Palo Alto

James Franco lubi być aktorem. Jednak jeszcze bardziej na świecie lubi być w centrum uwagi. Być może dlatego aktorstwo już od dłuższego czasu mu nie wystarcza. Zatem próbuje swoich sił jako reżyser, od czasu do czasu śpiewa, częściej maluje, robi milion selfies w przerwie, gdy akurat nie gra na deskach Broadwayu, albo właśnie nie pisze książki. I może śmieszyć nas to twórcze ADHD artysty, albo chęć autopromocji – jak kto woli – trudno jednak nie zgodzić się, że część z tych prób zwyczajnie mu wychodzi.

Aktorstwo Jamesowi Franco wychodzi w 100%, z reżyserią też radzi sobie całkiem przyzwoicie, zwłaszcza kiedy bierze się za klasykę (Kiedy umieram Faulknera, Dziecię boże McCarthy’ego), Broadway się raczej za niego nie wstydzi (niecierpliwie czekam na transmisję NT Live, Myszy i ludzie). A pisanie? Chyba nie będę sprawdzać… zwyczajnie nie jestem ciekawa.

Ale miało być o filmie…

Palo Alto w wersji fabularnej wygląda trochę jak kolejny kaprys aktora. Kiedyś napisał zbiór luźnych opowiadań i pomyślał, że fajnie byłoby je zekranizować. Reżyserii jednak się nie podjął. Zrobiła to jego dobra znajoma, debiutantka o artystycznych korzeniach, po których należy sądzić, że kręcenie filmów ma we krwi. Gia Coppolla, bo o niej mowa to wnuczka Francisa Forda i bratanica Sofii i Romana. Jednak śladów „filmowego nepotyzmu” znajdziemy przy okazji tej produkcji znacznie więcej. Główną rolę w filmie zagrała Emma Roberts (siostrzenica Julli), a Jack Kilmer, syn Vala, który zresztą także pojawia się na ekranie. Franco znalazł w tej luźnej adaptacji swoich opowiadań miejsce także dla siebie. Obsadził się w dość niedwuznacznej roli Pana B. – pana od wuefu i obiektu westchnień wszystkich uczennic. Jako ciekawostkę można dodać, że gdy tylko ruszała promocja filmu w Stanach Zjednoczonych, Franco – filmowy uwodziciel nastolatek dał się złapać w sieci na nakłanianiu do seksu nieletniej dziewczyny. W mediach zawrzało. Franco po całym zajściu skulił ogon i grzecznie przeprosił. Wpadka? Raczej przemyślana strategia promocji, James Franco jest przecież mistrzem autopromocji.KULTURA_KULTURALNIE PO GODZINACH

Trudno w Palo Alto znaleźć jedną opowiedzianą od początku do końca historię. Mamy bowiem April (Emma Roberts) – melancholijną nastolatkę i artystyczną duszę. Choć bywa na imprezach, pali papierosy, popija piwo z przyjaciółmi, najczęściej trzyma się na uboczu. Może dlatego świetnie czuje się w towarzystwie równie wrażliwego artystycznie Teddy’ego (Jack Kilmer). Teddy jednak częściej niż z April bywa z Fredem (Nat Wolff). Zapalą skręta, powłóczą się po mieście, rozbiją auto… Jest też wspomniany Pan B, trener żeńskiej drużyny piłki nożnej, który nie widzi nic zdrożnego w romansie z nieletnią April – swoją uczennicą, a w wolnym czasie opiekunką jego synka. Wszystkie postaci łączy szkoła, niewielkie miasteczko, środowisko, w którym się obracają. Brakuje jednak konkretów. Nie wiemy chociażby dlaczego Fred jest nadpobudliwy, jakie są jego relacje z ojcem (Chris Messina), czy Teddy’emu brakuje miłości w rodzinnym domu i dlaczego April miewa chandrę.

Z drugiej jednak strony mamy piękne zdjęcia, fantastycznie dobraną ścieżkę dźwiękową i wrażliwość reżyserki. Oglądając Palo Alto trudno nie doszukiwać się nawiązań do nastrojowych Sekretów niewinności, a miejscami odrobinę przebojowego Bling Ring. Widać, że Gia ma podobną estetykę, jak jej sławna ciotka. Z łatwością uchwyciła kalifornijski małomiasteczkowy klimat, gdzie młodzież w dzień szwenda się bez celu po ulicach, albo zabija czas jeżdżąc na deskorolkach, wieczorami upija się do nieprzytomności na imprezach, a w oparach marihuany zdobywa seksualne doświadczenia. Nie są to jednak sceny rodem ze Spring Breakers, Harmony Korine’a. Coppolla jest bowiem zdecydowanie bardziej subtelna. Jej obraz pełen jest nostalgicznych barw, rozmytych kolorów i skąpanych w słońcu kadrów. Indie pop w połączeniu z nieśpiesznymi i melancholijnymi kadrami, brzmi tu niezwykle wiarygodnie. Audiowizualna całość zachwyca, a reżyserska dbałość o szczegóły jest godna podziwu.

palo_alto_1

Pochwalić należy również aktorów. Franco, najbardziej doświadczony z całej obsady (nie licząc niewielkiego cameo Vala Kilmera i niewielkiej roli Chrisa Messiny – obaj rewelacyjni) z przylepionym uśmiechem i niewinną miną jest niezwykle przekonywujący. Ale to młodym należą się szczególne słowa uznania. Roberts, która po raz kolejny udowadnia, że nie tylko dzięki nazwisku grywa w filmach, Ta dziewczyna po prostu ma talent! Przed kamerą doskonale sprawdza się Kilmer junior oraz Wolff, o tego drugiego Hollywood zresztą już się upomniało i wkrótce zagra główną rolę w adaptacji książki Johna Greena, Papierowe miasta.

Palo Alto to propozycja dla miłośników kameralnego kina niespiesznie opowiadającego zwyczajne historie, melancholijnej stylistyki pań z rodu Coppolich oraz uśmiechu Jamesa Franco.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s