Romeo i Julia po przejściach
Trochę jak bohaterowie dramatu Shakespeare’a, chcą być razem, ale nie mogą. Ale, o ile Julię i Romea rozdzielają konflikty między rodami, o tyle Elsę i Pierre’a dzieli … zdrowy rozsądek i zimna kalkulacja zysków i strat. W końcu bohaterowie filmu Pożądanie beztroską młodość mają już dawno za sobą, a w tym wieku nie wypada kierować się sercem. Film Lisy Azuelos, choć miejscami ociera się o banał, jest najprzyjemniejszą banalną opowieścią miłosną, jaką ostatnio widziałam w kinie. Spora w tym zasługa odtwórców głównych ról, montażowych trików i muzycznych kolaży.
Pierre (François Cluzet) jest cenionym prawnikiem, szczęśliwym mężem i ojcem dwójki dzieci. Elsa (Sophie Marceau) jest poczytną pisarką, rozwiedzioną matką samotnie wychowującą trójkę dzieci. Spełnieni zawodowo, zadowoleni ze swojego życia osobistego, wcale na siebie nie czekają. Pewnego dnia mężczyzna wybiera się na przyjęcie z okazji premiery książki Elsy, tam zostają sobie przedstawieni. Niewinny początek znajomości pod koniec wieczoru przeobraża się w dylemat moralny. Bo Pierre ma zobowiązania, a Elsa zasady (żonaci mężczyźni to dla mnie tabu – mówi). By nie kusić losu decydują się wziąć oddzielne taksówki i nie wymieniać numerami telefonów. Los jednak bywa kapryśny, a Paryż mniejszy niż nam się zdaje. Pierre i Elsa spotkają się jeszcze wiele razy. Za każdym razem co raz trudniej będzie im oprzeć się rosnącemu pożądaniu i odurzającej fascynacji.
Są momenty, gdy film Lisy Azuelos zwyczajnie drażni. Niektóre dialogi brzmią pretensjonalnie (np. rozmowa przyjaciółek w kawiarni), a niektóre sytuacje są naiwne i naciągane (spotkanie pary w Londynie). Na szczęście scenariuszowe potknięcia łatwiej wybaczyć, gdy spojrzy się na Pożądanie jako całość. Czasami film przybiera postać efektownego teledysku albo reklamówki, do której zaangażowano najbardziej dobraną aktorską francuskiego kina. Marceau wygląda zjawiskowo – niezależnie czy założy czerwoną suknię i szpilki, czy olbrzymi sweter. Nic też dziwnego, że żonaci faceci tracą dla niej głowę. Cluzet, choć nie ma urody amanta, wygląda na tyle elegancko i czarująco, że jesteśmy w stanie uwierzyć, że może zawrócić w głowie niejednej kobiecie. Zachwyca wizualna oprawa filmu, zwłaszcza montażowe sztuczki, dzielenie obrazu na kilka części, idealnie oddające symetryczność losów bohaterów. Czasem Azuelos z widza drwi i w niespodziewanie wstawia fragmenty, które są jedynie fantazją bohaterów. Uwaga! Łatwo się nabrać. Piękne zdjęcia to zasługa Alaina Duplantiera, choć neonowo – cukierkowa poświata przywodzi na myśl Jagodową Miłość Wong Kar-Waia (nawet plakat Pożądania to kalka Jagodowej miłości). Romantyczny klimat dopełnia niezwykle różnorodna ścieżka dźwiękowa. Feel Robbiego Williamsa, I’m Kissing You Des’ree, czy For Once in My Life Steviego Wondera rozpoznają wszyscy widzowie niezależnie od metryki, ale mnie najbardziej utkwiły w głowie dwie melodie: Crave You Flight Facilities (feat. Giselle) oraz Inside My Love Minnie Riperton.
Przez przeszło 80 minut zastanawiamy się czy Pierre i Elsa będą ze sobą. Kibicujemy im, choć wiemy, że ich szczęście budowane byłoby na nieszczęściu innych. Chyba tak jak bohaterowie zwyczajnie dajemy się ponieść odurzającej sile przyciągania. Dopiero potem przychodzi czas na spokojne rozważania. Podobnie jest z filmem Lisy Azuelos, który uwodzi i czaruje, a jest przecież tylko kolejnym francuskim filmem o miłości.