Imigrantka

Ziemia obiecana
W Polsce film Jamesa Graya odbije się echem z powodu łamanej polszczyzny głównej bohaterki. Jednak polskie zdania z trudem wypowiadane przez Francuzkę Marion Cotillard to drobiazg. Lista zarzutów jest znacznie dłuższa, począwszy od tego, że jest to film tak nudny, że nawet wieczór z Transformers 3 może okazać się lepszym wyborem.
Światowa premiera Imigrantki miała miejsce na zeszłorocznym festiwalu w Cannes, ale nadmorski klimat nie specjalnie służył reżyserowi. Jego melodramat spotkał się z ostrą krytyką, z którą Amerykanin najwyraźniej nie umiał sobie poradzić. Soczyście wypowiadał się w mediach, podkreślając, ze Cannes to nie miejsce dla wielbicieli Transformers 3. Rozczarowanie krytyków i widzów może być tym większe, że zaangażowanie do projektu takich gwiazd kina, jak Marion Cotillard, Joaquina Phoeniksa i Jeremy Rennera, sugerowałoby, że Gray miał ochotę rywalizować z największymi tytułami gatunku. Jednak reżyserskie próby spaliły na panewce.Ewa Cybulska (Cotillard) jest polską emigrantką, która wraz z siostrą opuszcza kraj, by spełnić swój amerykański sen. Niestety, po tym jak Magdę z powodu choroby płuc zatrzymują w szpitalu na wyspie Ellis, dziewczyna musi radzić sobie sama. Ze stempelkiem kobiety lekkich obyczajów może liczyć tylko na szybką deportację. Ale wówczas pojawia się Bruno (Phoeniks), który oferuje dziewczynie mieszkanie i pracę. Pomimo, że mężczyzna zakochuje się w pięknej Polce, to jednak nie potrafi okazać uczuć. Ostatecznie, tak jak inne dziewczyny zatrudnione w swoim teatrze, również Ewę nakłania do prostytucji. Sprawy się komplikują, gdy w życiu kobiety pojawia się drugi mężczyzna – Emil (Renner).

Hollywood nas zwykle nie rozpieszcza. Choć Polacy pojawiają się w produkcjach, to zwykle w nieznacznych rolach, albo mało przyjemnych. Tym razem James Gray całkowicie poświęca uwagę polskiej bohaterce, niestety nie udaje mu się uciec od stereotypów. Ewa jest porządna, wierząca i cierpiąca. I jestem pewna, że dałby się tą polskość Ewy przełknąć z łatwością, ale twórcy Imigrantki za wszelką cenę próbują nas zniechęcić do głównej bohaterki. Ewa to szara myszka (nieprawdopodobne, że mężczyźni walczą o jej względy), która przyjmuje z pokorą wszystko co dzieje się dookoła. Nigdy nie tupnie nóżką. Marion Cotillard po raz pierwszy zawodzi jako aktorka i nie mówię tego bynajmniej z powodu języka polskiego (w końcu, by wykuć na pamięć 20 stron scenariusza przez 3 miesiące uczyła się języka z Mają Wampuszyc, która wcieliła się w rolę ciotki Ewy). Na szczęście, scenarzyści: James Gray oraz Ric Menello znacznie więcej wysiłku włożyli w tworzenie postaci Bruna, dzięki czemu to Joaquin Phoenix błyszczy na ekranie. Jeremy Renner jako magik Orlando dorównuje mu kroku, a przy tym rozładowuje dramatyczną fabułę filmu. Scenarzyści pofolgowali nadto z nieszczęściami, które spadają na barki Polki, po to tylko, by cel jakim jest zebranie pieniędzy na wyciągnięcie siostry z wyspy, osiągnęła w najbardziej oczywisty i prosty sposób. Takie scenariuszowe rozwiązanie wydaje się być tylko tanim chwytem filmowców, którzy łzawymi wstawkami chcą zdobyć przychylność widzów. Ci, którzy są odporni na ckliwe sceny, docenią zwłaszcza wizualne aspekty Imigrantki. Skąpane w sepii zdjęcia Dariusa Khondji (Siedem, Jagodowa miłość, O północy w Paryżu) idealnie pokazują wyśniony Nowy Jork jako miejsce nieprzyjemne i niechętnie witające nowych przybyszów.

Fani hollywoodzkich wyciskaczy łez być może w Imigrantce znajdą coś dla siebie. Pozostali powinni wybrać inne propozycje kinowe.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s