samodzielnie), albo tak przydatnych kobiecych czynności jak golenie brzytwą (Naomie Harris weSkyfall).
Dziś przyjrzymy się najnowszym aktorskim”poświęceniom”. Które z nich się opłaciły?
Przygotowania na miarę Oskara
Po Julianne Moore raczej można było się tego spodziewać. Od razu jak tylko dostała angaż do Still Alice, gdzie miała wcielić się w rolę 50 latki, u której wykryto wczesne stadium Alzheimera, aktorka zadzwoniła do władz Alzheimer’s Association, by umówić się na rozmowy z osobami, u których podobnie, jak u jej bohaterki zdiagnozowano chorobę w wczesnym wieku. Moore tłumaczyła, że chciała wypaść na ekranie przekonująco. Mało tego, by uzyskać jak najwięcej wiedzy o chorobie uczestniczyła w spotkaniach grupy wsparcia, sama też poddała się badaniom wykluczającym chorobę.
Każdy dziś wie, że wysiłki i zaangażowanie aktorki, które na każdym kroku podkreślali i podziwiali reżyserzy Still Alice w duecie z jej niezaprzeczalnym talentem zaowocowały złotą statuetką. I to zupełnie zasłużenie! Kto nie czytał, niech szybko zmyka do recenzji (Still Alice.Ciche umieranie).
Poświęcony sześciopak Eddiego
Eddie Redmayne nie miał łatwego roku, choć na szczęście filmowe poświęcenia odwdzięczyły się w postaci upragnionego Oskara. Zanim jednak prestiżowa statuetka powędrowała w ręce utalentowanego Brytyjczyka, a cały świat zapamiętał jego nazwisko, aktor podjął się karkołomnej walki o wysportowaną sylwetkę. Na planie filmu Jupiter: Intronizacja Redmayne, dopingowany przez rodzeństwo Wachowskich, doczekał się wymarzonego sześciopaka. A ponieważ wyrzeźbiony brzuch osiągnął tylko dzięki samodyscyplinie i regularnym treningom, a na efekty pracował miesiącami, Eddie czuł się niezwykle rozczarowany, że zaraz po zdjęciach będzie musiał pożegnać się z wymarzoną sylwetką. Please, it’s the only time in my life that I’ve ever got close to abs! Can’t I just walk down a beach? – żartował rozpoczynając przygotowania do oskarowej roli Stephena Hawkinga.
Teoria wszystkiego pod kątem fizycznego przygotowania była o wiele łatwiejsza. Co prawda aktor znacznie schudł, ale jedyne co zrobił, by osiągnąć właściwą wagę to zrezygnował z kolacji. Za to czekała merytoryczna harówka. W sumie Eddie spędził ponad cztery miesiące studiując życie osobiste i naukowe Hawkinga. Przeczytał książki, obejrzał wystąpienia, nagrania na youtube oraz wszystkie filmy dokumentalne o słynnym naukowcu. Gdy książki autorstwa Hawkinga okazywały się zbyt trudne, a aktor dochodził do wniosku, że nie rozumie ani słowa, z pomocą przychodzili nauczyciele akademiccy, którzy pełnili rolę tłumaczy. Ponadto cztery godziny dziennie poświęcał na zajęcia ze specjalistką, która nauczyła go mówić, chodzić i wykonywać codzienne czynności w sposób jaki to robią osoby z ALS. Dziś nikt nie ma wątpliwości, że trud się opłacił.
Szyty na miarę
Yves Saint Laurent w latach sześćdziesiątych był dla świata mody, tym kim dla świata rozrywki byli chociażby the Beatles. Introwertyczna natura projektanta i niełatwy charakter nie przeszkodziły projektantowi osiągnąć sukcesu na skalę międzynarodową. Jednak o zadowalającą biografię już ciężko, choć prób było kilka…
Dlatego Pierre Niney – młody aktor prestiżowej Comedie Francaise i odtwórca tytułowej roli w Yves Saint Laurent miał nie lada wyzwanie. Nie tylko mierzył się z legendą, ale też w przeciągu pięciu miesięcy na potrzeby filmu musiał nauczyć się szyć, drapować, posługiwać szpilkami, rozróżniać tkaniny, rozpoznawać proporcje oraz rysować. Szkice, które widzimy na ekranie są jego autorstwa, na planie nie zapewniono mu dublera. Uczył się, jak osiągnąć tembr głosu i sposób chodzenia projektanta. Rezultat? Był w tym tak przekonywujący, że podczas spotkania z prawdziwym Bergé (życiowy partner YSL), będąc ucharakteryzowany na projektanta niemalże doprowadził go do łez.
Obudzić bestię, czyli czego się nie robi dla Jamesa Franco
Scott Haze stworzył doskonałą kreację aktorską – Lestera Ballarda, bestii w ludzkiej skórze w filmie Jamesa Franco Dziecię Boże.Za tę rolę prestiżowe Variety wpisało go na listę dziesięciu najbardziej obiecujących aktorów w 2013 roku.
Mało popularny Haze potraktował współpracę z Franco jak życiową szansę. By lepiej zrozumieć graną postać, na miesiąc zaszył się w lasach Tennessee, odciął się od świata zewnętrznego, zamieszkał w ubogiej chacie, jadał tylko jabłko i rybę dziennie. W wywiadach żartował, że zmizerniał tak bardzo, że trudno mu było wypełniać scenariuszowe polecenia, bo Lester stale biega, wdrapuje się na wzgórza i taszczy ofiary. Wysiłek, nie tylko fizyczny, opłacił się. Na ekranie Haze raz przypomina dzikie zwierzę, innym razem bezwzględnego szaleńca. Jednocześnie aktorowi udało się zachować jedną z ważnych cech powieści, a mianowicie wywołać u widza rodzaj współczucia, a może nawet sympatii dla zdziczałego antybohatera, nawet gdy jesteśmy świadkami najgorszych okrucieństw, do których jest zdolny – od morderstwa po nekrofilię.
Obżeranie się – trudna rzecz
Etatowy przystojniak Hollywoodu – Bradley Cooper ostatnimi czasy wielokrotnie zmieniał wizerunek na filmowe potrzeby. Pierwszy raz jednak musiał się obżerać, aby spełnić wymagania scenariusza. O współpracy z Clintem Eastwoodem marzył od dawna, dlatego poświęcenia, które na niego czekały w związku z filmem Snajper nie miały większego znaczenia. Cooper musiał: nabrać wagi i masy mięśniowej, co wiązało się z przyjmowaniem około 6000 kalorii dziennie (aktor wspomina to jako najtrudniejszą cześć przygotowań), regularnie ćwiczyć (kilka godzin dziennie spędzonych na siłowni), uczęszczać na zajęcia z bronią oraz na zajęcia z dykcji (uczył się teksańskiej wymowy i akcentu). Aktor śmieje się, że ważąc 110 kilo był wreszcie nierozpoznawalny na ulicy, dzięki czemu mógł się swobodnie poruszać po mieście.
Niestety tak szybko jak przytył, tak samo musiał zrzucić nadprogramowe kilogramy. Broadway zaproponował mu rolę Edwarda Merricka, który był raczej szczupłej budowy (w sztuce Człowiek słoń). Zająłbym tyle miejsca, że Patricia Clarkson i Alessandro Nivola, którzy grają razem ze mną, nie mieliby się gdzie podziać – żartował.
Nikt nie mówił, że będzie lekko
Zastanawialiście się dlaczego Reese Witherspoon wypadła w Dzikiej Drodze tak przekonująco? To dlatego, że jej wysiłek był autentyczny. Aktorka osobiście przemierzyła szlak Pacific Crest Trail, a reżyser kazał jej dźwigać ciężki plecak, jeść proteinowe posiłki, ponoć nawet odmawiał normalnej toalety. Co prawda Witherspoon niemalże do rozpoczęcia zdjęć nie wiedziała w co się pakuje. Jean-Marc Vallée (ten sam, dla którego rok wcześniej Matthew McConaughey i Jared Leto przeszli prawdziwe ekranowe przeobrażenia w Dallas Buyers Club) nie pozwolił aktorce tknąć prawie 30 -kilogramowego plecaka przed rozpoczęciem zdjęć. Chciał bowiem uchwycić jej autentyczne zmagania się z ciężarem. Aktorka wspomina, że nieraz była bliska zrezygnowania z roli. Były momenty, gdy z planu zdjęciowego dzwoniła do męża i żaliła się. że nie jest w stanie znieść przejmującego zimna i wiatru. Po drugiej stronie słuchawki słyszała jednak wtedy, że decydując się na udział w filmie pod tytułem Wild, nie sądziła chyba, że będzie łatwo …
Bokserski ring zamiast sali prób
Żeby to wyszło, naprawdę musisz to zagrać – powiedział reżyser Whiplasha – Damien Chazelle do Milesa Tellera. Co prawda aktor kiedy miał 15 lat miał perkusję i nauczył się na niej grać, ale muzyka jazzowa okazała się to całkiem inną bajka. Teller musiał nie tylko nauczyć się trzymać pałeczki w zupełnie inny sposób, ale też poznać wszystkich te szalone jednostki metryczne. W rezultacie pod czujnym okiem Nate’a Langa (występuje w filmie) młody aktor spędzał trzy do czterech godzin szlifując grę na perkusji. Dodatkowo regularnie oglądał nagrania z idolami swego bohatera, Jo Jonesem i Buddym Richem.
Po sukcesie Whiplash Miles nie zwolnił tempa. Perkusję zamienił na rękawice bokserskie, a salę do ćwiczeń – na ring. W kolejnym filmie, Bleed for This wcieli się w postać Vinny’ego Paza, legendarnego mistrza świata w dwóch kategoriach wagowych. Pierwsze zdjęcia potwierdzają, jak wiele wysiłku Teller włożył, by przygotować się do roli światowej sławy boksera.
Wykwalifikowany pracownik poszukuje zatrudnienia
Jake Gyllenhaal jako Lou Bloom w Wolnym strzelcu jest nocnym drapieżnikiem, który z kamerą poluje na wypadki samochodowe, pożary i morderstwa, by potem materiał filmowy sprzedać żądnym krwi lokalnym stacjom telewizyjnym. To pozbawiony skrupułów kłamca i manipulator, który nie cofnie się przed niczym w nieustannej pogoni za ludzką tragedią. Korzystając z nieuwagi policji, wejdzie na miejsce zbrodni, przestawi zwłoki, by zdobyć lepsze ujęcie, albo świadomie narazi na niebezpieczeństwo swojego współpracownika. W świecie spragnionym sensacji, główny bohater Wolnego strzelca jest zwycięzcą.
Aktor do roli skrupulatnie się przygotowywał i aż żal, że jego wysiłki nie zostały nagrodzone chociażby nominacją do Oskara (nadal nie jestem w stanie tego zrozumieć, że członkowie komisji pozostali tak obojętni na tę fantastyczną kreację aktorską). Jake Gyllenhaal podszedł do roli bardzo poważnie. Wyraźnie zmizerniał (efekt głodzenia się i solidnego treningu polegającego na bieganiu 15 mil dziennie), prowadził nocne życie, by uwidocznić efekty zmęczenia na ekranie, zmienił styl ubierania i poświęcił sporo czasu na zakupy i wymianę garderoby na obowiązującą w latach dziewięćdziesiątych. Ponadto uczestniczył w nocnych wyjazdach paparazzi po mieście. Zdarzyło mu się, podobnie jak filmowemu bohaterowi przyjechać z kamerą na miejsce poważnego wypadku na autostradzie jeszcze zanim pojawili się gliniarze.
Gyllenhaal nominacji nie uzyskał, ale wydaje się, że 2015 może należeć do niego. Właśnie pożegnał się ze szczupłą sylwetką Lou i na potrzeby najnowszej produkcji – Southpaw ozdobił ciało (na szczęście sztucznymi) tatuażami i rozpoczął treningi z zawodowymi bokserami.
Dziwny chód nie przeszkadza w tańcu
Tak naprawdę pretekstem do napisania tego tekstu był wywiad, którego Jamie Dornan ostatnio udzielił dla Los Angeles Times, ale postanowiłam zostawić go sobie na koniec … Aktor wyjawił, że przygotowując się do roli Paula Spectora, seryjnego mordercy kobiet w serialu BBC – The Fall zdarzyło mu się śledzić pewną kobietę. Aby lepiej zrozumieć serialową postać pewnego dnia po prostu wysiadał z metra za nieznajomą. Jak twierdzi, udało mu się towarzyszyć jej przez parę ulic, a z doświadczenia wyszedł bogatszy o kilka refleksji. Nie zdecydował się jednak ciągnąć tego procederu.
Jak się jednak okazuje dla irlandzkiego aktora największym zmartwieniem na planie wcale nie była kreacja. Choć w zwiastunie drugiego sezonu The Fall Dornan prezentuje się wyśmienicie (btw, jeden z najlepszych trailerów jaki widziałam) to początki były trudne. Aktor nigdy nie był specjalnie dumny ze sposobu w jaki chodzi. W programie Grahama Nortona opowiadał (kto nie widział, nie koniecznie zobaczy, płaczę ze śmiechu za każdym razem, gdy to oglądam … a widziałam co najmniej 10 razy!) opowiadał jak reżyser zobaczywszy po raz pierwszy jego specyficzny chód był pewien, że to część jego aktorskiej kreacji. Zresztą przy 50 twarzach Greya chodzenie też miało znaczenie (przecież foxtrota tańczy się tak jakby się chodziło!) …
I kto tu mówił, że aktorstwo to bułka z masłem?