Maria wyjeżdża do położonej w szwajcarskich Alpach miejscowości – Maria Sils – by tam wspólnie ze swoją osobistą asystentką Val (Kristen Stewart) ćwiczyć tekst sztuki. Wędrówki po górach oraz intensywne przygotowania do roli raz zbliżają kobiety do siebie. Młoda towarzyszka wyprawy nie jest tylko współpracownicą aktorki, ale również jej powierniczką, doradczynią i przyjaciółką. Więź panująca między nimi jest niezwykle silna i szybko zmienia się w erotyczną fascynację (jest również toksyczna i dokuczliwa jak relacja łącząca bohaterki dramatu). Coraz częściej zaczynają wychodzić na jaw różnice pokoleniowe. Okazuje się, że młoda dziewczyna, która podziwia Jo-Ann, ma zupełnie inne spojrzenie na aktorstwo i show-biznes, niż tradycyjnie wykształcona, gardząca internetowymi plotkami Maria (to, że nimi gardzi, nie oznacza, że ich nie czyta). Nagle okazuje się, że to nie przebojowa aktoreczka, ale właśnie Val ucieleśnia, to czego najbardziej boi się Maria.
Tekst jest jak przedmiot. Zmienia perspektywę w zależności od tego, gdzie stoisz – mówi jedna z bohaterek filmu Sils Maria. Podobnie jest z najnowszym filmem francuskiego reżysera Oliviera Assayasa, który można odbierać różnie: jako dramat o lekkim zabarwieniu erotycznym, jako zadumę nad nieubłaganie upływającym czasem, refleksję nad aktorstwem czy w końcu kpinę z celebryckiego świata. We wszystkich tych kontekstach Sils Maria wypada wiarygodnie, choć czasami brzmi przejmująco, czasami humorystycznie. Widzowie docenią grę aktorską, choć – podobnie jak w filmie dyskusję na temat wyższości klasyki nad popkulturą reżyser sprowadza do zadowalającego remisu – tak i tutaj trudno będzie wskazać zwycięzcę. Klasyka (Juliette Binoche) idzie łeb w łeb z popkulturą (Kristen Stewart i Chloë Grace Moretz).